Wasze ulubione Drzewa Mocy. Przesłanie z fotografii.

Czasem przysyłacie do mnie na maila swoje ulubione Drzewa ❤ Dziękuję za każde z nich, i to że mogę z nimi się spotykać w rozmowie ❤ Spotkania z Drzewami zwykle są dotykiem błogostanu, czułym muśnięciem Duszy i pełnią w byciu. Są przypomnieniem czasów, kiedy nie używaliśmy słów, aby się porozumieć. Wszystko płynęło przez serce. Choć opisuję, to nie do opisania. Tak też było i tym razem, kiedy spojrzałem na przesłane mi zdjęcia od Czytelnika. Od razu wzruszenie, i wejście na wysoką falę energii Zródła, do której poniekąd nie byłem przygotowany… Bo trzeba wiedzieć, że drzewa jeśli nic im dobitnie nie przeszkadza, przeżywają zupełnie inaczej niż my. Mocniej. Prawdziwiej. Ich stan doświadczania, można porównać do nieustającego zakochania w życiu, z każdym dniem coraz większego… I w kontaktach z sobą, dają to niekiedy odczuć.

Oto drzewa Anny, które odwiedza ona na swoich wędrówkach, w miejscu gdzie mieszka.

Gdy zerkałem na fotografię, najpierw przychodziło do mnie usilnie tylko jedno słowo. BEZCZAS. O czym Ty chcesz powiedzieć, kochane Drzewo? To co będzie poniżej, to w całości fragment tekstu / odczytu, jaki wykonałem dla Anny na jej prośbę. Drzewiec odezwał się w te słowa:

Bezczas wiedzie, rządzi tutaj
Czego też wędrowiec szuka
Kim Ty jesteś, i skąd pytasz
Jak zaglądasz, czemu czytasz
Z mego świata
Przemówiły pieśnią lata
Moje

Bezczas sądzi, człowiek błądzi
Wciąż próbując rzeczy sprawiać
Mądrość co wszechświatem rządzi
Jej nie trzeba tu naprawiać

To drzewo wygląda na starsze niż z pozoru, mądre, harde i mocne. Nadaje ton tej przestrzeni, i można powiedzieć, ‘’rozdaje energetyczne karty’’ silnie pracując wolą wobec innych drzew w oddali. Jest tu kimś ważnym, z jeszcze większymi aspiracjami. Trochę Strażnik, a trochę Pasterz. Nie dziwię się, że do niego przychodzisz, sam bym go nie pominął. Też nie jestem w stanie stwierdzić, jaki to może być gatunek. Gdybym miał typować po pniu, to buk, dąb czerwony lub grab? Na potrzeby tego rozeznania nazwijmy go Rubinokrzewem 🙂 Zdziwił się, że do niego zaglądam i miał chyba jakąś zagwozdkę, aby zrozumieć co się dzieje. Nie tak od razu wpuścił do swoich spraw.

Zarazem wydaje się mieć łagodne dni, kiedy zachęca do kontemplacji otaczającego świata. Jest w nim trochę niezgody na coś, co dzieje się dalej. Coś wie, wyczuwa, widzi i jest mu przykro. Niekiedy chciałby być człowiekiem. A może nawet już był. Przypomina mi mędrca. Gandalfa. Przypomina również ‘’CzarDrzewo’’ z gry o Tron, czy to elfowe z Tolkiena. Niesamowity. Myślę, że nie przypadkiem do siebie przyciągnęliście, a współpraca i wzajemne wysłuchanie może wiele wnieść. Jest trochę nieufny, niepewny wobec nowych osób, ale Ciebie już zna. Niekoniecznie ma ochotę wnikać głęboko w sprawy ludzi, raczej jest takim drzewem, które nawiąże głęboką więz z jedną tylko osobą. Jest to nawet wpisane w jego ‘’plan doświadczania’’. Możesz śmiało zrobić z nim dłuższą posiadówkę, samotną, bez zwierząt.

Bezczas sądzi, człowiek błądzi
Wciąż próbując rzeczy sprawiać
Mądrość co wszechświatem rządzi
Jej nie trzeba tu naprawiać

~ Głębia jaka zawiera się w tym zdaniu… Nie potrafię nic więcej do tego wypowiedzieć.

Lipa jest śliczna, smukła i zgrabna. To chyba ta drobnolistna. Z bardzo łagodnym, pogodnym nastawieniem do świata, życzliwym, choć nieco bojaźliwym. Nieśmiałym. Ale jest ciekawska. Bardziej otoczenia, niż ‘’leśnej’’ wiedzy o swoich korzeniach. Chciała by rozumieć… Wszystko, co się dzieje, i o co tu chodzi. Przypomina młodą ludzką duszę. Ogrom optymizmu. Sporo spontaniczności. Czuję jak szeroko uśmiecha się do mnie, i wiem że miałbym trudności ze znalezieniem tu porozumienia, z uwagi na jej niespodziewane emocje. Trochę daje mi siebie poczuć – jakie to wspaniałe, rześkie, radosne i lekkie. Ale Tobie będzie łatwiej, jesteście z sobą kompatybilne. Nie musisz się przytulać, wystarczy usiąść obok i obserwować. Jest zupełnie inna niż Rubinokrzew. To taka kiełkująca, Moc Dobra, która dopiero zaczyna uważnie, świadomie spoglądać, i dziwić się życiu. Ona sama do końca nie wie jeszcze czego chce, sprawia wrażenie nienachalnej (ta nieśmiała smukłość). Jakby chciała nie przykuwać do siebie zbytnio uwagi. Uwielbia śpiewać, i rozwesela tym samym całą okolicę. Lubią ją ptaki. Inne drzewa mają niekiedy dość 😉 Podziwiam jej szczerość i prostotę ducha. Przypomina mi Anastazję z opowiadań W. Megre. Takie coś, chciałbym spotykać wśród ludzi. Lipa śpiewa czułymi, wpadającymi w duszę sylabami, choć nie ma tu słów. Przypomina najbardziej elfowe pieśni. Coś mogę z tego przełożyć:

Jestem Jaaaaa
Szczęście mam
Śpiewu ptak
Dobra znak
Rosa lśni
Dobrze mi
Będzie deszcz
Dobrze też

Jestem Jaaaa
Ze mną świat
We mnie świat
Jestem Tuuu
Ziemio znów
Jestem i już


Co za prostota i moc, radości płyną z jej piosenek. Moja dusza rozpłynęła się w tym. Twojej lipie życzę zaś, by mogła cały swój żywot spędzić w takiej energii jaką głosi. ‘’

Dziękuję Annie za to głębokie spotkanie z dalekimi drzewami i przypomnienie o tym kim one są, a jacy i my jesteśmy. Niech te pieśni będą z Tobą i zawsze otulą dobrym szelestem.

A może od tego czasu, wysłuchałaś i spisałaś już nowe? 🙃

_____________________________
_____________________________

🌲 Kochani, a jeśli macie ochotę dowiedzieć się czegoś o drzewach które są Wam bliskie, można wysłać do mnie ich fotografię. Tak jak na podstawie zdjęć twarzy spisuję osobiste przesłania Waszych DRZEW MOCY, tak i tutaj fotka wystarczy aby połączyć się z energią drzewa, i posłuchać jak żyje lub co chciałoby przekazać. Odczyty wykonuję w podziękowaniu dla tych, którzy wspierają moją pracę na PATRONITE lub POMAGAM. Niekiedy trzeba na nie trochę dłużej poczekać.

Zapraszam serdecznie do kontaktu, komu potrzeba wieści – jeśli będzie to możliwe, przekażę jego opowieść ☺️

czeremcha27@wp.pl



Dlaczego płaczemy przy drzewach?

Zdarza się często, że przy drzewach płaczemy. Miał okazję chyba każdy, kto tylko bardziej zajrzał w świat dendroterapii. To rodzaj głębokiego wzruszenia, jakiego nie doświadcza się chyba nawet, przy żadnym człowieku… Napisała do mnie Małgosia, która była u mnie na wędrówce prawie 2 lata temu. Z takim właśnie pytaniem – dlaczego? Bo Seba, ja nie mogę z tym dębem się skomunikować, bo wciąż płaczę gdy tylko się zbliżam…A to właśnie ta komunikacja jest, w całej swej okazałości się dzieje 🙏 Pomyślałem, że to dobry moment, aby przekazać szerzej jak to widzę, ‘’w pigułce’’.

Drzewa konfrontują nas z ogromem dobra. Spotkanie z nimi to wejście w pole pierwotnej, czystej formy Miłości, którą są i dzięki której tworzą swoje otoczenie. To potężna aura, prawdziwa Moc Dobra, i kiedy zanurzamy się w niej, niejako rozpuszczamy swoje jestestwo… Dla nas, żyjących na co dzień w feworze swych spraw, dla naszych Dusz i Podświadomości to trochę szok. Trudno nam w to uwierzyć, że jakaś forma życia tak istnieje, i to cały czas, i takie to proste. I, że jakaś istota przyjmuje nas tak po całości, bez oceniania, interpretacji, z każdą naszą historią. Ja się od tego wzruszam właśnie. Ale jak to – przecież jestem taki/śmaki, a ktoś tak po prostu przytula po całości, jakby wszystkie ‘’zło’’ jakie wyrządziłem w życiu, nie miało znaczenia? Ciało też czuje działanie tej energii, i wtedy puszcza różne blokady, bariery, traumy, doświadczenia, to też może być przyczyna tego płaczu. Gdy coś się uwalnia. Dużo łatwiej przy drzewie, skonfrontować się z tym, co na co dzień wypieramy. I dlatego, różny może być nasz płacz. Wiele pokażą emocje lub wspomnienia, jakie się wtedy pojawiają.

I druga strona, drzewa pokazują nam to, co drzemie w nas samych. Że też mamy w sobie taki zasób Miłości i dostęp do niej. Jesteśmy nią. Że też możemy tak czuć i być. To rozbraja totalnie…

Mam tak nie ze wszystkimi drzewami, z niektórymi niemal zawsze. Wystarczy dotknąć lub się zbliżyć, i następuje ‘’potok’’. Pozdrawiam w tym miejscu niejakiego Dęba ‘’Puchacza’’ z Puszczykowa 🫠 Ty wiesz…

Ogromną radość wnoszą mi takie wiadomości – pokazują, że wyprawa ‘’pracuje’’ w Tobie jeszcze długo po naszym spotkaniu. To jak lokata długoterminowa – procentuje w czasie. Że inspiracja jaka z niej płynie, napędza już potem do własnych wycieczek i odkrywania własnych Drzew Mocy na swojej ziemi. I o to mi głównie chodzi – pokazać, podzielić się swoim postrzeganiem i czuciem, zachęcić do dalszych poszukiwań na własną rękę. Zmienić zwykłe codzienne spacery, w wyprawy pełne magii, odkryć i zachwytów.

Niektórzy wracają do mnie regularnie po więcej, korzystając z opcji 3 -5 dniowego Turnusu Wędrownego w ciągu roku, umawiają z góry kilka wizyt. Dla innych wystarczył jednorazowy impuls aby dalej odkrywać samotnie. Dziękuję za każdego z Was przez te wszystkie lata, za każde pytanie, gawędę, osobisty powód, który przywiódł Was do świata Szeptów Kniei.

