Po powrocie z lasu wypadło nam zrobić szybkie zakupy, w jednym z osławionych marketów. Zrobić je musieliśmy osobno, bo Kubuś choć uroczy piesek, to taki staruszek z traumami, i boi się samemu w aucie zostać. Nie może. Najpierw wyskoczyła Ania, uwinęła się prędko. Aż czasem zawstydza mnie tym swoim tempem, powolnego czatownika co to idzie cicho, a powoli, jeśli tylko gonić nie musi. Następnie wysiadam ja.
Parę kroków, i wnet w uszy uderza mi znajome ćwierkanie. Jest głośne, donośne, wręcz echowe i ostre. Bardzo czyste w brzmieniu – jeszcze takiego nie słyszałem. To świerszcz domowy! Tak, ten z bajek, wierszy dla dzieci, ten sam ‘’zza kominka’’ starych domostw. Maleńki niepozorny owad piłuje ostro, jakby chciał powitać kupujących, czy też umilić pobyt na parkingu. Ale co on robi w samym ruchliwym centrum Puszczykowa, gdzie hałas, chaos, spaliny, mrowie ludzi i psów? No po prostu – gra sobie. No i próbuje zwabić panią świerszczową. Uśmiecham się pogodnie, na myśl o małym stworku, który nie pomny na wszystko co dzieje się wokół, wypełnia letnią scenę miasta nutą egzotycznych wspomnień. Nie mogę się oprzeć. Już się uruchomiło. Skąd on nadaje? Jak wygląda tak głośny samiec? Ile ich tu może być? Ostatni świadomy ruch głową na spieszących przechodniów, szybko zanikająca myśl ‘’co sobie o mnie pomyślą’’ i już jestem położony na chodniku z nastawionym uchem i głową pod krawężnikiem. Z początku lokalizacji nie udaje się namierzyć, ale wnet napotykam szczelinkę skąd cykanie potęguje się. To musi być kryjówka świerszcza. Owada jednak nie widać. Gdzie ja podziałem czołówkę? Szkoda, że nie zabrałem lupy…
No dobra, podniosę się żeby nie robić większej siary. Ale była frajda, przyłożyć ucho do tej szpary i posłuchać jak sobie malec dzwoni. Ludzie obok gnają, mam wrażenie nikt nawet nie spojrzał. Spełniony ruszam do sklepu. Swoje zakupy ogarniam trochę dłużej, po czym wsiadam do auta i pierwsze co mówię:
– Ania, też słyszałaś tego świerszcza? On tam sam jeden nadaje tak głośno, cudnie, z daleka słyszalny, ale nikt nie zwraca uwagi! To ten ‘’domowy’’ przybysz z Azji, mam takie w ogródku, ale są dużo cichsze i…
– Nie słyszałam, nie jestem Tobą, odpowiada rozbawiona. Chyba tylko Ty widzisz i słyszysz takie rzeczy, w takich miejscach. I zatrzymujesz się…
– No bo jak tu się nie zatrzymać! On taki głośny Zaraz przykuwa uwagę. Jak pomyślisz, że samiuteńki jeden tutaj. Wokół niego to wszystko, beton, kostka, buty i ludzie, psy węszące, pył, spaliny, ruch. A on swoje. Toż to koncert świetnego wirtuoza dla mieszkańców miasteczka. Czekaj, zaraz ja jemu scenę wokół norki z patyków zbuduję, latarka – czołówka jak reflektor oświetli gwiazdora wieczoru na estradzie, kartkę przylepimy z zaproszeniem na koncert. I zawołam: Szanowni Państwo, zapraszamy na występ wyjątkowego świerszcza spod biedronki! Ciekawe, – Rozmarzyłem się w monologu.
– I dlatego Puszczykowo Cię potrzebuje… Potrzebuje tego spojrzenia na świat… Mówi już poważniej, choć z tańczącymi uśmiechami na ustach.
Oczywiście choć się spieszy, to nie jedziemy, tylko ‘’wszyscy czekają’’ aż podekscytowany Sebastian, opowie o tym świerszczu. Kocham Was
Czasem czuję się jak ten właśnie Newt Scammander, co to próbował przekonać społeczność czarodziejów, że magiczne zwierzęta są w gruncie rzeczy nie straszne, a wiele możemy skorzystać dzięki lepszemu poznaniu ich zwyczajów. Stworzył im za pomocą magii wspaniały rezerwat w walizce i zawsze nosił ze sobą. Też tak chcę!
Tak i ja, chodzę i opowiadam że dzik, borsuk czy jenot spotkane nocą na polu wcale nie chcą nas zjeść, a i z szerszeniem można się oswoić. Że mrówka czy mniszek w ogrodzie to nie zło. Ostatnio Dusza poprosiła aby obejrzeć tą serię filmów, i teraz już wiem dlaczego. Dla pana Scammandera właśnie i jego cudnej wrażliwości. Dla tych min, uśmiechów, zachwytów wypisanych na twarzy, ilekroć spotykał się z jakąś ‘’bestią’’.
– Tylko proszę, nie krzywdzcie zwierząt! Nie róbcie im krzywdy… Wołał, gdy w wyniku pomyłki zabrano mu walizkę i zamknięto go w celi.
Szukamy magii w książkach czy filmach i nic to złego, ale ona jest wśród nas.
Zmysły – słuch, wzrok, węch i dotyk w każdej sekundzie przekazują nam do duszy jej okruchy. Próbują skruszyć. Dostać się do środka. Podarować drobinkę szczęścia…
____________________________________
____________________________________
PS. To starsza opowieść z 2022 roku. Obecnie wszystkie swoje nowe teksty zamieszczam w grupie na facebooku – PRZYJACIELE KNIEI. Już tylko WYŁĄCZNIE TAM publikuję najnowsze opowiadania, fotografie, opisuję swoje przygody i przesłania drzewne. Jeśli masz ochotę to czytać i przeżywać razem z innymi Czytelnikami, serdecznie Cię tam zapraszam.
https://www.facebook.com/groups/1023689752281733
Grupa jest płatna i działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej e – prenumeraty bloga. Teksty z grupy w ogromnej większości nie pojawiają się na blogu.
https://patronite.pl/szeptykniei
Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.
Wszystkiego leśnego!