Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć – czasem pod biedronką!

Po powrocie z lasu wypadło nam zrobić szybkie zakupy, w jednym z osławionych marketów. Zrobić je musieliśmy osobno, bo Kubuś choć uroczy piesek, to taki staruszek z traumami, i boi się samemu w aucie zostać. Nie może. Najpierw wyskoczyła Ania, uwinęła się prędko. Aż czasem zawstydza mnie tym swoim tempem, powolnego czatownika co to idzie cicho, a powoli, jeśli tylko gonić nie musi. Następnie wysiadam ja.

Parę kroków, i wnet w uszy uderza mi znajome ćwierkanie. Jest głośne, donośne, wręcz echowe i ostre. Bardzo czyste w brzmieniu – jeszcze takiego nie słyszałem. To świerszcz domowy! Tak, ten z bajek, wierszy dla dzieci, ten sam ‘’zza kominka’’ starych domostw. Maleńki niepozorny owad piłuje ostro, jakby chciał powitać kupujących, czy też umilić pobyt na parkingu. Ale co on robi w samym ruchliwym centrum Puszczykowa, gdzie hałas, chaos, spaliny, mrowie ludzi i psów? No po prostu – gra sobie. No i próbuje zwabić panią świerszczową. Uśmiecham się pogodnie, na myśl o małym stworku, który nie pomny na wszystko co dzieje się wokół, wypełnia letnią scenę miasta nutą egzotycznych wspomnień. Nie mogę się oprzeć. Już się uruchomiło. Skąd on nadaje? Jak wygląda tak głośny samiec? Ile ich tu może być? Ostatni świadomy ruch głową na spieszących przechodniów, szybko zanikająca myśl ‘’co sobie o mnie pomyślą’’ i już jestem położony na chodniku z nastawionym uchem i głową pod krawężnikiem. Z początku lokalizacji nie udaje się namierzyć, ale wnet napotykam szczelinkę skąd cykanie potęguje się. To musi być kryjówka świerszcza. Owada jednak nie widać. Gdzie ja podziałem czołówkę? Szkoda, że nie zabrałem lupy…

No dobra, podniosę się żeby nie robić większej siary. Ale była frajda, przyłożyć ucho do tej szpary i posłuchać jak sobie malec dzwoni. Ludzie obok gnają, mam wrażenie nikt nawet nie spojrzał. Spełniony ruszam do sklepu. Swoje zakupy ogarniam trochę dłużej, po czym wsiadam do auta i pierwsze co mówię:

Ania, też słyszałaś tego świerszcza? On tam sam jeden nadaje tak głośno, cudnie, z daleka słyszalny, ale nikt nie zwraca uwagi! To ten ‘’domowy’’ przybysz z Azji, mam takie w ogródku, ale są dużo cichsze i…

– Nie słyszałam, nie jestem Tobą, odpowiada rozbawiona. Chyba tylko Ty widzisz i słyszysz takie rzeczy, w takich miejscach. I zatrzymujesz się…

No bo jak tu się nie zatrzymać! On taki głośny Zaraz przykuwa uwagę. Jak pomyślisz, że samiuteńki jeden tutaj. Wokół niego to wszystko, beton, kostka, buty i ludzie, psy węszące, pył, spaliny, ruch. A on swoje. Toż to koncert świetnego wirtuoza dla mieszkańców miasteczka. Czekaj, zaraz ja jemu scenę wokół norki z patyków zbuduję, latarka – czołówka jak reflektor oświetli gwiazdora wieczoru na estradzie, kartkę przylepimy z zaproszeniem na koncert. I zawołam: Szanowni Państwo, zapraszamy na występ wyjątkowego świerszcza spod biedronki! Ciekawe, – Rozmarzyłem się w monologu.

I dlatego Puszczykowo Cię potrzebuje… Potrzebuje tego spojrzenia na świat… Mówi już poważniej, choć z tańczącymi uśmiechami na ustach.

