” Powiedz to ludziom koniecznie ”. Opowieść z Przestrzeni Serca.

Powiedz ludziom, powiedz koniecznie, że jesteśmy czującymi, żywymi istotami i że bardzo pragniemy istnieć w ich życiu. /Drzewa

Swego czasu raz wędrowaliśmy również razem z Sylwią z bloga ”W przestrzeni serca, w Domu Duszy”. Opowiadanie to jest jednym z najbliższych mojemu sercu, i było kosmicznym spotkaniem Dusz dwojga wędrowców na krawędzi ziemskiego czasu, gdzieś pomiędzy wymiarami. Po naszej wyprawie, powstała ta oto opowieść, jako pamiątka wspólnych chwil spędzonych wspólnie u drzewnych przyjaciół.

To był naprawdę niezwykły czas. Dąb Krzesimir wołał z przestrzeni od marca. Ustawiliśmy się nawet na kwietniowe spotkanie, jednak wiedziałam, że ono nie dojdzie do skutku i tak też się stało. Kiedy Sebastian po raz kolejny napisał, że dąb czeka, podjęłam stanowczą decyzję: trzeba ruszyć tyłek ze strefy komfortu i jechać do drzewa. Ono przecież do mnie nie przyjedzie. Umówiliśmy się na ostatni weekend czerwca. Tym razem była wewnętrzna pewność, że przestrzeń sprzyja i sprawy dojdą celu. Czułam silne parcie Duszy. Ona wysyłała. Prawdopodobnie był na to odpowiedni czas. Zawsze wszystko zadziewa się dokładnie wtedy, kiedy powinno być.

Dwa tygodnie przed wyjazdem widziałam, że Dusza mocno się szykuje na to spotkanie, układając przestrzeń, energie i ludzi, których spotkam po drodze. Dusza zadba, by puzzle zdarzeń sprawnie wskakiwały na swoje miejsce i przestrzeń ułożyła się gładko pod wyprawę. Zadaniem człowieka jest jedynie wypełnić energię działaniem w materii. Dusza się szykuje, dąb się cieszy, ja nabieram wewnętrznej pewności, że TRZEBA jechać. Dobrze czuję potrzebę Duszy. Kiedy ona się objawia nie dyskutujesz, tylko robisz, co jest do zrobienia, czując silne, wewnętrzne parcie. Tak realizujesz zadania Duszy, a Wszechświaty cię wspierają. Przejazd układa się doskonale i zadziwiająco płynnie. Jestem przyzwyczajona do doskonałego biegu spraw. Odbieram to jako potwierdzenie drogi. Transport bezproblemowo, lokum bezproblemowo, zdarzenia i ludzie jak w zegarku. Ostry skwar ustępuje na dwa dni. Wszystko doskonale zgrane. Okolica, do której przyjeżdżam zachwyca widokiem, cofając do wspomnień z dzieciństwa. Miasteczko małe, dość zadbane, leniwie toczące rytm w wakacyjne upalne dni. Tu się nikt nie spieszy, ludzie żyją swoim rytmem. Stara, ceglana stacja kolejowa przypomina dawne stacje z filmów przedwojennych. O jakże znajomy mi klimat. Wychowałam się w podobnym miejscu. Radość serca. Myślę o Duszy Sebastiana: wybrała doskonałe miejsce na narodziny leśnego człowieka. W bliskości przyrody, z dala od zgiełku świata.

Równiny wielkopolskie pokryte łanami przedwcześnie dojrzałych zbóż, przełamane samotnymi drzewami i pasmami lasów są ucztą dla mojego oka i serca. Przestrzeń wita śpiewem polnych ptaków. Do gospodarstwa, gdzie będę nocować, idę piechotą. Jest czas żeby przyjrzeć się okolicy i nawiązać kontakt z przestrzenią. Idę powoli w radości serca. Czuję się cudownie wolna. Nie spieszno mi. Jest pięknie. Samo gospodarstwo agroturystyczne wita zapachem lipowej alei i pięknymi widokami pól dojrzałego rzepaku. Gospodarze przemili, pokoje nowe, schludne, czyste. Jestem także nieźle zdumiona. Przyjeżdżam z Pomorza, z zielonej krainy nad morzem, tymczasem w Wielkopolsce wita mnie dzika susza. Stan ziemi i zbóż w stadium późnego sierpnia, a mamy dopiero początek wakacji! Szok. Mogę na własne oczy zobaczyć efekty zmian klimatycznych. Trudna sytuacja przyrody i ziemi będzie częstym wątkiem naszych rozmów. Oboje z Sebastianem mamy świadomość zmian, które się w tej chwil dzieją na Ziemi i niszczącego działania ludzkości na przyrodę. To będzie w ogóle takie spotkanie, gdzie radość i wielowymiarowość będzie się przeplatać z troską o drogę Ziemi i ludzkości. Ani to dobre, ani to złe. Życie w pełnej krasie, gdzie trudne i piękne przeplata się we współistnieniu. Postanawiam niczego nie projektować, niczego się nie spodziewać. Otwieram się na bieg zdarzeń, pozwalam sprawom się dziać. Wiem, że wszystko wydarzy się w najlepszej wersji. W ciszy serca poddaję się boskiemu przepływowi i prowadzeniu Duszy.

