Pieśni lodu i słońca. Szepty Kniei w Wielkopolskim Parku Narodowym

Świt nad jeziorem wieszczą złociste smugi wypływające promieniami z ponad koron drzew i nawoływania rozbudzonych sikorek. Iskry wżynają się klinem w taflę. Rozsypują milionami snopów jak brokat. Pieczętują świetliste wzory poranka. Na moment. Zda się próbują przeniknąć do głębin toni, stopić lodowy pancerz. To jeszcze nie ten czas. Lód jest szary, pełen miękko ulanych wygłębień. Taką postać przybiera, kiedy przychodzi nagła odwilż, którą wspierają obfite opady śniegu z deszczem. Potem mróz dojrzewał, potężniał, rósł w siłę i czary czynił. Jego ozdoby przeniknęły poza horyzont wyobrażeń. Z tafli patrzą na nas zdumione oczy, nijak niewiadomo stworzone, gdzie indziej rozlewają pozawijane ramiona ‘’pajączków’’. Przypominają komórki neuronów. Może podczas tej nocy zawieruch, tańczyły tutaj duchy dawnych topielców? Te oczy…Dziwadła ze snów. Jakież energie pracowały i siliły się tutaj, tworząc te cudaczne zbiorowiska?





Maleńki jesienny liść, jakąż łagodą zwykle znany, leży teraz pokryty igłami wzorzystych szpil. I jego mróz przemienił. Wyciągnął resztki wilgoci z cienkiej jak papier treści, i w zimowy diament zaklął. Czar będzie trzymał, dopóty i on (ziąb) władał krainą będzie.

Przy brzegu szuwary szeleszczą w tańce, wtórując szalejącej zimnicy. Gdzieniegdzie lód jest cienki, widać prostokątną obróbkę. Podobno dzielni śmiałkowie przychodzą tutaj zanurzyć się pod wodą, nurkując w zdrowiu i krzepie. Ślady bosych stóp na śniegu, opowiadają wspomnienia tych zdarzeń.

Mróz podążał za tropami nieuchwytnych zwierząt. Szedł uparcie i tropił, rozpaćkane ślady skuwając w twardziel zimowej pamiątki. Podczas wigilijnej odwilży, zwierzęta wchodziły na jezioro. Wędrowały po brzegach. Może szukały dostępu do wody. Żadne nie odważyło się iść na przełaj.





Puchate ogony białych lisów. Leżą i wyłaniają się. Napikowany igłami szron, pokrył wystające z wody konary, gałęzie i pnie. Te oddały mu daninę wilgoci, pokrywając się gęstniejącym kożuchem. Na jednym siedzi jakieś ptaszysko. Dostrzegam z niewielkiej odległości. Tkwił nieruchomo. Ptak podlatuje ociężale i osiada z trudem na trzcinowej wysepce. Nie ucieka dalej. To myszołów. Nie ma zdobyczy. Nie siedział na padlinie. Obserwuje nas. I ja wiem. To była trudna dla niego noc. Prawdopodobnie poprzedniego dnia, nie udało mu się upolować niczego. Kolejna będzie ostatnią, a może nawet nie dotrwa. Taki już los drapieżców. Każde nieudane polowanie, może być w tym trudnym okresie, ostatnim. Ptaki zdążyły też ‘’odwyknąć’’ od zimowych warunków. Znajdywałem kiedyś takie w całości zamrożone krogulce i kanie, na swoich ostatnich posterunkach. Tu śmierć przychodzi jak sen. Jest nierzeczywista równie jak bajkowe wzory wyszklone spod dłuta Dziada Mroza. Dotyka swym chłodem wszystkich przez czas jej panowania.



W krokach pokory i szacunku dla odwiecznych Praw Kniei… omijamy zmęczonego ptaka szerokim łukiem, odbijając daleko na lód. Każdy kolejny zryw do lotu, to dla niego utrata resztek cennego ciepła. Ktoś inny się nim pożywi, a może chwyci ‘’kęs ratujący życie’’. Lis, sroka, kuna, leśny gryzoń o ironio? Za parę dni odwilż. Może dotrwasz, Myszołowie?