Oczywiście choć się spieszy, to nie jedziemy, tylko ‘’wszyscy czekają’’ aż podekscytowany Sebastian, opowie o tym świerszczu. Kocham Was ❤

Czasem czuję się jak ten właśnie Newt Scammander, co to próbował przekonać społeczność czarodziejów, że magiczne zwierzęta są w gruncie rzeczy nie straszne, a wiele możemy skorzystać dzięki lepszemu poznaniu ich zwyczajów. Stworzył im za pomocą magii wspaniały rezerwat w walizce i zawsze nosił ze sobą. Też tak chcę!

Tak i ja, chodzę i opowiadam że dzik, borsuk czy jenot spotkane nocą na polu wcale nie chcą nas zjeść, a i z szerszeniem można się oswoić. Że mrówka czy mniszek w ogrodzie to nie zło. Ostatnio Dusza poprosiła aby obejrzeć tą serię filmów, i teraz już wiem dlaczego. Dla pana Scammandera właśnie i jego cudnej wrażliwości. Dla tych min, uśmiechów, zachwytów wypisanych na twarzy, ilekroć spotykał się z jakąś ‘’bestią’’.

– Tylko proszę, nie krzywdzcie zwierząt! Nie róbcie im krzywdy… Wołał, gdy w wyniku pomyłki zabrano mu walizkę i zamknięto go w celi.

Szukamy magii w książkach czy filmach i nic to złego, ale ona jest wśród nas.

Zmysły – słuch, wzrok, węch i dotyk w każdej sekundzie przekazują nam do duszy jej okruchy. Próbują skruszyć. Dostać się do środka. Podarować drobinkę szczęścia…

____________________________________
____________________________________

PS. To starsza opowieść z 2022 roku. Obecnie wszystkie swoje nowe teksty zamieszczam w grupie na facebooku – PRZYJACIELE KNIEI.  Już tylko WYŁĄCZNIE TAM publikuję najnowsze opowiadania, fotografie, opisuję swoje przygody i przesłania drzewne. Jeśli masz ochotę to czytać i przeżywać razem z innymi Czytelnikami, serdecznie Cię tam zapraszam.

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa jest płatna i działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej e – prenumeraty bloga. Teksty z grupy w ogromnej większości nie pojawiają się na blogu.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.

Wszystkiego leśnego!

LISTA CUDÓW z jednej wyprawy

1️⃣ Pierwsze co widzimy po wejściu na łąki, to rodzina żurawi z dwójką młodych, które przechadzając się w trawach, dają nam podglądać wspaniałe momenty ze swego życia. Jak pocieszne i zabawne jest podrastające pisklę żurawia, nie opowiem – to trzeba zobaczyć!

2️⃣ Falujący łan zielonego jęczmienia na wietrze, pod granatowym niebem. Po drodze usłyszę, że przyjechaliśmy tu po to, aby nasycić się właśnie tym widokiem.

3️⃣ Deszcz, wiatr i chmury. Okazuje się, że i to może być cudem. W sumie dla natury, od zawsze jest darem, cennym i potrzebnym. Dziwiłem się bardzo naszej pogodzie, gdyż zwykle na wędrówkę zamawiamy sobie najlepszą i ona się spełnia. Tu żywioły szalały do tego stopnia, że zastanawiałem się nad przełożeniem warsztatu na inny dzień. A Olga mówi mi, że uwielbia deszcz i wichurę, i że w największe z nich, chodzi sama do lasu. Podobnie jak ja! A zatem ulubioną pogodę, przywiozła z sobą. Nie miałem więcej pytań 😃

4️⃣ ZMOKNIĘTY ZAJĄC, który siedział na środku polnej drogi, skulony przed nagłym deszcze, co to zaskoczył go w rzepaku. Obserwowaliśmy wprost z samochodu dzikie zwierzątko, z baaardzo bliska, aby następnie podziwiać jak ogrzewane słońcem stopniowo wraca do życia i rusza na dalszą przechadzkę. Dla mnie jeden z najpiękniejszych momentów, i zasługa pogody właśnie 

5️⃣ KOLOROWE SZCZYGŁY. Wjeżdżając na jesionowy szlak, uwagę naszą przykuły radosne ptaki kąpiące się w kałużach na drodze. Wśród nich były bajecznie ubarwione szczygły. Ptaszki żerowały na rozkwitających kwiatach ziół na poboczu, a my obserwowaliśmy je na wyciągnięcie ręki, wprost z samochodu. Olga zawsze marzyła, aby je zobaczyć. Spełniło się na wyprawie z Szepty Kniei ❤