Jestem ciekaw jak Wy to widzicie? W jakich sytuacjach zdarza się Wam wzruszyć pod Drzewem? Można napisać w komentarzu.

Na kolejne wędrówki i zajęcia dendorterapii zapraszam w szaro – szeleszczącym, mglistym i tajemniczym listopadzie, a także u progu mroznego grudnia. Jestem dostępny dla Was głównie weekendowo, choć można też umówić się też w tygodniu, z odpowiednim wyprzedzeniem. Na miejscu są noclegi, i wszystko czego potrzeba dla gości z daleka. Wyprawy są zawsze dopasowane pod wiek i kondycję uczestników, to bardziej lekki spacer z odpoczynkami, robiony etapami, a nie mozolna włóczęga. Również dla seniorów i dzieci. Zapraszam serdecznie do Wielkopolski.

Kontakt i zgłoszenia: czeremcha27@wp.pl

_________________________________
_________________________________

WAŻNE WIEŚCI: To starszy wpis z 2022 roku, który zamieszczam tu z poślizgiem. Obecnie już wszystkie moje nowe teksty i drzewne przesłania wrzucam WYŁĄCZNIE w naszej facebookowej grupie PRZYJACIELE KNIEI. Publikuję tam najnowsze opowiadania, fotografie, opisuję swoje przygody i staram się najlepszą treścią uhonorować osoby mnie wspierające. Jeśli masz ochotę to czytać i przeżywać razem z innymi Czytelnikami, serdecznie Cię tam zapraszam.

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej e – prenumeraty bloga. Teksty z niej w ogromnej większości nie pojawiają się na blogu. Członkowie społeczności mają zniżki na nasze kniejowe wyprawy i warsztaty, osobiste sesje, przesłania. O wszystkich wydarzeniach dowiadują się pierwsi.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.

Wszystkiego leśnego!


Drzewa odbierają więcej niż myślisz. I reagują na to.

Drzewa doskonale odbierają co dzieje się w ich otoczeniu, słyszą, czują, mają świadomość i wyciągają wnioski. Potrafi być im przykro, również boją się lub ‘’obrażają’’, czy też w pewnych sytuacjach wycofują swoją energię, kiedy ta je przerasta…

Od jakiegoś czasu, nie czułem mocarnego Dęba Radosława, ani ja, ani osoby które towarzyszyły mi na zajęciach dendroterapii. On zawsze miał swoje sposoby aby się zdystansować od ‘’natrętów’’ czy wzbudzić respekt, jednak teraz przestrzeń wokół dębu uczyniła się taka, że nawet nie sposób spokojnie spędzić tam czasu.

Pień wielkiego drzewa obecnie otoczony jest przez mrówki. Ogromne i błyszczące. Nagle, w ciągu miesiąca pojawiły się tunele i norki, a owady wybrały tłumnie to właśnie miejsce. Czy to początek końca? A może zdarzenie tymczasowe? Nie ma kawałka wolnego miejsca, aby pod nim usiąść wygodnie jak dawniej, pogrążyć świadomość w leśnym spokoju. Gdy usiąść metr obok, ‘’znikąd’’ zjawiają się miniaturowe kleszcze.

Dla mnie to znak, że drzewo nie życzy sobie odwiedzin, ani kontaktu, ma swoje sprawy lub pogrąża w jakimś osobistym procesie. Dziwnym trafem zbiegło się to wszystko z wycinką młodych drzew w tamtym kawałku lasu, usuwaniem malowniczych wiatrołomów i ‘’porządkowaniem’’ bardzo dziewiczego do tej pory skraju. Nie dziwię mu się. Pamiętam jak prosił, próbował wpłynąć na moje działania jeszcze w początkach naszej znajomości, abym ja gdzieś, coś, poszedł, pomówił żeby zostawić drzewa w spokoju w tym kawałku lasu…

Nie mogłem, bo to las gospodarczy, jak piękny by nie był… Tutaj nic nie dało się zrobić.

A jemu tak zależało 😔 Może teraz po prostu wypiął się..

To bezkompromisowa osobowość dębowa, której nie przestanę podziwiać. Pamiętam jak szliśmy raz w 4 osoby skrajem tego boru, i ja prowadziwszy wyprawę, zapytałem w duchu, czy dziś możemy go odwiedzić. Przyszła odpowiedz, że drzewo sobie nie życzy, więc nawet go nie pokazałem i nie wspomniałem nic moim gościom, chciałem po prostu minąć. Ale oni sami się zatrzymali, bo nie sposób pominąć takiego olbrzyma. Pytają, czy mogą podejść. Ja mówię, że nie bardzo on chciał, że nie zalecam, no ale jak chcecie, to na chwilkę można, spróbujcie. Poszło dwóch mężczyzn.

Gdy do nas wrócili, przez resztę trasy nie mogli się opędzić od much końskich, które zawzięcie atakowały tylko ich.. Mnie i jednej kobiety, owe muchy nie ruszały. I to są takie zdarzenia. Nie opowiadam o tym aby straszyć, lecz po to byśmy w pełni mogli i w ukłonie pochylić się nad uczuciami naszych drzewnych towarzyszy i rozważniej podejmować działania wokół ich przestrzeni. Pytać. Nie kształtować usilnie pod własne widzimisię, lub dlatego że zostało tak gdzieś ustalone! W lesie drzewa są u siebie. Wciąż pracują, tworzą, działają, mają swój pomysł i plan na ten kawałek ziemi. To ich dom… My już nie pozwalamy im niemal nigdzie swobodnie żyć.

Pytajcie mnie, jak rozmawiać z drzewami. A one krzyczą i grzmią. Tak po cichutku… Czasem ta ‘’rozmowa’’ to obserwacja. Owadów, ptaków, pływu wiatru, szelestu liści i ich opadania, wszystkiego co dzieje się wokół. Z jednej strony cieszę się, że mogę to wszystko widzieć, czuć i przekazywać. A są dni, że wcale bym nie chciał. W niektóre miejsca lasu, od dawna nie chodzę…

Komunikat: Osoby chcące rozwijać i doskonalić swoją sztukę odczuwania drzew, zapraszam na indywidualne zajęcia dendroterapii do Wielkopolski. Warsztaty odbywają się głównie w miesiącach jesiennych i zimowych, do wczesnej wiosny, choć termin znajdzie się cały rok. Napisz, zapytaj o swój Dzień Wędrowny wśród drzew:

czeremcha27@wp.pl

WAŻNE INFORMACJE:

Czy słyszałeś już o naszej grupie PRZYJACIELE KNIEI. ? Obecnie wszystkie swoje nowe teksty i drzewne przesłania  zamieszczam WYŁĄCZNIE TAM. Publikuję najnowsze opowiadania, fotografie, opisuję swoje przygody i staram się najlepszą treścią uhonorować osoby mnie wspierające. Jeśli masz ochotę to czytać i przeżywać razem z innymi Czytelnikami, serdecznie Cię tam zapraszam.

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej e – prenumeraty bloga. Teksty z grupy w ogromnej większości nie pojawiają się na blogu.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.

Wszystkiego leśnego!


PERŁY DENDROFLORY. Ogromne głogi z Wielkopolski!

To co widzicie na zdjęciach, to nie drzewa rosnące na skraju lasu, a ‘’zwyczajne’’ polne głogi, które zwykle spotykamy jako niewielkie krzewy, gdzieś na poboczach dróg, w rowach czy nieużytkach. Tym jednak, udało się urosnąć do wyjątkowo wybujałej formy drzewiastej. Prawda, jakie są wielkie! Niespotykanie.

Mogę śmiało powiedzieć, że to największe głogi jakie widziałem w życiu. Musiałem podejść kilka razy i dokonać oględzin, aby się upewnić że to na pewno ten gatunek. Pierwsze zdjęcie dla porównania ze mną, aby zobaczyć jakie są wielkie.

Spoglądam na poorane bliznami życia pnie, których dotyka już oddech nieuniknionego. Odchodzą z godnością, w pokoju, i tak jak bym życzył wszystkim drzewom na świecie – ze starości. Ciekawe, ile mogą mieć lat? Głóg to krzew długowieczny. Dożywają nawet ponad 300 lat. W tym momencie uświadamiam sobie, że one mogły być świadkami jak wzrastał i powstał ten las, mogły być pierwszymi ‘’drzewami’’ jakie osiadły na zapuszczonym ugorze, aby zacząć pracę przekształcania terenu pod przygotowanie dla kolejnych gatunków…Coś mi mówi, że mogą być nawet starsze od wielkiego Dęba Radosława, który rośnie niedaleko i dotąd był głównym druhem, którego odwiedzaliśmy tam na warsztatach dendroterapii. Głogi natomiast to konkretne drzewa pracujące mocno na Przestrzeni Serca, otwierają, wskrzeszają i czyszczą do pełni odczuwania.

Sędziwe, siwe staruszki. Srodzy dziadkowie. Obłamane wichrem konary, niektóre uschnięte do cna. Wiele musiały przejść. W koronach rozgościły się na dobre jemioły, które dopełniają cyklu. Gdy tak patrzę na tych dziaduszków, uruchamia mi się ogromna czułość. Chciałbym ją jakoś okazać, ale czuję tu pewien szorstki respekt. Z charakteru przypominają krasnoludów, co to najpierw zapoznać się dobrze muszą, zanim otworzą na oścież swoje ramiona. A może, nie zadzieje się to nigdy. W którymś momencie dostrzegam, że wysoko na gałęziach, przebijają się pojedyncze, zielone listki. Oni jeszcze żyją! Wciąż tli się tam iskierka. Oznacza to, że drzewo ma jeszcze energię życiową, próbuje, nie poddaje się, i można by z nimi nawiązać kontakt… Ale to jest majestat. Taki trochę królewski, godny, i nieco niedostępny. Nie śmiałbym ich pytać o cokolwiek. Może innym razem, gdy będę miał więcej czasu? A może…

Ten zobaczy, kto wybaczył
Ten zrozumie, co w zadumie
Kroczy cicho,
I w rozumie

Też pokłada zaufanie
Cicho… Ledwo tli przesłanie

Boć jemioła ćmę przynosi
Trudno jest nam słowa głosić

My tu w kniei, wobec dziei
Żyli prosto, w myśl idei

Ten usłyszy, kto spróbował
Z życiem zmierzył, nie żałował

Ten otrzyma, który prosił
Ciosy dzielnie, długo znosił

Ten dostąpi, kto nie zwątpił

Ten poczuje, co swą duszę
W świat wypuścił, obok wzruszeń

Za tym obietnica czeka
A to wszystko, dla Człowieka
Który sięgnie głębiej dłonią
Jemu prawdy się odsłonią

I ten się odnajdzie tutaj
Kto wciąż pyta, sprawdza, szuka

Ten poradzi, co w spokoju
Przetrwał okres trudów, znoju
Niech wybierze,
Z serca szczerze