Pochyła wierzba nad taflą lodu, gnie się wytrwale już dziesięciolecia. Jest olbrzymia. Pra – Matka wierzbowego rodu, pamięta chyba wielką wędrówkę głazów i początki jeziora. Przybyła tu z wodą i wiatrem. Jezioro nieubłagalnie wysycha. Drzewo jakby próbowało swym cielskiem, powstrzymać nieunikniony proces, ochronić ostoję życia. O szarym świcie i wieczorami, odwiedzają ją ludzie – kapturnicy. Powierzają wierzbie sekrety i opowieści. Ona w zamian zabiera ich ból. Daleko pod pniem, dostrzegam jedną z ciemnych sylwetek. Nie podchodzę bliżej.



~ Pieśni Słońca i Lodu. Wielkopolski Park Narodowy. Jezioro Jarosławieckie



🙏 WAŻNE WIEŚCI: Wciąż można wspierać moją pracę przez portal PATRONITE oraz POMAGAM, i swobodnie korzystać z dostępnych tam nagród: wygrać całodniowy warsztat przyrodniczy dla rodziny, skorzystać z leśnej konsultacji, otrzymać osobiste przesłanie od Drzew Mocy i wiele innych. Aby taka opowieść jak ta mogła powstać, potrzeba mi spędzić zwykle kilka godzin w terenie na mrozie, a potem drugie pół dnia przy komputerze, aby zdjęcia poddać obróbce i coś napisać. Blog Szepty Kniei i wszystkie moje działania (pisanie, wyjazdy w Polskę, odwiedziny w szkołach, projekty literackie,) utrzymywane i rozwijane są jedynie z darowizn, do których kiedy mogę, dokładam to co sam zarobię na swoich warsztatach. Wszystkie zawarte na blogu informacje o drzewach, energiach, i relaksujące historie które wspierają swoim przekazem, są dostępne darmowo dla każdego z Was. Tak było i pozostanie, gdyż z serca dzielę się tym, co swobodnie przez mnie przepływa.

Abym jednak sam mógł to wszystko robić, proszę o regularne wsparcie dla spraw bloga. Nie wołam o wiele. Żeby móc płynnie działać, wystarczy te 3 – 5zł miesięcznie przekazywane na PATRONITE przez większą liczbę osób, choć oczywiście można wspomóc i za więcej. Dla Ciebie to pewnie nieodczuwalny w skali miesiąca grosz, dla mnie ogromna pomoc. Twojej uważności, opiece i wrażliwości pozostawiam poniżej sposoby, gdzie możesz przekazać jakieś podziękowanie za czas spędzony z tą historią, lub zapoznasz się z projektami i tym co zamierzam za ofiarowane środki zrobić co od lat robię:

✅ JEDNORAZOWO:
https://pomagam.pl/pomocdlawedrowca

✅ REGULARNIE (co miesiąc):
https://patronite.pl/szeptykniei

✅ BEZPOŚREDNIO na konto:
PKO Bank Polski 72 1020 4027 0000 1602 1428 4709

✅ PAYPALL ( dla tych co zza granicy)
czeremcha27@wp.pl

Z serca dziękuję za każdy dar, który pozwala mi zrobić więcej, docierać dalej, zadbać o swoje zdrowie, i dzielić z Wami słowami tych opowieści ❤

Parkoty. Czas szarych zajęcy i wyprawa od świtu.

W dawnych czasach dojrzałym sygnałem wiosennego odrodzenia, były wszechobecne zające. Całe ich gromady uganiały się po polach, czyniąc gatunkową powinność ciągłości pokoleń. Starsi ludzie to pamiętają i przekazują w opowieściach, jak to magicznie wglądało, nie do uwierzenia. Obecnie zające odbudowują swoją liczebność i tzw parkoty można w wielu zakątkach znów obserwować. Zbierają się one w określonych miejscach i tam w szale uganiają za samicami, lub toczą potyczki i boksują ze sobą. Co się wyprawia wtedy, to trzeba zobaczyć! Po lisim misterium to właśnie zające ‘’przejmują pola’’ i cieszą energicznymi widokami oczy wędrowców. Cykle. Każdy gatunek znajduje swój właściwy moment.