6️⃣ Kolejne zające i sarny na jesionowym szlaku. Nie byłoby nic dziwnego, że tam są, gdyby nie fakt, że maszerują sobie całkiem blisko na polu, a przecież idziemy i rozmawiamy dość głośno. Zwierzęta są pogrążone jakby w swoim tunelu czasoprzestrzeni, pochłania je całkowicie pochód przez pola, i żerowanie. I my obserwujemy pochłonięci te widowiska, posługując się lornetkami. Harmonia ❤

7️⃣ Olga odczuwa energię z aury drzewa. Jesteśmy pod Klonem Kosturem. Mówi, że pierwszy raz w ten sposób, tak wyraziście. Jestem poruszony, zawsze, kiedy słyszę takie rzeczy. No bo jak to racjonalnie wyjaśnić? Ktoś przytula drzewa, próbuje, bada, działa samemu. Przyjeżdża tu do mnie, i zadziewa się jeszcze więcej. To chyba zasługa tego wieloletniego ‘’oswajania’’ tutejszych drzew, naszych przyjazni i regularnej pracy z nimi. One szczerze chcą, aby każdy opuścił tą krainę wyposażony w nowe dary, a energia wypowiadanych pod nimi słów, otwiera Dusze moich gości, na pełnię leśnego czucia. Próbuję to sobie wytłumaczyć. A może dzieje się tu coś jeszcze innego.

8️⃣ SARNA Z MŁODYM, które wybiegają nam nagle na leśny dukt. W pierwszej chwili myślę, że to myśmy je spłoszyli, ale lada moment za nimi z tego samego miejsca wyłania się lis. Sarny odchodzą cicho w gąszcz, a lis zmierza w naszym kierunku, po to aby w ostatniej chwili niemal sprzed nóg, również skręcić w sobie znane ostępy. Trudno uwierzyć, jak to po sobie dzieje się szybko ❤

9️⃣ Napotkane na poboczu DRZEWO SIŁY, któremu wiatr złamał cały pień w pół, a które z jednej tylko gałązki rozwinęło ponad sobą gęstą koronę z liśćmi, i żyje, i trwa sobie wśród pól. Potęga odrodzenia, wola życia, stało się moim przystankiem kontemplacji niesamowitych zdolności przetrwania drzemiących w sytuacjach pozornie bez wyjścia. Drzewo to mijałem ‘’ślepy’’ przez lata, dopiero sam będąc w podobnej sytuacji mogłem je zauważyć i uchwycić jego nienatarczywe przesłanie.

🔟 Rozmowy, historie, gawędy, zwierzenia, trudne tematy, kaskady śmiechu i prawda naszych istot, z jaką możemy się w takiej przestrzeni spotkać. I czasem nie wiem, czy nie właśnie o to, najbardziej w tym wszystkim chodzi 💚 Po prostu, obecność.

A to tylko wycinek mały tego, czegośmy doświadczyć mogli. Połączenie uważności, wrażliwości, delikatności kroków, znajomości swoich terenów, scalenia z ich esencją, powoduje, że możemy czerpać pełnię ich zmysłowych bogactw, w miejscach pozornie nieciekawych. Pola, zagony, ugory i miedze… Jestem wdzięczny, że dane mi było przyjść na świat, wśród nich, i zespolić z tym co każdego dnia tu urządzają. Czuję się ich częścią. Na wędrówkach moja Dusza współpracuje z otaczającą ją przyrodą. Może weń wnikać i tworzyć pewne zdarzenia z udziałem zwierząt, jak i rozmawiać z nią, niczym z osobą obok. Czuję to kiedy idę. Nieraz wiem, co się zadzieje, zanim jeszcze zobaczę. Odbierają to i inni. Gdy zabieram ze sobą Gości, Dusza otwiera przestrzenie na wspaniałe doświadczenia, zdumiewająco bliskie spotkania ze zwierzętami, sceny z tajemnic ich życia, czy wreszcie głębokie scalenie z energiami drzew. Pobudza w innych duszach wrażliwość i wspiera świadome odczuwanie. Po powrocie w swoje strony, już żaden spacer, nie będzie dla Ciebie zwyczajnym…

Z głębi leśnego serca, zapraszam serdecznie na te wędrówki i zajęcia dendroterapii. CUDÓW MOC które towarzyszą nam na każdym kroku, nieodzowna zmienność, powodują że można wciąż tu wracać, i z kolejnych wypraw, jesiennych czy zimowych, również czerpać natchnienie oraz regenerację dla Ciała i Ducha. Wolne terminy na lipiec i wrzesień. Chcesz dołączyć, napisz.