Niech się wsłucha, w jego brzmienie
Niech przygarnie jego tchnienie

Tam już znajdzie, odkupienie

Słowa gasną, choć całe jestestwo krzyczy o więcej. Przez łuk sklepienia w gałęziach, przebija wrześniowe słońce. Głogi jakby bramę na skraju lasu tworzą, w której celebrują osnute, jesienne zachody. Dopóty na gałązkach zielenią się ostatnie listki, będą szeptać swe prawdy nabyte przez życie. Szkoda, że możemy odbierać tak mało.. W dawnych gawędach ludu, głóg uważa się za drzewo ostrożności i nadziei. Wzrasta powoli, roztropnie, długo i z ufnością, wiedząc doskonale jaka jego rola i zadanie mu przeznaczone .Głóg jest bardzo odpornym krzewem zarówno na mróz, suszę, wiatry, jałowość siedliska. On ufa i zna swoje możliwości. Głóg to lekarz, polny doktor serca…Przypominają o tym jego czerwone owoce. Działa rozkurczowo, ratując nawet po zawale. Łagodzi nerwice i rozkołatanie zmysłów. Działa bardzo łagodnie i nie wykazuje efektów ubocznych. Troskliwy głóg przyciąga do swej zagrody liczne zastępy zwierzęcych biesiadników. Schronieniem jest dla polnego ptactwa wijącego ufnie gniazda pod osłoną kolczastego powiernika ich sekretów. Rubinowymi owocami posilają się drozdy, rudziki, i polne gryzonie. Sam głóg dwuszyjkowy, podczas kwitnienia pachnie tak aromatycznie, że zmysłami wiruje…

Patrzę na ten prześwit i wiem. To ta chwila. A to prawdziwe PERŁY DENROFLORY. Rzadko spotyka się takie okazy. Ile drzew ma możliwość rosnąć od nasiona aż po kres? Niewiele. W ich gasnących głogowych duszach szepcze cała epoka historii tych ziem, i mądrość leśnego ludu. One przekazują ją w głąb, potomnym. Do ostatniego kawałka próchna. I dlatego trzeba o nich opowiedzieć.

Świat przyrody, nie przestaje mnie zadziwiać. To wciąż motywuje do wędrówek, i nieustannie uczy, że nie trzeba szukać daleko…

Zostawiam dziś z Wami. Światło gasnących Głogów 🌤️

🍒 Kochani! Równie z serca i serdecznie zapraszam na jesienne zajęcia dendroterapii do swojej krainy, po relaks, wypoczynek, i leśną naukę. Będziemy wędrować, spotykać się z Drzewami Mocy, pracować z ich subtelnymi energiami, a ja podzielę się z Tobą wiedzą odnośnie komunikacji z drzewami i przekażę swoje praktyki. Odpowiem na Twoje pytania. Wskażę Drzewa do osobistej pracy, kompatybilne z energią Twojej Duszy na dany moment. Nauczę, na ile potrafię jak odbierać drzewną mowę i spisywać własne przekazy. Za dnia będziemy też obserwować dzikie zwierzęta, odwiedzać tajenka i siedliska, maszerować za śladami po szlakach, a nocami, obserwować gwiazdy i konstelacje lornetkami. Można wybrać się samemu, w parze lub z rodziną. Indywidualne wprawy są dostosowane pod wiek i kondycję uczestnika, a więc również dla seniorów. Można otrzymać u mnie voucher na wyprawę, w prezencie dla kogoś.



WAŻNE INFORMACJE:

Czy słyszałeś już o naszej grupie PRZYJACIELE KNIEI. ? Obecnie wszystkie swoje nowe teksty i drzewne przesłania  zamieszczam WYŁĄCZNIE TAM. Publikuję najnowsze opowiadania, fotografie, opisuję swoje przygody i staram się najlepszą treścią uhonorować osoby mnie wspierające. Jeśli masz ochotę to czytać i przeżywać razem z innymi Czytelnikami, serdecznie Cię tam zapraszam.

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej e – prenumeraty bloga. Teksty z grupy w ogromnej większości nie pojawiają się na blogu.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.

Wszystkiego leśnego!



Dąb ”Puchacz” z Puszczykowa. Wiosenne przesłanie z fotografii.

MOC DOBRA Ania Nowak przesłała mi majowe zdjęcia puszczańskiego dębu. Miałem okazję poznać to niesamowite drzewo, to ten sam, który opowiedział mi historię o powstańcach z Puszczykowa, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Można przeczytać tą opowieść tutaj:

WŁAŚCIWE DRZEWO ZAWSZE CIĘ ZNAJDZIE I ZAWOŁA DO SIEBIE

Od tamtej pory jeszcze u niego nie byłem, ale Drzewo wciąż prosi o spotkanie, i zagląda do mnie z różnych stron co jakiś czas. Poprzez fotografię, udało się połączyć z nim telepatycznie. Oto co powiedział, kiedy spytałem co u Niego.. :

Złapałem ptaki, za skrzydła w niebiosach
Kiedy o świcie, zalśniła z gwiazd rosa

I wodę piłem, co zeszła głęboko
Pojony jej czystą, pierwotną opoką

Do słońca wolałem w podzięce promieni
Ogrzany wiosną, w zalśnieniu rumieni

Czekałem na ciepło, owadów brzęczenie
Od środka urzekło, znajome mrowienie

Śpiewałem z wiatrem, ballady w ostoi
Słuchałem w nim wieści, wierszami ukoił

Chłonąłem Ziemi brzmienie
Z niej natchnienie znajduję do Życia
Zimowe w śnie ukojenie
Żegnałem prawdą pra – bycia

Aż błękit konary, pozdrowił radością
Dobry to dzień, trza witać z wdzięcznością

Wreszcie jesteś..!

Pytasz o imię moje,
Czy jak chcę być nazwany
Pomyśl może o sowie
Jej głos tu słyszany

Dziwisz mej wiedzy o świecie
Jak dziecię, co pierwsze swe kroki
Daleko stąd sięgam mym duchem i przecież
Nim chłonę odgłosy, znajome widok
i

Mówię przez zdjęcie i w fotografii
Aby Wędrowiec, znów tutaj trafił

Nasze spotkanie na lato dojrzewa
O sobie mi powiedz, co się zadziewa?
Teraz u Ciebie?

Już wiem,

Trzeba mi dotknąć znów Ciebie, jak wtedy
W potrzebie oto znajduje się Dusza

Pozwól Ty pomóc sobie niekiedy
Niech płacz kamienie wykrusza
One już zbędnym są w Tobie brzemieniem
Czujesz? Jak ciężar się rusza

Tak, Tak…

Niesiemy, trzymamy wszyscy niejako
I w zapomnieniu zmierzamy w zatratę
Energia nie lubi rozjeżdżać dwojako
Podążaj prosto ku znakom

Ohh, chodzże do mnie wreszcie w pole
Niech swawole wśród ptaków zatańczą znów dziko
Tak światu najlepiej wyrazisz swą wolę
A gardło pozwoli w potędze okrzykom

Zabrzmieć

Tak…

A ciszę ja zrobię dla wszystkich głęboką
Mych przyjaciół, zwierząt, bliskich, ich duchów

Taką co jednią obejmie szeroką
A serca we wspólnym połączą się ruchu

Dobrze, dobrze….

Już zaśnij wreszcie, bo słońce już świta
Skowron pod niebem, kolejny dzień wita

A ja w spokoju, zaczekam na żniwa
Popatrzę na miedze, gdzie sarny się pasą
Tam grusza też mieszka, co nieco leciwa
Co roku swe dary, rozrzuca ku lasom

Pozdrów tych wszystkich, co słowa czytają
Niech znają, możliwe jest wiele
Ci którzy Drzewa swe przytulają,
Niech wiedzą, że w wielkim są dziele

~ Dąb ‘’Puchaczem’’ przez Krasnale zwany 🙂 Nocka zarwana, gawęda spisana…



PS. Kochani, możecie też przysyłać do mnie zdjęcia swoich zaprzyjaznionych drzew. Być może będę mógł tą drogą się z nimi zapoznać, i spisać dla Was parę słów od nich. Fotografie można wysyłać na mail:

czeremcha27@wp.pl

Zapraszam również na indywidualne zajęcia dendroterapii, jeśli chcielibyście podnieść swój poziom komunikacji z Drzewami, dowiedzieć i nauczyć nowych rzeczy, otworzyć na nowe, czy poznać swoje Drzewa Mocy – jest możliwość przyjechać do mnie w lipcu, tutaj do Wielkopolski ❤ Można zabrać się z rodziną, kimś bliskim, partnerem, czy przyjaciółmi na taki warsz.tat. Dendroterapia jest dla każdego 💚


Otuleni leśnym życiem. Pocztówki z Majówki.

Było już po zachodzie słońca, kiedy wracaliśmy przez rozśpiewany drozdami las, wprost z pola, gdzieśmy na jego skraju obserwowali wcześniej lornetkami zamyślonego zająca. Już mroczno, choć jeszcze widno. Rozmawiamy półgłosem, a momentami każdy pogrąża się w myślach. W którymś momencie daję ekipie ręką znak stop, bo oto w oddali jakaś tęga sylwetka majaczy się w poprzek leśnej drogi. Szybki rzut lornetką.

– O rety, to jeleń! Ciiicho….

Dorodny byk, wielki niczym koń przygląda się nam niepewny jeszcze, co wychwyciły jego zmysły. Podziwiamy jego mocarność w lornetkach. Zwierz daje nam kilka upojnych chwil, po czym czmycha krokiem w las. Ale to nie koniec! Za nim – łania, i wychodzą kolejne zwierzęta. Każde z nich na moment zatrzymuje na ścieżce, dzięki czemu możemy je podziwiać i liczyć.

To pochód jeleni na żerowisko. Takie szczęście! Bo trzeba wiedzieć, że to bardzo czujne i ostrożne zwierzęta, trudno spotkać je samemu, a co dopiero wędrując w grupie, nie zachowując stosownej ciszy. Prawdopodobnie słyszały nas gdyśmy gawędzili na polu, dlatego ominęły je, wybierając skrót przez las. Nie mogły wiedzieć, że i my będziemy wracać. A ja nie mogłem wiedzieć, że akurat tamtędy pójdą. W tym samym momencie na pola które przed paroma minutami opuściliśmy, zajeżdża traktor, zaczynając świecić i hałasować. Jelenie wydają się być skonsternowane, choć nie panikują. To daje nam dodatkową ‘’osłonę dzwiękową’’, dzięki które możemy obserwować całą grupę przeprawiającą się ostrożnie przez drogę. Wnet ich sylwetki znikają w ciemniejącej osłonie gąszczy. Proszę moich towarzyszy, abyśmy odczekali jeszcze kilka minut, aby zwierzęta mogły oddalić się, i byśmy nie przeszkadzali im my swoim przemarszem. Jestem poruszony, bo znów wiem że doświadczamy sedna magii, którą wyreżyserowała moja Dusza, wespół z Przyrodą, Drzewami i pewnie zwierzakami też. Jak wiele zdarzeń musiało spleść się w czasie, abyśmy my się tu znaleźli? Gdybyśmy ruszyli w powrót trochę później lub wcześniej, minęlibyśmy się… Jakby chciała/y zrobić wszystko, aby goście zapamiętali na długo tą wyprawę, i jeszcze wrócili…

Kiedyś myślałem, że trzeba wszystko planować. Zwłaszcza taką wyprawę, bo przecież powinien być jakiś program… I owszem, jakiś szkic dobrze gdy jest. Myślałem, że trzeba znać dokładnie miejsca i godziny przechadzek zwierząt, tajenka w lesie i na polu, oprowadzać kogoś po kniei. Ale to nie ja jestem tutaj reżyserem, lecz co najwyżej asystentem.