Zając ani głupi, ani strachliwy nie jest. Jest po prostu – ostrożny. Woli wziąć sytuację ‘’na przeczekanie’’, a ucieczką salwować w ostateczności. Do ostatniej chwili będzie leżał płasko z położonymi uszami, starając się wtopić w ziemię, co zresztą bardzo dobrze mu wychodzi. Trzeba też widzieć, z jaką zawziętością potrafi bronić się przed niezdarnymi atakami myszołowa, po prostu skacząc z uderzeniem łap do podlatującego ptaka. Gdy widzę je oświetlone pełnią wschodu słońca, utytłane we wszechobecnej rosie po nocnym przymrozku, zastanawiam się jak ich delikatne futerka znoszą ten ziąb… Ale każda wyprawa, nawet dedykowana pod jakiś jeden gatunek, to nieokreślona przygoda. Na naszym szlaku pokażą się też sarny, bażanty, lisy, a jest i szansa na dzika lub jelenia wczesnym świtem.



PARKOTY tuż i dzieją się już. W tym roku bardzo mam pragnienie, abyście też mogli to Szare Święto pól zobaczyć, odetchnąć nim i poczuć. Zwłaszcza jak ktoś nie wie gdzie obserwować, lub kiedy. Znam miejsca gdzie zające podpatruję od lat, więc z lornetkami usadzimy się tak aby mieć widok, i zwierzakom w niczym nie przeszkadzać. Może nie wydaje się to tak ekscytujące jak głośne rykowisko jeleni, ale zapewniam że warto 🙂

Ale… Wyprawa od bladego świtu, to znaczy trzeba będzie ruszyć się przed wschodem słońca. Dacie radę? Wędrówka ma charakter edukacyjnego przyrodniczego warsztatu, podziękowanie wyniesie 150 zł od uczestnika. Będziemy obserwować też ptaki. Istnieje możliwość połączenia wędrówki z popołudniowymi zajęciami dendroterapii dla chętnych i wyprawą wieczorną ( pełen koszt). Najważniejsze pytania:

⏰ KIEDY? Wędrujemy i obserwujemy w w marcu i kwietniu. Zaczynamy wcześnie rano, lub wieczorem, jak wolisz.

❓ GDZIE? Rokietnica, wielkopolskie, k Poznania.

🧰 EKWIPUNEK: Zabierz garść cierpliwości, i brak oczekiwań. Przyroda to hojny, ale i nieprzewidywalny reżyser zdarzeń. Wygodne buty odporne na wilgoć, kałuże, błoto i rosę, ciepły i mało kolorowy ubiór, plecak, termos. Przydać się może własna lornetka i coś do miękkiego do siedzenia pod ‘’tył’’.

✅ KONTAKT I ZGŁOSZENIA: czeremcha27@wp.pl lub wiadomości na FB. Dla gości z daleka istnieje możliwość noclegu, pokoje są łazienkami, oraz zamówienia śniadania. Dla aut też parking jest. Namiary na kwaterę:

http://gosciniec-krzyszkowo.pl/

Zapraszam serdecznie w razie dodatkowych pytań i do zobaczenia w lesie!



Mgliste baśnie. Pierwszy oddech jesieni.

Pogoda obudziła się w kapryśnej aurze. Wokół panowała mgła. Wilgotny kożuszek utkany z drobnicy miniaturowych kropel otulał szarą pustkę. Biały opar wypełniał głucho każdy milimetr dostępnej przestrzeni. Mokre gałęzie chwytały złowieszczo w mroku nocnego wędrowca, jakby wzburzone, że śmie naruszać bezwładną ciszę. Czas spowolnił, do rytmu kropelek, które ześlizgując się z koniuszków gałązek, uderzały miękko o niewidoczną ściółkę. Dzwięk się pochłaniał, zatracał w kłębach mlecznej otuliny. Mozolnie, z trudem przebijając się przez siwy całun, nadchodził poranek…Ten jakby nie chciał dziś zaszczycić swym splendorem świata, wybierając błogie snu majaki.

1495848757

Otchłań z wolna ustępowała miejsca narastającej światłem szarości. Słabe promienie ostatniego letniego słońca, nie potrafią już przeniknąć ponurej zasłony. Pierwszy powiew smętnej jesieni. Ostre wrzaski przebudzonych sójek, drą ciszę na strzępy.

Kap, kap… Kroplisty zegar odmierza tętno tego zagubionego świata. Z głębin mokradeł dobiega stłumione larum żurawich strażników. Zwiastun świtu. Cichy plusk. Niesforna rybia psota… W szmeru chrobotach, jakiś senny dzik znaczy swój szlak do przytulnego barłogu. Muskane parą trzciny, dziś sterczą nieruchomo. W pożółkłych łodygach widnieje jeszcze echo słomianej suchoty. Z tchnieniem wiatru sennego, szybują gęstniejąc pląsy białawych podmuchów. Ulotne były, i cudowne niczym marzenie samego Boga. Na uśmiechniętej buzi przycupnęły z chłodną przekorą drobinki czułej wilgoci.