✅ Kontakt / zgłoszenia:

czeremcha27@wp.pl

☎️ 792 566 426

PS. To starsza opowieść z 2022 roku. Obecnie wszystkimi historiami, tekstami, przygodami i przesłaniami drzewnymi dzielę się wyłącznie w naszej grupie Przyjaciele Kniei na FB. Jeśli masz ochotę wciąż Szepty czytać, inspirować się, doświadczać, czerpać leśne chwile , wreszcie robić razem coś dobrego, to tam Cię Przyjacielu zapraszam. To wyjątkowa społeczność, jakiej jeszcze nie widział Facebook 💚 Miejsce spotkań, dla wrażliwych, leśnych Dusz. Tam znajdziecie najlepsze moje perły literackie, przesłania Drzew MOCY i ogromny ładunek zielonych emocji.

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa działa w duchu wymiany energetycznej, podziękowania za moją pisarską i wędrowną pracę. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się w PATRONAT na rzecz bloga, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.

Wszystkiego leśnego 🤗

Zjawy listopada. W śnie okruchów życia

Słońce wskrzesza mary. Budzi okruchy zgasłego życia. U progu listopada chmary wirujących much, roje owadów i przemykające ważki wyglądają nierzeczywiście – jak widziadła ze snów. Polne aleje, dróżki, drożynki. Czym byłyby bez rosnących tam drzew? Ich piękno odbija się w zachodach słońca. Ospałe liście, którym lada podmuch dodaje wigoru, gonią się w powietrzu jak dokazujące motyle. Jesienne motyle. Wystarczy kilkanaście kroków w pole, aby zanurzyć się w kawałku innego świata. Czas upływa. Przypomina o tym chłód przekłuwający przez puch rękawiczek. Wieczorne spektakle, choć żywe czerwienią, nie trwają długo. Purpura syci się doskonałością, i odbija barwy przemian – rubin dojrzałych jabłoni, dzikiej róży i głogowych koralików.



Cisza gęstnieje razem z narastającym zimnem. Wnikają w nią okrzyki lecących gęsi. Rozdzierają ciszę na strzępki. Tam w górze, para bucha z rozwartych dziobów, a mięśnie pracują w rozgrzewce. Są ich setki. Łańcuchy skrzydeł, sznury ornamentów i klucze, płyną na południe. Otulają obecnością. To prawdziwi wędrowcy. Ich przenikające głosy nie milkną do pózna.

Zmierzch syci się strachem. Pochłania kolory. Zamyka na życie. ‘’Nie jesteś tu sam’’ – zda się przypomnieć mijany kruk na rozdrożu. Ostatnie promienie czerwieni, złocą prządze pajęczych nici, ścielących się nisko nad ziemią. Jak dywan utkany z kołyszącej energii. Po polach snują się sarny – płowi pielgrzymi pustki. Ich dalekie sylwetki majaczą na połaciach rzepaku. I choć oczy Twoje chłoną bezmiar przestrzeni – nigdy nie jesteś tu sam…

______________________________________
______________________________________

WAŻNE WIEŚCI:

Praca Wędrowca – Czatownika pochłania ogrom czasu. Chwile, które nasycają Duszę i umożliwiają spisanie tych słów, to niekiedy cały dzień wędrownych włóczęg, a potem równie długo przy komputerze, aby opowieść napisać. Umieszczenie ich na blogu (najpierw lądują na FB), to kolejny czas ofiarowany Czytelnikowi. A nie jestem jedynie wirtualnym bytem, potrzebuję na co dzień zatroszczyć się o swoje zdrowie, wygospodarować środki na dojazdy w Polskę by móc opowiadać o przyrodzie w szkołach, ogarnąć żywieniową codzienność, podjąć druk kolejnych książek, rozwijać działania i przesłanie bloga w materii. Działania związane z blogiem, nie zawsze przynoszą owocne efekty w finansach. Mówiąc prosto, jest on całkowicie darmowy, a ja nie pobieram pensji za jego prowadzenie, wędrowanie, pisanie. Twoje niewielkie wsparcie, może być jednorazowym podziękowaniem za dobre chwile spędzone przy tym wpisie, lub przyjąć formę strategicznej, długofalowej i wydajnej pomocy dzięki którym możemy zrobić dla lasu, natury, ludzi, zwierząt, więcej! Poniżej kilka sposobów jak to zrobić:

REGULARNIE:
https://patronite.pl/szeptykniei


JEDNORAZOWO:

https://pomagam.pl/pomocdlawedrowca

PRZEZ PAYPALL (dla tych co zza granicy)
czeremcha27@wp.pl

BEZPOŚREDNIO na konto:
PKO Bank Polski 72 1020 4027 0000 1602 1428 4709

Z serca dziękuję za każdy dar, który pomaga mi zrobić więcej, docierać dalej, utrzymać to miejsce w sieci i dzielić słowami tych opowieści.

Czatowanie – bliskie spotkanie z własną duszą.

Krótko po zachodzie słońca, czatownicy tkwią już gotowi na stanowiskach. Powoli opada kurz po żniwach. Słomiane baloty czekają tutaj z gościną, niczym przepastne fotele, rozrzucone po krainie szeleszczącej pustki. Zapraszają do zasiadki. Przyjemnie grzeją w zadek, a i w plecki, jak się położyć. Dobry ubiór plus koc, i nie wymarzniesz nawet przez całą noc czuwania. Odkąd prowadzę Leśne Warsztaty i Księżycowe Wędrówki, zawsze staram się, aby jednym z punktów takiego warsztatu, było czuwanie w przyrodzie. Chociaż godzinę lub kilka. Bo czatowanie, to nie tylko obserwacje i słuchowisko, przeżycia, widoki, wrażenia, emocje wywoływane przez zwierzęta. Czym właściwie jest? Dlaczego praktykuję je, regularnie, wciąż od lat? To chyba przede wszystkim… głębokie spotkanie z samym z sobą. Czas, kiedy można zatopić się w refleksji, zanurzyć w duchu, spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy. Chwile zachwytu, gdy firnament nieboskłonu jaśnieje przecięty świetlistą smugą pędzącego meteorytu. Przyroda, w tym przypadku połączenie sił natury i człowieka, daje na wyciągnięcie ręki doskonałe narzędzia terapeutyczne dla samopoznania i odkrywania co w nas. Pola są przecież wszędzie, zwykle blisko. Jestem bardzo ciekaw, kto z moich czytelników praktykuje ‘’ścierniska’’, i czeka z tęsknotą na te parenaście dni w roku. Chyba niewielu. Któż odważy się na samotną, nocną włóczęgę, powrót przez pola… Zwykle, dla moich gości jest to pierwszy raz. A więc ciemność, gwiazdy, odgłosy przeróżnych zwierząt, ich bliska obecność, kroki, stąpania, szarość widoku, czasem nawoływania sów i mysie piski. A w tym wszystkim Ty – obserwator, ukryty słuchacz, początkujący czatownik. Przypominasz sobie, jak żył nasz pra – przodek, zanim pochłonęły nas mamiące światła cywilizacji. Swoista medytacja. Może myślisz o bliskiej osobie? Podsumowujesz coś? A może czekasz z ekscytacją na kolejne zwierzę, które pojawi się na widoku wyłaniając się z kukurydzy, w księżycowym blasku. Niekiedy na wierzch wychodzą różne strachy. Ale przecież przewodnik, czuwa obok. Nie ma czego się tu bać. Spróbuj wyobrazić to sobie. Poczuj.