Potem nauczyłem się to puszczać, widząc jak wiele wspaniałych momentów wydarzało się poza planem właśnie. Można rzec, że te chwile były zawsze sednem wędrówek i opowieści. Dziś, gdy ktoś pyta mnie: Dokąd idziemy? Jaki mamy plan? O której dotrzemy do…? Odpowiadam szczerze: Nie wiem. Poprowadzą nas drzewa, ptaki i większe zwierzęta. Bo gdy musisz się zatrzymać widząc na polu rodzinę buchtujących dzików, nadłożyć kawał drogi aby je obejść i nie spłoszyć, lub zaczekać godzinę aż towarzystwo zechce pójść dalej – czyż nie jest to prowadzenie? Gdy Kasztanowiec lub Klon przywoławszy Cię pod swój pień, uruchomi lawinę doznań, przepływu i wzruszeń – kto tu tak naprawdę ‘’dowodzi’’ wyprawą? 🙂

Aneta i Edyta przyjechały na Majówkę Wędrowną z Piły. Aneta już drugi raz wzięła udział w moim warsztacie, najpierw w stacjonarnym – teoretycznym który prowadziłem miesiąc wcześniej w pracowni MOC DOBRA w Puszczykowie.

Rozdawałem wówczas vouchery ze specjalną zniżką. Jej przyjaciółka, Edyta jak się okazuje już od 2018 czyta mojego bloga i dopiero dziś… Jakie to niezwykłe. Nie wiem co się dzieje, mnóstwo ludzi ostatnio i mówi mi, ‘’Hej, ja czytam Cię już od paru lat i zawsze chciałam przyjechać’’. Dzieje się to w momencie, kiedy myślałem aby poprzestać, że już nikt tego nie czyta i nikogo to nie obchodzi…

Serce rosło widząc u niektórych przygotowane notesy, w których długopisy notowały moje słowa lub własne myśli usłyszane pod drzewami. Bo trzeba wiedzieć, że Drzewa robią przestrzeń ‘’do słyszenia’’. Nie zawsze jest tak, że mówią same z siebie, niekiedy po prostu umożliwiają nam usłyszenie głosu duszy, podświadomości, pomagają dojść słowom i emocjom do ekspresji, wyciszając głowę od nadmiaru bodzców. I nie jest łatwo to rozróżnić. Powiedziało mi drzewo, czy może sam odczytałem informację płynąca z mojej podświadomości? To nie aż tak istotne. Ważne, że wychwycisz i pójdziesz za tym.

ŚWIERKOWA PIERWOTNIA

Są takie miejsca w Puszczy, gdzie czas i żywioł urządza przestrzeń w rytmie chwil gasnącego reliktu. To wiatrołomy. Poprzetykane wpoły i wzdłuż zwalonymi pniami uroczyska, niekiedy trudno dostępne, zapadłe, pogrążone w czeluściach boru. Niełatwo do nich trafić. Z wydartej ziemi zioną ku oczom tajemnicze wykwity wykrotów. Uschnięte kikuty gałęzi, prężące się na sztorc, przypominają żebra wieloryba, wyrzuconego szczątkami na brzeg oceanu. Niebo spogląda błękitem wprost pod sekrety świerkowych chojarów, oświetlając słońcem tą naturalnie powstałą polanę. Magiczny fragment, ptasie tajenko i jednolity, pulsujący zwalniającym oddechem spokój…

Tu właśnie zatrzymują się Wędrowcy. Dobrze tam odpocząć. Można położyć wygodnie strudzone dziwiganiem toboła plecy, na którejś z leżących kłód, można zdjąć buty i dać odpocząć stopom w chłodzie zielonego mchu. Wydobyć z plecaka druma, a z niego kojące, wpasowane pulsem w okalającą przyrodę, miękkie i czułe dzwięki. Wreszcie, otworzyć ucho i spotkać się z mową lasu. Spośród wysokich, wibrujących pisków tudzież zawołań, zapoznać z całą czeredą ptasich mikrusów. W koronach uwijają się ledwie widoczne mysikróliki, podszyt plądruje rudzik, a do pod wywalone sploty korzeni zagląda co i raz ciekawski strzyżyk. Przewijają się też raniuszki, no i nie brak też sikorek.

Delikatne granie na kojącym tank drumie, przytulanie sędziwych dębów, topól, i wierzb, bliskie spotkania z dzikimi zwierzętami, westchnieniach zachwytów przy obserwacjach ptaków przez lornetki. Ciepłe energie muskane dłońmi ponad korą, szemrzące przesłania i wołania ciekawych drzew, sarny, zające, dzięcioły, mysikróliki, świeża zieleń ziół i zniewalające aromaty kwitnących czeremch, tudzież jabłoni… Taka była nasza Majówka Wędrowna. Dziękuję przybyłym gościom. Za to zaufanie i otwarcie, które jest dla mnie najpiękniejszym uhonorowaniem wszystkich przekazywanych Wam wieści ❤

👁 Przez cały maj prowadzę takie Majówki Wędrowne. Zieleni się i robi coraz cieplej. Są wtedy słowiki, które bajecznie czarują nam pieśniami wieczorne powroty, najpiękniejszymi wśród ptaków nutami. To raptem 2-3 tygodnie, kiedy można usłyszeć ich nocny śpiew, a następna okazja znów za rok 😮

Zapraszam Cię szczególnie jeśli poszukujesz relaksu, delikatnie aktywnego odpoczynku, albo zanurzyć się w leśnych arkanach pod czułą opieką Drzew Mocy. Zapraszam na zetknięcie serca z pradawną dzikością, drzemiącą pośród wykrotów i pod konarami. Zapraszam na zanurzenie we wrażliwości, która pomoże Ci odkryć piękno w dobrze znanych miejscach, na spojrzenie uważności które pozwoli zachwycić się i dostrzegać subtelność tętniących połączeń na styku spraw świata ludzi i zwierząt. A jeśli chcesz popracować ze swoimi tematami, przy energetycznym wsparciu drzew, czy po prostu posłuchać gawędy z ciekawostkami o życiu lasu, również znajdziemy na to przestrzeń. Wolne terminy na maj i czerwiec.

✅ Kontakt, zgłoszenia, zapytania:

➡️ czeremcha27wp.pl

Do zobaczenia w lesie 💚





Wrażliwość jest naszą siłą. Męskie warsztaty w lesie.

~ ‘’ Z całego serca polecam wyprawy z Sebastianem. Jako że na tym turnusie jestem mężczyzną, polecam je szczególnie moim braciom. Kobiet nie trzeba namawiać na tego typu wydarzenia. One czują więcej i widzą że nadchodzą zmiany. Chłopy, jeśli chcemy dotrzymać im kroku, pogłębianie kontaktu z Matką Ziemią jest najlepszą metodą. A Sebastian jest doskonałym do tego pomostem. ‘’

To kilka słów zamieszczonych na facebooku Szepty Kniei od Kamila, który gościł u mnie jeszcze w kwietniu. Nie wiem co to ma znaczyć, ale zawsze gdy odwiedzają mnie mężczyzni, pogoda szaleje. Z Kamilem kryliśmy się na ambonie przed burzą gradową, i to niejedną. Gdy jechał do mnie Rafał, mocno padało, a gdyśmy zaczęli wędrówkę, wnet trzeba się było chować przed wichurą i deszczem w polnej kępie. Dla mnie znaczy to tylko tyle, że wyprawę prowadzą żywioły, a my podążąmy spójnie za tym, co się wydarza. I to lubię w tych naszych męskich wyprawach. Pada? To ch…. 😃 Poczekamy. Nikt nie marudzi. Każdy wyciąga kapotę, pelerynę czy co tam ma, i albo brniemy przez pole smagani bezlitośnie, albo zaszywamy się gdzieś w krzakach na godzinkę milczenia lub kwitnącej gawędy.

Zawsze mocno mnie porusza, kiedy na warsztaty dendroterapii przyjeżdżają mężczyzni. Którzy chcą nauczyć się rozmawiać z drzewami, lepiej je czuć i rozumieć. Ktoś zapyta, a po co im to? Chłop to ma drzewo rąbać, a nie tulić…Pomyśleć można. Owszem, to i czasem też 😉 To, że więcej czujesz, postrzegasz, potrafisz sobie zaufać, odebrać emocje drzewa, pomaga następnie w codzienności – utrzymać higienę energetyczną, zadbać o swoje granice, ale najbardziej otworzyć na emocje ludzi z którymi się komunikujesz, lepiej ich zrozumieć. Po prostu, to czego nauczysz się z drzewem, przekłada się także na relacje międzyludzkie. Stajesz się wtedy tym, kim tak naprawdę jest każdy z nas – Empatą, którego z jednej strony niełatwo zwieść, jednocześnie otwartym na cichy puls informacji, wirujących wokół Ciebie, czy bliskich. W ten sposób Drzewa uczą nas komunikacji przez przestrzeń Serca. Dla mnie to męskość właśnie, jaka się najpiękniej przejawia. Następnie te jakości możemy przenieść na grunt relacji partnerskich, przyjazni, rodzinnych…

Wierzba poza światem, ukrywająca w polnej kępie wśród olch pyta na wstępie dosadnie – po co tu przyszliście, Wędrowcy?

– Po więcej siebie wierzbulu, odpowiadam Drzewu.

Wyprawę przygotowałem jak zawsze: Lornetki, druma na koncert relaksacyjny, szlaki i ciekawostki. Rafał na początku mówi, że interesują go tylko Drzewa. Oho myślę, konkret chłop. Chodzmy zatem. On po szamańsku zaczarował pogodę, która od popołudnia towarzyszyła nam już bez deszczu. Zaczęło lać dopiero, gdyśmy zajechali z powrotem pod mój dom… Człowiek potrafi zdziałać wiele. Pamiętam jak samemu wywoływałem podobne zjawiska, pragnąć ulżyć w suszy moim kochanym drzewom. I działo się. Przyroda lubi współpracować z ludzmi, to jej pierwotna natura, której rolą jest dawać obfitość. Współpracować, ale na jej zasadach. Z cierpliwością, pokorą, i przede wszystkim – czystością intencji. Rafał opowiada, jak na jednym festiwalu w którym uczestniczył, połączeni dłońmi ludzie wywoływali rozpraszali chmury w ledwie kilka minut.