Mokre trawy, wzruszenie dziś przywdziały jako strój. Chłodne opary otaczają zewsząd zamyślone lustro wody. Siąpi mżawka. Niefrasobliwe kaczki prują dziarsko przez taflę, co i raz otrzepując ze skrzydeł fontannę perlistej mgławicy.
Z twarzą zwróconą ku niebu, zanurzam się w deszczowym raju, jestem tu, słucham, doświadczam…A świat się okrył dymną zasłoną nieprzeniknionej tajemnicy.

my_first_tutorial_-_landscape

Rankiem przytul mgłę, 
Choć jej nie usłyszysz,

Nieme prawo świata:
Słuchać trzeba w ciszy.

Złap zasłonę czasu,
Przysiada na Twej dłoni.

Pradawna magia lasu,
Tak wnet się odsłoni.

Poczuj tętno rosy, 
Przyjmij białe czary

W odmętach tajemnicy, 
Spełniają się zamiary.

Wierzby snują swe baśnie,
Otwierając wrota wymiarów,

Odkrywają przed Tobą właśnie, 
Kolejne arkana czarów.

Pośród głębin mokradeł, 
Duch ptasi cicho gwarzy,

Wróży Tobie wieszcząc, 
Wszystko co się wydarzy.

Deszczyk w powodzi kropel, 
Wspomina, że pora już w końcu,

Swe panowanie nad światem
Zwrócić hojnemu słońcu.

Podejdz ufnie bliżej, 
Moczarom stań na progu,

Słyszysz chrobot dzika, 
Spieszącego, już do barłogów.

Szuwary szemrają w zdziwieniu, 
Łodygi wznosząc do nieba.

Dopomagają duszy w spełnieniu, 
Wszystkiego, czego jej trzeba.

Las Cię tu dziś wezwał, 
Swoje miał przyczyny,

Gwarzą o tym echem
Czujnej szelesty zwierzyny.

Sen nadchodzi z marzeniem, 
Nastrój tego świata,

Zasypia jesieni westchnieniem, 
Dopełnienie późnego lata 

Dzień dobry, mglisty, baśniowy    

40950765_244325166227432_4303292355663888384_n

Powitanie Słońca

O świcie księżycowym, 
Ręce wznieś ku słońcu

Wszystko co się marzy,
Spełnia się już w końcu,

Daj Duszy zatańczyć, 
Pląsać razem z mgłami,

Radość niech wyrazi, 
W ciszy, pod chmurami.

Podaj swą dłoń Ziemi, 
Przytul mocno drzewa

Iskra tego szczęścia, 
Już w Tobie dojrzewa.

Uśmiechnij się do lasu, 
Niech wypełni serce,

Będziesz wtedy wiedział, 
Że nic nie trzeba więcej 

40646986_983670888482387_3891785246907039744_n

Marcowy poranek

Zdjęcie2638

Mgły sunęły leniwie ustępując z wolna potędze marcowego słońca. Wyziębione nocą łąki, zionęły parującym oddechem, skąpane w blasku złotej poświaty. Radosne, iskrzące promyki, buszowały żwawo, przeskakując po wierzchołkach zmarzniętych traw. Cóż to był za taniec! Migotały w ciepłych pląsach, coraz śmielej rozsiewając świetliste kryształki poranka.
Świat już huczał wczesnowiosennym gwarem. Zewsząd dobiegało perliste granie skowronków, w tle dzwoniły potrzeszcze. Z dalekiego lasu monotonnie śpiewały sikory.
Polną dróżką dostojnie kroczy bażant, kogut lśni w promieniach, jakby igrając z blaskiem zlewa się w błyszczący miedzianobrązowy cud. Na pogodnym niebie, zanurzony w oceanie błękitu, żegluje klucz dzikich gęsi.

Zdjęcie2642

Pośród surowych zawołań, toczą swój balet żurawie. Klangor zwiastuje nowy dzień. Słońce nabiera mocy. Uciekają gdzieś, jakby spłoszone, chłodne opary mglistych zasłon. Subtelnie ujawniają się tajemnice. Pola i łąki witają się gromko z życiem, spełniając nieustannie tętniący cykl czasu – misterium odrodzenia wiosny.

Zdjęcie2644