I gdy nadchodzi czas ściernisk, Dzień Wędrowny który polega na pracy z energiami Drzew Mocy, kończymy celebrując właśnie takim spotkaniem z Ciszą, Naturą i sobą – osobno. Snopki są oddalone od siebie. Rozmawiać krzycząc tu nie wypada, a więc zdani jesteśmy jedynie na intuicję, oraz wizualne wymachy rękami czy gesty, dopóki jest widno. Spędziłem w życiu pewnie setki takich nocy, zapadając się w otulającej słomie, z oczami błądzącymi w odmętach gwiazd, i sarnami, lisami, dzikami wokół, snującymi się w szmerach po swoim królestwie. Dla kogoś kto tak nie próbował, to jest mega przeżycie. Zastanawiam się wówczas, o czym myślą moi Wędrowcy – Goście? Jakie refleksje snują się w głowach? ( No kiedy wreszcie koniec, kiedy on mnie puści do domu  ) A może po prostu właśnie wtedy, wyłącza się wszelkie myślenie. Jest jeszcze dość widno, kiedy sytuację mamy taką: Na wprost lis, z lewej sarna, a w tym wszystkim jeszcze zające. Nie wiadomo, co obserwować. Jest tłoczno, jak na powiatowej drodze. Księżyc srebrzy się w ponad połowie, dziś jest nam latarnią. Ciemności nie straszne. Nagle ciszę przeszywają rozdzierające, zawodzące, bolesne jęki. Brzmią straszliwie. Zmora czy upiór? A ja wiem, że to ‘’tylko’’ tak zwane w gwarze łowieckiej ‘’kniazienie’’ zająca, jego przedśmiertelny krzyk, kiedy zostaje schwytany przez drapieżnika. Żywa, dzika lekcja przyrody. Zasłyszane odgłosy objaśniam potem, gdy już rozmawiamy ‘’po wszystkim’’, na spokojnie.

Pamiętam, że Radek bardzo chciał, abyśmy zobaczyli podczas czatowania jakąś sowę. Wołałem je bardzo w duszy, lecz na słomach nie pokazały się. Ale czułem, że będzie jeszcze jakaś ‘’bomba’’. I gdyśmy wracali już autem, wielki puszczyk siedział na poboczu drogi w całej okazałości. Poderwał się dostojnie, przelatując dziarsko w pełni oświetlony, tuż przed szybą samochodu… Puchate łapska, i chwiejne kołysanie lotu po starcie. Marzenie spełnione! Uczta oczu. Ależ się śmiałem z tego przypadku.

’To była najlepsza impreza w moim życiu’’ – Podsumował Radek, gdyśmy jeszcze otrzepując się ze słomy, zbierali do odwrotu zostawiając zwierzętom swobodny czas na swoje sprawy. Warto, warto powiadam Wam, spędzić raz – dwa do roku tą noc na ściernisku.

118009001_1174142906287190_5654311246892938223_o

Dziękuję za Twoją czytelniczą obecność. Moja strona istnieje w sieci dzięki pomocy darczyńców, dzięki którym mogę w pełni poświęcać się leśnej i pisarskiej działalności, tworząc ze słów obrazy, chwile i piękno. Jeśli czujesz, że to co robię jest cenne i potrzebne, możesz przekazać swoją pomoc na rozwój Krainy Szeptów. 