No i poszli. Przez pola, lasy, aleje, uprawy i poletka. Do kęp, zarośli, w chaszcze, i olszyny. Do klonów, dębów, wierzby, brzozy i świerków. Podziwiam jak Rafał dobrze czuje drzewa, niemal błyskawicznie nawiązuje z nimi połączenie, a nasze odczucia pokrywają się. Klon Kostur wita wylewnie i cieszy się od razu, pod nim spędzamy najwięcej czasu. Pod brzozą, gdzieśmy schronili się od deszczu, gość widzi opiekuńcze dłonie wyciągające się ku niemu. U dęba Wojciecha, Opiekuna Miedzy, natomiast przepada mi na długo pochłonięty, ‘’przyklejony’’ do pnia, gdzieś daleko świadomością pogrążony… Wiem, że dąb pracuje w jego polu energetycznym, przekazując wprost do Duszy swoje uniwersalne prawdy, pramądre jakości, uzupełniając o nie ciała subtelne Człowieka, który przyjechał spotkać się z drzewem, z tak daleka. Wiem, że mam nie przeszkadzać, i mogę zająć sobą. Popijam wtedy świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy, który zabrałem na wędrówkę. I u mnie spore zmiany. Kto by pomyślał, albo czy sam bym uwierzył w to jeszcze rok temu, że będę w stanie prowadzić wyprawy na samym soku?

Kiedy mój Wędrowiec powraca z drzewnej krainy niebytu, pytam o to, co się zadziało.

– Serce, czułem serce, cały czas tam – mówi przejęty, z nieco nieobecnym wzrokiem. Ja się uśmiecham ‘’pod wąsem’’, bowiem wszystko to, pokrywa się z przesłaniem, jakie otrzymałem od tego dęba prawie 2 lata temu. Niebawem je odczytam, a potem zagram relaksacyjny koncert, który lekko uśpi mego towarzysza. Podczas gry, Dusza się cieszy. Ugładza, splata i harmonizuje to, co pobudziła ognista energia dębu. Nowe jakości spaja w powszedniość.

Drzewa tworzą swoje społeczności, cywilizacje, nawet rzekłbym – miasta. Spójrz na topolę czy świerka podziurawionego zawziętą pracą dzięcioła – czy nie przypomina Ci to piętrowego blokowiska? Trudno znaleźć niezamieszkałą szczelinę. Każde z gatunków drzew, inną bierze na siebie rolę, w tym procesie tworzenia. Oto smukła brzózka, co życie swe składa w ofierze na terenach jałowych i suchych, aby swym próchnem przygotować glebę dla innych, bardziej wymagających gatunków: Klonów, dębów, lip. Dęby na barki swoje biorą wojowanie z żywiołem, chroniąc słabsze drzewa przed potęgą wichru, dopóki te się nie wzmocnią. Lipy wabią dobre owady, i leczą pieśniami. Olchy strzegą wód i bobrom się kłaniają. To stadia, etapy, a każdy gatunek drzewa ma tu swój okres świetności, epokę w której on ‘’dominował’’ będzie.

Oto wiatr – selekcjoner, niczym wilk dla jeleni, dba aby tylko najsilniejsi w korzeniach, stworzyli dom dostatni dla wszystkich gatunków pod zielonym dachem. Człowiek te procesy nieustannie zaburza, próbuje poprawiać, przyspieszyć lub stłamsić. Zagarnął nie tylko pola, i nie zadowolił się tym co wyciął. Również lasy traktować próbuje jak swych kartofli uprawy, wyganiając zeń jego mieszkańców, hałasując, pryskając, ścinając, wywożąc nawet martwe drewno, które zatrzymuje wilgoć i chroni przed pożarem. Kawałek takiej kory oglądany z mchem pod lupą – jak rafa koralowa tętni. Las dąży do doskonałości, zdrowia i siły. Jej trzon stanowi różnorodność gatunkowa. To co my widzimy na dany moment, lamentując nad choćby gradacją owadów, to zaledwie wycinek w dziejach jego zmian. Dla lasu to drobnostka, ot jeden z jego mechanizmów leczniczych. Gradacja jest błogosławieństwem. To ongiś prastare cykle. Wypiera / koryguje błąd człowieka, który nasadził gdzieś powiedzmy samych świerków sobie na deski, w miejsce wyciętych lip, grabów, leszczyny. Na gradacjach korzystają drapieżniki: sowy, kuny, lisy, łasice, dzienne ptaki drapieżne, kiedy np w dużych ilościach pojawiają się myszy. Podobnie drzewa, owocując obficie w latach nasiennych, a zwierzęta żerujące na tych owocach potrafią wykarmić znacznie więcej potomstwa, lepiej poradzić sobie z zimą. Knieja przemienia się przez setki lat, tysiące, a wciąż trwa. Niemal nic nie jest w stanie jej trwale zniszczyć. My dziś patrzymy na te procesy, i uczymy się od nowa, tej współpracy, próbujemy zrozumieć ‘’zawiłe’’ zależności sieci życia. Tych pierwotnych Puszcz, gdzie jeszcze możemy to obserwować już coraz mniej. Tam, gdzie jeszcze pierwociny dawnych sił próbują coś tworzyć, tłamsimy przemiany, urządzając lasy pod dyktando naszych wyobrażeń. To agresywne, dominujące podejście przenosimy i na pola uprawne, ogródki przydomowe, czy nawet nasze ciała, wymagając, rozkazując, próbując na nich wymusić.

Momentami wyrzucam z siebie ciągi zdań jednym tchem…

(…….)

Z kolei Kamil przyjechał z niedalekiego Złotkowa. Miejscowość blisko mnie, choć nigdy tam nie byłem. Odnalazł mnie poprzez inicjatywę ‘’Las na Zawsze’’, którą opisywałem w swojej książce. Jej celem był wykup lasu – ziemi, aby stworzyć tam miejsce bezpieczne dla zwierząt, i przyjazne ludziom dla edukacji i obserwacji. Ostatnio jakiś wysyp osób, które ‘’czytają bloga od lat’’, a mieszkają w mojej okolicy. I odzywają się, przyjeżdżają. Razem odkrywamy Krainę Szeptów, a Goście uczą się patrzeć na znane latami miejsca, w sposób wrażliwy i świadomy. Taki czas. Wnet okazuje się, ile polne zarośla, rowy czy miedze kryją sobie opowieści. Gdy podążasz na nich z duszą / żyłką tropiciela, wnet wiele odczytasz.


Spoglądam za siebie, a tam czysty granat. Wyłania się z nad lasu. Sunie przez pole.Wznosi się, gęstnieje, i pędzi w naszym kierunku. Potężnieje w sekundach. Momentami nawet się błyska. To burza – nawet nie wiadomo jaka. Zaczyna lecieć deszcz, grad, płatki śniegu.

Mordor – rzecze z uśmiechem Kamil, mój dzisiejszy towarzysz wędrówki. Wiatr przybiera na sile.

I nici z postoju pod drzewem, a właśnie miałem czytać wiersz od Dęba Wojciecha. No nic. Pędzimy do najbliższej ambony, aby tam przeczekać cały sztorm. Bije gradzina i sypie bielą. Pamiętam, że jakoś ‘’ufając’’ nie zabrałem tym razem z sobą niczego przeciwdeszczowego. Za to Kamil wziął dwie kapoty. Co za synchronizacja ❤ Wędrowcy zawsze działają z duchem intuicji.

Mimo, że delikatnie przemarzam, podoba mi się. To już druga ‘’nasza’’ burza dziś. Nikt nie narzeka. Nikt nie chce wracać. Wyprawa. Jej przebieg reżyseruje przyroda. Prowadzą ją ptaki, drzewa, i żywioły. Widoczność ledwie szarawa. Siedzimy tedy w czatowni gawędząc, jedząc, i okrywając się płachtami. Typowa kwietniowa pogoda, jak dawniej bywało często. Niektórzy już odwykli. Ja pamiętam. I dlatego mnie nie dziwi.

A po wszystkim… Nadciągnęły one. Wspaniałe mammatusy. Płyną dostojnie, dumne i eteryczne, pośród burego morza kłębiastego pospólstwa. Widywałem wcześniej takie chmury na zdjęciach, ale nigdy na żywo. Coś niebywałego. Przypominają trochę bąbelki. Suną tak prędko. Ulotny czar kwietniowej pogody. Zadymka przetoczyła się, pożeglowała nieść impet i przerażenie ponad kolejne wsie. Tu rozbłysnęło słońce. Wnet rozśpiewały się ptaki. Granat sprzęgł koloryty z bujną zielenią sponiewieranej oziminy…

🌳 PUENTA: Drzewa nie zawsze dają nam przesłania. Nie napierają na rolę mentorów czy nauczycieli. Same nie szukają wiedzy na zewnątrz, choć cenią sobie kontakt z ludzmi, gdyż to je rozwija, i przypomina uśpione umiejętności. Po prostu, tworzą energetyczną przestrzeń, cichą i sprzyjającą, gdzie możesz usłyszeć głos własnej Duszy, czy Podświadomości, stamtąd otrzymując dla siebie wskazówki. Obnażają zasłony i docierają do prawdy, konfrontując nas z nią. Są tylko jakby szamanem, który tylko stwarza sprzyjające miejsce do odkrywania naszych prawd i potrzeb.

Dużo burzliwych dyskusji jak same żywioły, nieco wzruszeń jeszcze skrywanych przed sobą, pętle spokojnych rozmów, przypowieści, ciekawostki, ciepłe i wyrozumiałe spojrzenia, zaskakujące zwroty akcji i moc leśnych ciekawostek, podsycanych esencją wzajemnej serdeczności. Takie to były nasze męskie warsztaty pracy z Drzewami Mocy.

🧝‍♀️ Kochane Kobiety! Bo do Waszych wyrozumiałych Serc kieruję taki apel. Możecie przysyłać do mnie swoich mężów, partnerów, braci, synów, kuzynów, ojców i Waszych męskich bliskich. Bo wiemy, że z chęcią u nas różnie bywa, sam potrzebuję niekiedy za uszy być pociągnięty, aby coś dla siebie dobrego zrobić 😉 Taka to już chyba specyfika naszej energetyki. W każdym razie, zaopiekuję się nimi najlepiej jak umiem podczas Dnia Wędrownego, pełnego w odkrywaniu pierwiastka męskiej twórczej i opiekuńczej wrażliwości, z nauką troski, współodczuwania, bliskości z życiem, tudzież pielęgnacji wartości ducha w sobie. Nie wiem co się z nimi stanie, ani ile podejmą do siebie z drzewnych nauk. Ale obiecać mogę że powrócą do Was nieco inni, bogatsi o nowe jakości w Duszach i energii, którą odczujecie w codziennych relacjach. Można nawet zamówić u mnie na prezent urodzinowy taką wyprawę!

Zapraszam do kontaktu. Napisz, zapytaj o wolny termin.

czeremcha27@wp.pl

792 566 426



W Boże Narodzenie, poszli nocą do lasu…

Co można robić w pierwszy dzień świąt? Siedzieć w skarpetach wełnianych i grzać się przy kominku, śpiewać kolędy czy siłować z resztkami wigilijnych potraw – no można!
Czasy długotrwałych mrozów, kopnych zasp i śniegowych dywanów zda się minęły bezpowrotnie. Odkąd pamiętam fascynowały mnie wigilijne opowieści, pełne trochę tradycji, zwierza, zapachu siana przy paśniku, podchodu i przygód. Uwielbiam w nich uczestniczyć i snuć własne. Bo zawsze warto iść nocą do lasu.