KLIKNIJ i wesprzyj ZBIÓRKĘ:
https://pomagam.pl/pomocdlawedrowca

Po co ludzie chodzą do lasu? Deszczowe opowieści w sadybie Wędrowca

Ostatnio często mnie to zastanawia. Bo i z roku na rok tych ludzi coraz więcej. Powinno cieszyć… Wjeżdżając wczoraj pod las, starałem się sunąć powoli. Zanim jeszcze znajdę się pod drzewami, już rozglądam się po polach. Ooo, zające! Siedzą dwa. Jestem 100 % pewien, że to te same, którym grałem na drumie. Poznaję po ‘cwaniackim’ zachowaniu, bo tkwią jakieś 30 metrów od głównej drogi leśnej, którą poruszają się ludzie. No właśnie. Tylu ich dzisiaj. Piesi. Mija mnie rowerzysta na ‘’góralu’’ w ciemnych okularach. Ten pędzi na złamanie karku, przyjechał poskakać rowerem po korzeniach i kamieniach. No dobrze. Zwierzęta ukryte w gąszczach słyszą potrzaskiwanie amortyzatora. Zające kulą się wtedy i przywierają do ziemi. Nie są odróżnialne od kamieni, choć ja zauważam je od razu. Tak samo reagują na głosy ludzkie. ‘’Znikają’’ ale nie uciekają. Jakby doskonale wiedziały, że ludzie są gapowaci i nikt za nimi nie wejdzie. Gdy tylko zrobi się chwila ciszy, zaczynają jeść. Obserwuję w lornetce i rozmyślam, jak też bardzo te płochliwe, wrażliwe zwierzęta z musu przystosowały się do życia w hałasie, jaki im serwujemy. Idą dwie panie. Rozmawiają głośno. Widzą mnie z daleka. Ja stoję na poboczu z lornetką i cieszę się zającami. Po to przecież przyjechałem do lasu. Chcę i trochę dać przykład. Może się zainteresują na co tak patrzę, może przystaną, zapytają? Rozmawiają o zupie ogórkowej i fasolce na obiad. Całkowicie skupione na sobie, wyłączone z tego co dzieje się wokół. Nie przystanęły. Jeszcze ciekawszą zagadką są dla mnie ludzie wbiegający ze słuchawkami. Jak można izolować się od cudnych dzwięków i pieśni natury, tego nie rozumiem. Przebiec tylko, skupionym jedynie na kilometrach do zrobienia. Mam wrażenie, że tym ludziom wystarczyłby hologram albo leśna tapeta na ścianie i też można sobie biec przez korytarz. Bo jaka to różnica?

Zające są bardzo sprytne. Od razu wiedzą, że ktoś zachowuje się inaczej i są obserwowane. Stają słupka, robią się czujne. Mija mnie jakieś 10 osób, w tym szaleniec na warczącym motorze, nikt ich nie widzi. Myślę, że gdyby te osoby zaczepić i im pokazać, byliby bardzo zdziwieni. Jak wiele im ucieka. O ile chcieliby patrzeć na jakieś tam sarny. Zwierzęta szybko uczą się, że człowiek jest ‘’gapa’’. Ale myślę że wolałaby albo spokój, albo zostać zauważone i zachwycone, ogrzać się w energii ludzkiego podziwu. Na wyprawach goście często pytają mnie – jak Ty to wszystko postrzegasz, ogarniasz? No bo tak – mogę z Tobą rozmawiać, i w pełni uwagę podzielać treść rozmowy, a jednocześnie wiem jaki ptak śpiewa, wypatrzę sarnę z pół km, przyczajonego zająca, ciekawego owada, nietypowego kwiata, norkę, gniazdko, podlota, odczytam historię z tropu. Dla mnie to jakieś normalne i z automatu. Przybywają czasem osoby, które widzą jeszcze więcej: znaki na korze i wzory, elfy, jakieś twarze i runy, znają właściwości zielne i zdrowotne małych roślin, wtedy dopiero wyprawa robi się ciekawa! Ale po to właśnie przybywamy do lasu. Aby dostrzec co on chce nam pokazać, celebrować jego skarby, zachwycić się, podziwiać, załapać dobry nastrój i szczęście. Uczyć się. Dla nas to nie jest to tło, a żywy, świadomy organizm który cały czas wchodzi w kontakt, rozmawia, stara coś przekazać. Słuchamy jego potrzeb, staramy pochłonąć uwagą całe bogactwo jakie przed nami odkrywa. To zupełnie ‘’inny level’’ bycia w naturze, który ładuje duszę nieskończoną harmonią. Tak wiele form aktywności leśnej ‘’uczy’’ jak też odnaleźć się w tym groznym lesie, jak przetrwać. Bushcraft, survivwal – zrób szałas z gałęzi, ogołoć wszystko wokół, przetrwaj sobie nockę, rozpal ognisko, przepłosz życie, i pokaż jaki to żeś ‘’leśny’’. Skorzystaj z miliona drogich gadżetów. Sprostanie wyzwaniu, wykazanie się, udowodnienie… czegoś. Mało już dziś ludzi przychodzących ot tak w gości po prostu, jak do przyjaciela. Z herbatą, lornetką, atlasem roślinnym lub ptasim, aby poznać i dowiedzieć się więcej o istocie z którą obcujesz. A TY, po co przychodzisz do lasu?