Zabrała mnie tam Ania z MOC DOBRA. Przyjechała podekscytowana, zrelaksowana i pełna uśmiechu. Opowiada, jakie w kniei dzisiaj cudne, szare mgły, jak mroczno i tajemniczo, wilgotno i ponuro. Przede wszystkim spokojnie. Ludzie w domach, z bliskimi, przy prezentach, sałatkach i ciastach. Po raz pierwszy odważyła się na samotną włóczęgę po zmroku. Słucham i puchnę z radości. Bo tym razem to ja zostałem w skarpetach przy zapiecku. Odbyliśmy razem już wiele wspólnych wypraw. Bywało przy księżycu i w ciemny nów. Przez lasy, pola, bagna i łąki. Pamiętam jak się bała i… mocno ściskała za rękę. A teraz terkocze, opowiada, przeżywa, a ja uśmiecham się ‘’pod wąsem’’ – wielomiesięczne oswajanie z nocną knieją przyniosło efekt. To pokłosie wszystkich naszych wycieczek, na które dzielnie przyjeżdżała, zawsze pełna ciekawości i otwartości. Niesamowite jakie zmiany przynoszą w ludziach te Księżycowe Warsztaty. Choć robię je niemal każdej pełni księżyca i można się zgłosić, nie każdy decyduje się aby być co miesiąc.
Dla niektórych, jedna nocka w lesie to już za dużo. I niejako to rozumiem.



Za oknem szara, przytulna knieja, w pierwszy dzień świąt. Mami wędrowców oparami ulotnych zjaw. Złudzi majakami cieni. Zasłona gęstnieje w milczeniu. Gdzieś tam w mrocznych czeluściach, przemyka się mgnienie życia. Ostatni moment na wyjście z lasu. Albo wejście.

Jak się domyślacie, wiele nie było trzeba, aby mnie namówić. Minęło parę godzin domowego krzątania i znów byliśmy w kniei w środku nocy, już razem.

Pogoda zdążyła się zmienić. Zawiesiste mgły ustąpiły z wolna miejsca gęstniejącym deszczom. Rzęsisty. Pięknie. Boże Narodzenie a my w lesie. Podążamy błotnistą drogą, która prowadzi nad tutejsze jezioro. Byłem tam raz zimą i latem. Było gwarnie i ptasio. Teraz jest sennie. Na pozór ciemnica, choć oko szybo łapie szczegóły, odróżnia kontrasty, wychwytuje odcienie. Podążamy wąską ścieżką nad brzegiem jeziora, pełną niewątpliwie malowniczych widoków, uskoków, zapadlisk, chaosu pni i pracy żywiołów.

Ale jest deszcz. Wszechobecny. On tutaj nadaje ton. Jego pogłos wypełnia przestrzeń. Zagląda, wlewa się wszędzie. Wciska pod wykroty. Przez konary, korę, ściółkę, patyki i liście, sączy się odwieczna znana wędrowcom pieśń natury. Stukot i szmer. Zaglądam i ja do tej ściółki pod oślizgłe kamienie. Podchodzę do szuwarów. Przykładam ucho do mokrego mchu i szorstkiej kory drzew. Przykucam nad jeziorem. I wszędzie jest deszcz. A raczej jego odgłos. Ale jaki inny! Inaczej brzmi na śliskiej tafli lodu, odmiennie uderza o lustro wody. Jeszcze inaczej w kępie sitowia, czy na zmurszałych liściach. Rozróżniam jego subtelne tony, dialekty. Można będąc tutaj, całkowicie oddać się tej melodii. I skupić tylko na tym. Popłynąć jak ona.  Jeden las, a tyle wrażeń! Jedno ucho. Jedna ulewa.
Dlatego warto było tu przyjść.


 
Dusza jest zachwycona. Tyle lat na świecie, tyle minionych ulew, burz, słot… a na nowo odkrywamy, zwyczajny, codzienny deszcz. A może nie zwyczajny. Jest przecież 25 grudnia. Wszystko powinno drzemać spowite kołdrą białego puchu.
Ten deszcz, wieszczy zmiany dla świata.

Z szemrzącej kaskady dźwięków, przenika przez czapkę dojmujący, głęboki dźwięk. Echo osiada gdzieś daleko, a może wytłumiają go powodzie kropel. Przypomina po prostu… wycie. Moja fantazja pragnie wierzyć, że to młody, samotny wilk. Odgłos powtarza się jeszcze cztery razy, po czym nie słyszymy go już więcej.

– Słyszysz to wycie…?
Pytam podekscytowany.

– Nie, i NIE CHCĘ SŁYSZEĆ!
odpowiada spłoszona Ania. Chyba zapomniała, że w Wielkopolskim Parku Narodowym, występują też wilki.

Im głębiej i dalej w knieję, tym bardziej się ożywiam. Robię się wyrywny. Niesie mnie. Czuję się dzisiaj trochę tak, jakbym to ja brał udział w wyprawie, prowadzonej przez siebie. Zaopiekowany i bezpieczny jak gość. Na nowo odkrywam zapachy, odgłosy, cieniste widoki i ich uroki. Mogę w pełni oddać się przeżywaniu. Dobrze czasem poddać się czyjemu prowadzeniu. Wymijam poskręcane pnie i „zdradliwe” korzenie, nawilgłe, jarzące leniwym, oślizgłym poblaskiem. Nie są dla mnie tajemnicą. Trochę, jakby świeciły. Dziwię się, że aż tyle widzę. Dostrzegam nawet brąz pomiędłych liści pod butami i wokół. Jest grudniowy nów, najczarniejsza z możliwych pora. Jelenie, dziki, kuny, lisy, sarny, jenoty, daniele, i wilki… Pomyśleć, że to wszystko jest gdzieś tam pochowane, czai się w mroku. Przemierza czerniejące oddale.

Ania prowadzi. Jest skupiona, uważna i trochę spięta. Powrócił niepokój, typowy dla nocnego przemieszczania przez las. Czuję to. Pytam. Powiada, że temu, bo musi ogarnąć przestrzeń, tzn. aby nic się nikomu nie stało. A to można władować się krzaki, zlecieć ze zbocza, poślizgnąć na korzeniu czy po prostu zaskoczyć jakieś zwierzę, które nagle ruszy i przestraszy.

Grunt jest miękki i niepewny. No tak. Ja zupełnie wypuściłem zmysły i pogrążyłem w byciu. Chłonę. Co nie znaczy, że jestem nieobecny. Przeciwnie. Wiem, że wykryłbym z wyprzedzeniem zwierza w gąszczu i każde inne zjawisko. Nie mogę jednak zbytnio prowadzić, bo to nie mój teren.

Szkoda, że Ania nie robi terapeutycznych wędrówek, w ramach swoich zabiegów. Ma wszelkie predyspozycje, zna tutejsze lasy jak kieszonkę, wie gdzie i kiedy spodziewać się dzików, danieli, jeleni czy lisa. Zna ich nory, legowiska, tajenka, uroczyska. Ma zaprzyjaźnione drzewa. A może to ma być moja rola. Wciąż jestem tu zapraszany.

W którymś momencie wybiegam do przodu, niesiony nagłym porywem ciała – chcę wyminąć w skoku leżącą kłodę. FloYo drga i podskakuje osadzając mój zapęd w miejscu i drży..

– Co jest??

Nic, chciałem tylko żwawo wyminąć konar… mówię.
Nie rób mi tak – jest solidnie przestraszona. Widzę, że trudno jej pogrążyć się 
Tak – ten, kto idzie przodem, ma najgorzej. On się pierwszy potyka, przyjmuje na twarz gałęzie, to przed nim skacze spłoszony zwierz.

–  Ja pójdę przodem
– proponuję.
–  Ale nie znasz drogi nie wiesz gdzie skręcić.
– To nic. Będziesz szła tuż za mną, skorygujesz w razie co. Ścieżki nie zgubię.

Zamieniamy się rolami, teraz ja prowadzę i wiodę prym duktem. Wnet czuję jak jest inaczej. Gdy szedłem z tyłu, moja uwaga jakby bezwiednie rejestrowała ruchy osoby przede mną, dopasowując kroki i pływ ciała, do tego co widzi. To znaczy, samoistnie naśladowała i sprawnie wymijała doły, korzenie. Choć Ania się potykała, moje ciało bezbłędnie omijało napotykane pułapki. Nawet nie musiałem być uważny – dalej studiowałem swobodnie wzrokiem dalekie pnie, drzewne sylwetki i prześwity. Jakie to niesamowite! To też dla mnie nowość. Gdy ja prowadzę ludzi w lesie, idziemy głównymi drogami, tak, że nie trzeba zbytnio uważać.
To jest ta swoboda, gdy ktoś przewodzi. Teraz już czuję, że momentami się ślizgam i trafiam niespodzianie na twardzizny wypustów korzeni. Trzeba iść inaczej, bardziej świadomie.

Zmierzamy do jednego bardzo przyjaznego dębu, który żyje tutaj na skraju jeziora. Po to chodzi się nocą do lasu. Nie tyle dla zwierząt, co dla drzew. Dąb ma na imię Kong, i jest strażnikiem akwenu. Rośnie na jego skraju. Szlak nad jeziorem jest mozaikowy, choć w ciemności wszystko wydaje się podobne.

Deszcz wędruje obok. Podąża, nieustannie zmieniając ton swojej melodii.
Słychać te zmiany, gdy się przemieszczamy. Inaczej w młodniku, inaczej na olchach, jeszcze co innego w sośninach. Puls zmienia się. Jak litania, szeptana w ciszy kapliczki. Jak najlepsza medytacja.



Nagle wyrasta przed nami. Rozłożysty, strzelisty, delikatny i silny zarazem. Ania się przytula. Do niego. Znają się już długo. Dębów jest tu trzech i są do siebie podobne, ale pamiętam, że właśnie jego wskazałem latem do kontaktu. Tak zrodziła się zażyła przyjazń. Drzewo jest wyrozumiałe i opiekuńcze, jakby bardzo dobrze znało ludzi, wiedziało z jak zawiłymi sprawami się mierzą. Ja też od razu odbieram na sercu falowanie przyjemnego ciepła – zanim zdążyłem cokolwiek opowiedzieć, się przywitać. A może to powitanie właśnie. Ostatnio z drzewami mam tak, że za wiele nie mówię, jak i nie słyszę. Wszystko dzieje się szybko przez czucie i porywy w sercu. To dla mnie nowy język, którego brzmienia się uczę. Ale jest ponadwymiarowy i wszechczasowy, właściwy i znany wszystkim czującym istotom. Można nim rozmawiać z człowiekiem, zwierzęciem, rośliną. Przekazuje więcej niż słowa. Od razu prawdę, intencję, zamiar. Drzewu nie trzeba opowiadać. Ono wie, z czym przyszliśmy. Od razu działa. Czuję, że robi się jakoś inaczej. Spokojniej. Napięcie u Ani schodzi, jakby gdzieś się rozproszyło. Gdy nasze oczy się spotykają, mówię… A może mówi to drzewo.

Wiersze deszczu dotkną Duszy
Aby mury strachów skruszyć
Już Ty nie bój się niczego
Nic Cię tu nie spotka złego
Dęby Wam rozjaśnią drogę
Ścieżkę ciemną przejść pomogę
Spójrz jak błyszczy się jezioro
Tą tajemną, nocną porą
I choć gąszcze mrok przesłania
Niech się już nie boi Ania
Bo opieka mieszka tutaj
Ten ją znajdzie, kto nie szuka
A że do nas, tu przyszliście
Mokre pnie, przytuliliście
To i nią otrzymaliście
Niech wędrówka Wam jest błoga
I najprostsza wiedzie droga


Szept kończę wzruszeniem. Coś się zmieniło. Wokół jest jakby promiennie. FloYo też uśmiechnięta, swobodna i rześka. Rozglądamy się wokół.

– Widzisz jak tu jest jasno? – mówię zdumiony.

Ania też się dziwi. Wszystko widać.  Szaro – biaława poświata wypełnia powietrze, podświetla kontury, sylwetki i kształty. To jakby drobinki zawieszone w eterze, ale nie mgła. Nagle wszystko zdaje się być bezpieczne jak za dnia. Widać to zwłaszcza z krawędzi jeziora, na której jesteśmy. Jeden brzeg jest prawie czarny, drugi niemal świeci. I to ten, którym szliśmy. Jeszcze przed chwilą wszystko wydawało się ponure i skryte.
Dęby zrobiły coś z przestrzenią, albo poprawiły nam oczy. W każdym razie teraz mam wrażenie, że widzę jeszcze więcej, choć poprzednio nie było źle.

Pożegnani z Dębem ruszamy w drogę powrotną. Ania prowadzi dziarsko ścieżką. Pełna otuchy i zręczności. Ledwo za nią nadążam. Ostatni fragment trasy jest nieco zagmatwany – to stromo pod górę, to w dół. Ale idzie się gładko. Niemal się nie potykam. Jedynie błoto jest śliskie. Dostrzegam doły i zagłębienia. To naprawdę niepodobne w lesie i wie każdy, kto nocą w nim szedł. Poskręcane korzenie oplatające zbocze świecą i jarzą niby podświetlone srebrem księżyca. Trochę jakbym miał oko żbika – wychwytuję najmniejsze błyski wilgoci.
Ania opowiada, że powieź, z którą pracuje w ludzkim ciele, przenika wszystko. Wszyscy jesteśmy nią połączeni. A może ona obejmuje też grzyby i korzenie? Może są tylko jej inną formą? I czego my tutaj doświadczamy? Pytania.

Ulewa przybiera na sile. Po łąkach ścielą się parujące mgły. Przenikają chyłkiem przez zagajniki. Niemal zupełnie przemoczeni wychodzimy z kniei żegnani jej pluszczącą mistyką. Oboje znacznie spokojniejsi niż przed początkiem spaceru. Szczęśliwsi. I zdecydowanie sobie bliżsi.

Warto było iść nocą do lasu. Puszcza. Tu każdy odnajdzie swój strach, i odwagę zarazem.

______________________________________________________
______________________________________________________

Hej Czytelniku! To starsza opowieść z zeszłego roku. Obecnie nie zamieszczam już opowiadań na blogu. Ogromną większość nowych tekstów publikuję już WYŁĄCZNIE w naszej facebookowej grupie PRZYJACIELE KNIEI. Trafiają tam opowiadania, ciekawostki, filmy, drzewne przesłania i wiele innych. Jeśli masz ochotę przeżywać te wpisy, mieć do nich dostęp razem z innymi Czytelnikami, serdecznie Cię tam zapraszam:

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność, którą muszę jakoś finansować. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej prenumeraty bloga. Teksty w niej publikowane, w ogromnej większości nie pojawiają się na blogu i są dostępne tylko tam. Obecność w niej daje Ci bardzo konkretne zniżki na nasze kniejowe wyprawy i wszystkie warsztaty.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy. Im dłużej zwlekasz z decyzją, tym większe robią się zaległości w czytaniu 🙂

Wszystkiego leśnego!







Drzewo zawsze Cię znajdzie i sprowadzi do siebie. To, które szukało Cię od dawna.

Jadąc starą poniemiecką trasą przez las w kierunku Puszczykowa, pamiętam że z pozycji pasażera minęło mnie kątem oka ogromne, rosochate, lekko pochyłe drzewo. Potężne i dostojne. Impuls zadygotał aby się zatrzymać, lecz nie był to plan na naszą dzisiejszą wyprawę.

Pamiętam że pomyślałem wówczas: Co za piękny okaz! Jaka szkoda, że dziś do niego nie pójdziemy… Puściłem myśl z nutką żalu w głosie.

Do Puszczy wchodzimy zupełnie od przeciwnej strony, szukając dla siebie okruszyn spokoju. Jest błękitna niedziela, dzień spacerowy. Mnóstwo ludzi. Mnie gna przed siebie. Byle dalej, zejść ze ścieżki, wgłębić się w las, z dala od kolorowych kurtek i innych spacerowiczów. Myślę, każdemu to bywa potrzebne.

– Dziś Ty prowadzisz – Mówi do mnie Ania. Z niejakim zaskoczeniem przyjmuję jej propozycję – w końcu jestem tu drugi raz w życiu, nie znam tutaj szlaków, kierunków, zakątków. Ale ok. Chodzmy. Puszcza jest rozległa. Do zachodu słońca jeszcze dużo czasu. Mając zupełnie różne ‘’preferencje wędrowne’’ szukamy dzisiaj kompromisu. Ona lubi rozległe wnętrza kniei i cały czas w zaroślach, mnie jednak częściej ciągnie na skraje lasów i w pola. Dawno nie byliśmy razem w lesie. Idę po prostu ‘’przed oczy’’ wypatrując ciekawostek, przenikając prześwity w poszukiwaniu osobliwości terenowych. Rozglądam się po drzewach. Dużo ich poległo w minionych wichurach. Odsłaniają się ziejące wykroty, ukazując też gliniasto – piaszczyste podłoże, które nie może w takiej fakturze utrzymać korzeni wystarczająco mocno. Inne tkwią złamane w pół, kolejne są nawet osmalone u dołu pnia, jakby celowo podpalone, jednak żadnych śladów by ktoś tu majstrował nie widać. Buk jest lekko otarty nieznaczną linią – to tzw ‘’listwa piorunowa’’. Drzewo oberwało skądinąd zbłąkaną błyskawicą. Wykroty są ogromne, w sam raz na schronienia dla różnych zwierząt. Całkiem możliwe, że taką jamę zajmie i pogłębi lis, jenot, czy borsuk. Albo wypełni się wodą, i będą taplać w niej dziki. Nic się nie zmarnuje.

Krok za krokiem. Z szelestem po liściach. Zrobiło się cicho. Jesteśmy tylko my, i zaciekawione ptaki. My sami jak te ptaki. Zaglądający w każdy zakamarek, niekiedy szczebioczący w podekscytowaniu na jakieś znalezisko. Przez bór niosą się werble dzięciołów czarnych, płyną jak pieśń w katedrze. Ptaki nawołują się donośnie, już zaczęły wyznaczanie granic rewirów. Bębnienie, zastępuje tu śpiew. Pierwszy postój robimy pod ogromnymi dębami, których rodzina stworzyła półświetlistą polankę, osiedlając się z rzadka na rozproszonej przestrzeni. Czujemy się jak w świątyni. Tutaj Dusze wracają na powrót z chaosu umysłu do ciał, tu rytmiczne uderzenia dzięciolich drwali, nastrajają wewnętrzny kompas na odbiór pierwotnego rytmu. Zatracamy się na kilkanaście minut. Siedzę na powalonej kłodzie jednego z dawnych dębowych stróży. Co za piękne miejsce. Gdybym miał kiedykolwiek przychodzić pomedytować, to właśnie tutaj. Oddaję powoli gorąco po marszu. Kątem oka dostrzegam na ułamek mgnienia błękitną falującą sylwetkę, coś jakby znane mi już ‘’dewy’’ drzew. Jedna z nich musi mieszkać tutaj. Istota jest spokojna, przyjaznie nastawiona. Z drugiej strony Ania już zbliża się zza drzew, po swoim odpoczynku. Fotografuje. Ja się rozglądam. Wnet dostrzegam, ciekawe jamy i dziuple umiejscowione przy nasadzie pni dębowych.

Po chwili zauważam, że niemal każdy z kilkudziesięciu dębów rosnących na tej połaci ma u dołu pnia taką ‘’rozstrzelinę’’ z większą lub mniejszą wnęką. Zupełnie jakby zeszły z jednej taśmy produkcyjnej. Jak to możliwe? Jak do tego doszło? Co uwarunkowało taki, a nie inny rozwój formy? Wreszcie, dlaczego u tylu osobników jednocześnie, i to będących w różnym wieku? Nie znajduję odpowiedzi. Przypominają mi się natomiast opowieści o skrzatach, korzystających z takich właśnie zakamarków. Może dęby po prostu trzymają tutaj dla nich takie domki? Zagadki.

A dalej napotykamy cmentarzysko. Co drugi niemal dąb, nieważne jakiej postury i wieku jest przewrócony, opowiadając historię poległych zmagań w zapasach z wiatrem. Przystajemy w zadumie nad omszonymi olbrzymami, których konary zamiast piąć się pod niebo, przykrywają ziemię, tworząc jednocześnie wygodne miejsce do kontemplacji i obserwacji. Jakiś ptak melodyjnie śpiewa. On sam jeden. Nie znam tego głosu, lub zapomniałem. Śpiew zbliża się, to oddala. Klękam i nagrywam przybysza. W lesie zawsze można się uczyć. I korzystać z nowoczesności. Podręczna aplikacja pokazuje paszkota. To jeden z gatunków drozdów. Czytamy o nim na kolejnym postoju.

Wreszcie widać prześwit. Tam mnie ciągnie. Na skraj lasu. Bo wie o tym każdy wędrowiec, że właśnie tam podejrzeć można i szlaki zwierzęcych przemarszów, jak i zaczaić na widowisko. Chcemy zobaczyć zachód słońca z pól. Trzeba przejść przez szosę. Hop. Tu na polu, czerwieni się już i śpiewają inne ptaki. Jest trznadel i przelatują szpaki. Ogrom tropów. Mijamy młody brzeziniak ogrodzony w części siatką, świetlisty, z wysoką trawą i skąpym podszytem. Ania mówi, że tutaj lubią wypoczywać daniele. Idziemy więc cicho. To nie są szczególnie płochliwe zwierzęta, ale lepiej ciszej niż głośniej. Chwilę siadamy w bruzdzie na polu. Potem idziemy miedzą, wzdłuż kolejnego ogrodzonego młodnika. Mi się nie podoba ten płot. Bo trochę bezsens. Pola otwarte, a las gdzie mogłyby zgryzać i żerować zwierzęta, ogrodzony. Pod niektórymi belkami widać jednak wgłębienia, gdzie przeciskają się zające, lisy, kuny i borsuki. Życie zawsze znajdzie drogę.