Na poboczu mienią się kryształy fioletowych kwiatuszków. Prowadzę rower powoli, starając się wypatrzeć jakieś kwietne cudeńka, które następne zapoznam w domu z atlasem. I one zasługują na uwagę. Zwykle otrzymują tylko osiadający pył mijających pojazdów i ludzkie zapomnienie.

Bodziszkowi cuchnącemu jest dziś przykro, że nikt nie zauważył jaki piękny  Zdjęcie z przy drogi ‘’spod buta’’.

100840992_1110645102636971_8099356942050263040_o

Deszczowe pogrywanki w Sadybie

Rzęsiste krople bębnią monotonnie po dachu, w podróży z chmur ku padołowi. Rześkie strugi płyną przez okap do rynny, gdzie kończą swój bieg na szalonej zjeżdżalni. Staram się usłyszeć ich rytm, zestroić z melodią wody. Ciało pamięta deszcze. W mig przechwytuje rezonans słoty, przenosząc miarowe uderzenia na pałeczkę. Z pozoru chaotycznymi ruchami, oddaje nastrój deszczowego przesłania. Zmoknięty wróbel na parapecie pokrzykuje dziarsko, co i raz strząsając z siebie fontanny perlistej mgławicy. W dyrygenta się bawi. Ochlapał szybę. Skrzaty pochowały się po kątach. Słychać, jak drżą z zimna. Przynajmniej nie psocą. Zaraz w piecu przepalę chochłom. Chcą maluchy, by im zaśpiewać jeszcze. Mysz ziewa w dziurze. Deszczyk spokojny, umiarkowany, taki jak potrzeba. Dobra słota nuci o nasyconym pragnieniu, o ukojonym korzeniu, zadowolonej brzozie, nasączonej ziemi. Dziś pachnie czyste, prawdziwe powietrze. Kwiaty pozamykały się sennie, chroniąc delikatności swych łagodnych wnętrz. Przyjęły postać opływowych kielichów. Pod nimi, strużkami sączą się kolory pyłków. Ponura chmura przesuwa się szarym kłębem, niesie długo wyczekiwaną rozkosz. Bębnowe głosy nasiąkają przestrzeń nastrojem dnia. Dzisiaj mieszkam pod kocem. Wełniane mandale kołyszą się sennie na swoich sznurkach. Szara ropucha pełznie przez ogród, w wysokiej trawie jej śliska skóra błyszczy nowym wigorem. W zmurszałej studni, melodie dawno zapomniane wydzwania pordzewiały łańcuch. Z niej wynurzyło się pomrowie nagich ślimaków. Wiatr wzmaga się, szastając na cztery strony kaskadami wszechobecnych kropel. Herbata z głogu już buzuje na kominku. O jak dobrze, w ciepłej, zaspanej chacie.

92671805_3018295838209269_1956446367417106432_n

Dziękuję za Twoją wizytę na blogu. Istnieje on nie tylko dzięki mojej pracy, ale przede wszystkim tworzą to miejsce zaangażowani w pomoc dla moich projektów czytelnicy. Dzięki temu mogę działać szerzej w świecie, docierać z tymi treściami dalej i czynić więcej ”leśnego”. Możesz pomóc i Ty. Zajrzyj na moje PATRONITE, gdzie bez zbędnych opisów przeczytasz o celach i pomysłach które realizuję za otrzymane wsparcie. Pomóc możesz na kilka sposobów:

Jednorazowo:
https://pomagam.pl/pomocdlawedrowca

Regularnie:
https://patronite.pl/szeptykniei

Bezpośrednio:

PKO Bank Polski 72 1020 4027 0000 1602 1428 4709 z dopiskiem ”darowizna na rozwój bloga” dla Sebastian

Zza granicy, paypall:
czeremcha27@wp.pl – jest to też adres kontaktowy w sprawie zgłoszeń na wspólne wędrówki.

Z serca dziękuję za każdy dar, który pomaga mi tworzyć i dzielić się z Tobą treścią ❤