Nim się spostrzegam, z polnej alei przez miedzę wychodzimy na skraj małej zielonej kępki, w której rozpoznaję drzewo widziane jeszcze z auta. Jak to się stało! Wędrując po lesie zatoczyliśmy krąg, a kroki powiodły nas aż tutaj. Jest już pa zachodzie słońca choć widno, a wokół rozlewa się coraz większy ziąb. Ostatnie chwile na takie spotkanie. To wielki dąb. Tak ogromny i rozłożysty, jaki tylko urosnąć może samotnie w polu, mając swobodę rozwoju w każdą ze stron. Czuję ogromne poruszenie. I wzruszenie, które trzęsie od pierwszego dotyku drzewa. Wszystko zlewa się w całość. Kochany, ty wiedziałeś. Wyczułeś obecność naszą i plątając zdarzeniami przyprowadziłeś do siebie, mimo żeśmy w zupełnie innym kierunku się wybrali. Jakaż siła sprawcza w nim drzemie. Czuję jak moje nogi ‘’miękną’’ i zlewają się w dygocie z ziemią, a dąb wciąga w dół do swoich korzeni. Chce mi się płakać i to wypływa za moment. Mam w sobie ogromną radość. Tak jak bym spotkał bardzo dobrego znajomego…

Czuję się jednocześnie ‘’intensywnie nasycany’’ tym co dąb chce przekazać, jakby wiedział że czasu mamy mało, a pewnie nie prędko się zobaczymy. On też się cieszy. Mruczy zadowolony…

Ale żeście mi sprawili,
Niespodziankę, moi mili

W krokach koło zatoczyli
Pod konary, me trafili

Witaj Aniu, Sebastianie
Do Dusz Waszych, jedno zdanie

Mocno ja Was dziś wołałem
Bardzo czymś podzielić chciałem

Rosnę tutaj, zapomniany
I gromadzę, przez czas dany

Chwile, czasy, i legendy
Chcą już wybrzmieć, do gawędy

Ja widziałem tu niejedno
Uchwyciłem zdarzeń sedno

Puszcza, w której szlak, zwierzęta
Ona swoje, też pamięta

Walki, bitwy, i powstańców
Co bronili, z leśnych szańców

Drzewa ich opłakiwały
Trzeba było, to chowały

I wspierały w trudach wielu
Wreszcie jesteś – przyjacielu

Teraz zasiądz, i posłuchaj
O czym tutaj jest nauka

Dęby dziś Was prowadziły
Czy pamiętasz? Ich mogiły 


Nie przemogli wiatru siły
Bracia moi
Teraz runo będą stroić

Był tu jeden wśród żołnierzy,
Co w pradawne rzeczy wierzył

I odwiedzać mnie przychodził
Z naszych ziem, on stąd pochodził

Młody byłem jeszcze wtedy
Gawędziłem z nim niekiedy

I krzepiłem swoją siłą,
Gdy mu w życiu, różnie było

Siadał tutaj z karabinem,
Ptaków słuchał, chłonął chwile
Których nie doświadczył wiele
Młodo zginął, patrzył śmiele

Drzewo nieraz pniem osłoni,
Lecz nie zawsze może bronić

Tak i ja nie mogłem pomóc
Jemu dotrzeć, pod dach domu

Dużo tak się tutaj działo
Brzmieniem zdarzeń, wciąż wołało  

A Wy, bez kierunku szliście
No i do mnie, dotarliście

Ta historia Wam pokaże
Że nie zawsze, tam do marzeń

Droga wiedzie prosta w planie
Być gotowym – to wołanie

Które wciąż odczuwasz w sobie
Wówczas się powiedzie Tobie

Kiedy nie spodziewasz wcale
A i ważne też – morale

Aby trzymać je wysokie
I podążać spójnym krokiem

A Wy z sobą się złączyli
Nie przypadkiem, też w tej chwili

Świat zadziałał jak w zegarze,
Byście byli razem w parze 

Łuny czerwień gaśnie w mroku
Zorza chowa się z widoku

Ptak już milknie, zwierz szeleści
Koniec na dziś będzie wieści

Przyjdziesz jeszcze, więcej powiem
Czas pożegnać się nam w słowie

Jego mowa jest serdeczna i prosta. Tak jak i opiekuńczy charakter. Od razu do mnie trafia. Nie ma w nim krzty zadęcia, a czułe zrozumienie istoty, która już wiele widziała i przeszła. Obok leży cielsko innego dębu, zmurszałe i wywrócone. Pewnie jego młodszy brat. Może mi kiedyś o nim opowie. Odchodzę od olbrzyma, próbując zrobić mu jeszcze zdjęcie. Nie jest to łatwe, trzeba sporo się oddalić i położyć na ziemi, aby złapać kadr. Drzewa bywają dumne ze swych ciał, rozwoju, i chcą być pokazywane. Utrzymują, że dzięki takiemu zdjęciu – zapisu obrazu ich przestrzeni, można się z nimi połączyć i też porozmawiać, nawet widząc po raz pierwszy. Docierają ze swą energią dalej.

Kiedy wracamy do auta, wymawiam do Ani niektóre ze zdań zawarte w tym wierszu. Mówię, że dąb się kontaktuje teraz. W samochodzie niemal przez całą drogę milczę. Drzewo odzywa się do mnie jeszcze kolejnego dnia, i następnego, jakby przypominało że ‘’czeka w kolejce do spisania’’ i aby jego historii nie zwlekać. Ania odwiedza go na drugi dzień już sama. Dąb cieszy się, choć daje też do zrozumienia, że bardziej czeka jeszcze na mnie. No tak. Ma pewnie jeszcze coś do przekazania, a mnie wnet rozpoznał jako ‘’kronikarza’’. To dawna historia, kiedy drzewa oznaczyły mnie swoją ‘’pieczęcią’’, od wtedy tak się dzieje. W domu sprawdzam nieco wieści. Okazuje się, że właśnie tutaj toczyły się walki w czasach schyłku Księstwa Poznańskiego, to tutaj ukrywali się ostatni Powstańcy Wielkopolscy, którzy nie złożyli broni. Tutaj znajduje się zbiorowa mogiła i miejsce pamięci. Inne pochłonęła macierz przyrody, w różnych zakątkach Puszczy… Rozmowa z drzewem pozwala te miejsca oczyścić, wypuścić tą zatrzymaną energię, uwolnić im od przeszłości, odetchnąć.



Szepty Kniei – Praca na rzecz Matki Ziemi

Wsparcie jednorazowe:
https://pomagam.pl/pomocdlawedrowca

Pomoc regularna (najbardziej potrzebna) + nagrody i bonusy dla wspierających:
https://patronite.pl/szeptykniei

Opcja bezpośrednia:
PKO Bank Polski 72 1020 4027 0000 1602 1428 4709

Z dopiskiem: ”Darowizna na rozwój bloga”

Z serca dziękuję za każdy dar, który pomaga mi zrobić więcej, docierać dalej, zadbać o swoje zdrowie, i dzielić z Wami słowami tych przesłań ❤





Pamięci jabłoni przy rowie…

Jesień to czerwień. Widać ją wszędzie. Okrywają się nią jabłka, głogi, liście, i korale smukłych jarzębin. Naznacza krasne muchomory. Horyzont skrzy się. ‘’Na mróz’’ – powiadali dawniej wędrowcy. I wyciągali z plecaków wełniane kubraki. Niebo jakby odbijało w swym lustrze echo tej ziemskiej wspaniałości. Stada przelotnych czajek żegnają krainę migotami chaotycznych nawoływań.

Zanim ciemność na dobre otuli spoczywającą Macierz, dzieją się jeszcze sprawy. Ostre, natarczywe wabienie grubodzioba. Kogo wzywa? Nornice pod jabłonią już szeleszczą. A może to jeż przykrywa się liśćmi. Cisza pierzcha. Maleje i gaśnie podczas jesiennych nocy, by wzrosnąć kiedy zapanują zimowe. Wilk wygląda z lasu na pola. Nasłuchuje pogłosu z osad ludzkich. Zwiastują niepokój. Skupienie, wahania. Jego szary łeb pochłaniają wnet gąszcza. Dziś podąży w głąb borów ku bagnom. Tam, gdzie przyczaiły się topielice.



Pola, sady, gospodarstwa, miedze i ugory. Enklawy piękna i życia, stronnice opowieści i studnie przygód. Ostoje bioróżnorodności. To już ostatnia z jabłoni rosnących przy rowie. Pozostałe legły obok, w tej siekiera wbita wpół pozostawiona jeszcze. Ślad rębacza. Kwestia dni, a może w ironii losu jeszcze tkwić tak będzie. Drzewo przetrzyma i taki cios. Karmiły, żywiły, przed wiatrem chroniły, i trwały. ‘’Podziękowanie’’ dostały… Komu przeszkadzałaś? A może uznał ktoś, żeś ‘’moja’’ jak rzeczy zużyte co się wyrzuca gdy dziura.

Mnie zatrzymała ta chwila i zamieszanie zasiała. Widzisz wszystko wędrowcze. Piękno i śmierć. Zachwyt i zdruzgotanie. Co dziś wybierzesz? Co przemilczysz, a o czym powiesz? Rozczochrane gałęzie odcinają się jak pieczęć, na kalce z błękitnego atłasu. Przypominają runy, układają się w znaki, symbole, litery. Odciskają ryt swojej historii. A w niej siedzą ptaki – pokrzewki, co wiosną budowały swe gniazda wokół i pisklęta w świat wyprawiały na dobrobyt. Ich pieśni przed odlotem, kiedy z drzewem się żegnały do wiosny. Jest wilgoć chłodna i krople jesiennego poranka. Zapach białych kwiatów i pszczół kapela w letni oddech przedwiośnia. Drobiny pyłku. Sytość. Cień. Ulga. Spoczynek. Cienie szarych ciem, co po zmroku przejmowały wartę obecności. Brzękoty chrabąszczy i łopot nietoperza. Może sowia czatownia. Kalejdoskop promieni sączących przez parawan liści. Ciepło rozgrzanego popołudnia. Tango z wichurą. Było. Obiecuję Ci Jabłoni, że zobaczy Cię świat i przeczyta. W Twojej najpiękniejszej z ostatnich chwil, którą uhonorowało nawet niebo. Niech dymy i popioły poniosą Twego ducha Tam, gdzie rosnąć będziesz przez prawiek do lepszych czasów w sercach ludzkich. Podarowana dłoń sięga po pióro. Drży…

___________________________________
___________________________________

🍁 Przypominajka Kochani: Jestem też na portalach PATRONITE oraz POMAGAM, gdzie każdy z Was może weprzeć moją wędrowno – pisarsko działalność i dołożyć cegiełkę do czekających na swój czas projektów na rzecz Matki Ziemi. Sam tego wszystkiego nie zdziałam – razem tak. Dla każdego przygotowałem coś miłego, bowiem każdy kto pomaga otrzymuje jakiś upominek, a jest tego trochę: można dołączyć na przyrodniczy warsztat, wędrówkę, koncert, otrzymać przesłanie Drzewa Mocy, czy mieszankę nasion dzikich kwiatów oraz wiele innych. Do wglądu tutaj:

✅ JENORAZOWO:
https://pomagam.pl/pomocdlawedrowca

✅ REGULARNIE, co miesiąc:
https://patronite.pl/szeptykniei

Z serca dziękuję za każdy dar, który pomaga mi zrobić więcej, docierać dalej i przekazywać światu te opowieści.