Leśna Dusza

Kiedy spotykam Sebastiana, jest bardzo serdecznie i naturalnie. Spotykam przecież starego znajomego. Nasze Dusze znają się od dawna. Chwila spojrzenia w oczy, pływ na przestrzeń serca i wszystko się idealnie łączy. Sebastian współistnieje w cichości i szacunku dla innej przestrzeni. To wciąż bardzo rzadkie. Tak powinny wyglądać relacje piątego wymiaru, które polegają na współbyciu, a nie agresji energetycznej. Jego obecność jest naturalna, cicha i łagodna jak obecność ukochanej osoby albo przyrody właśnie. Natychmiast wpuszczam go do osobistej, bezpiecznej przestrzeni. Chciałabym, aby można było tak ze wszystkimi.

Dusza się wita. Jest okazja uścisnąć się w materii. Wzruszam się. To niezwykłe: Wszechświaty spotykają się w jednym czasie i przestrzeni. Mistyka. Materializacja. Głęboka łączność z poziomu Dusz i serc, nawiązuje się natychmiast. Wszechświaty patrzą.

Dzień pierwszy: Dębowa ewolucja, polny spacer i szamańskie Siostry Topolanki

Zanim ruszamy na wieczorno-nocną wędrówkę, rozmawiamy. Potrzebujemy się nagadać nim ruszymy w królestwo przyrody. Wędrówki odbywają się wieczorem i nocą. Gorące dni nie bardzo im sprzyjają. Okazuje się też, że ludzkie oko świetnie widzi w nocy. Uśmiecham się w sobie. Czuję wsparcie energetyczne. Po godzinach podróży nie czuję ani krzyny zmęczenia. Jestem gotowa do drogi. Dusza wspiera. Na miejsce docieramy rowerami. Jest późne, letnie popołudnie. Świerszcze grają w zbożach, w przestrzeni bezruch letniego, popołudniowego skwaru. Kiedy docieramy do dębu, zaskakuje mnie niezwykła czułość z jaką Sebastian wita się z Krzesimirem. Widać, że łączy ich głęboka więź. Zastanawiam się, czy i mi będzie dane ją odczuć. Tak się stanie. Zanim wyjadę, będę zakochana w drzewach. To komunikacja serca. Gatunek ludzki, roślinny czy każdy inny nie ma znaczenia. To tylko (i aż) powłoka.

Szybko okazuje się, że spotkanie z Dębem odbywa się na poziomie Duszy. To ona miała się z nim spotkać. Ja miałam być materialną manifestacją tego spotkania. To niezbędne, bo duch i materia w zjednoczeniu mają boską sprawczość gotową odmieniać bieg rzeczy. Dusza moja i Dusza drzewa szybko wybywają w swoich sprawach. Dębowy Mędrzec zostaje wprowadzony do jakiś wysokich struktur Rady Ziemi. Dla niego to oznacza spełnienie jego drzewnego życia i skok ewolucyjny do kolejnego poziomu rozwojowego. W dalszym czasie wiem, że spotkanie to owocuje odbudowaniem podziemnej sieci komunikacyjnej drzew. Ta sieć energetyczna była w pradawnych czasach formą podziemnego internetu, dzięki któremu drzewa mogły komunikować się ze sobą, przesyłając informacje na całej planecie. Sieć ta została w znacznej części uszkodzona i zniszczona, efektem czego zaburzyła się komunikacja i przepływ informacji w świecie drzew. Teraz jest to odbudowywane, a ja poprzez energetyczne korzenie wyrastające ze stóp i rąk uzyskuję do sieci dostęp. Proces robi mi dąb, który otwiera także dostęp do swobodnego korzystania z mocy drzew. 

Uświadommy sobie: szukamy cywilizacji w kosmosie, podczas gdy obok nas żyje tyle innych. Na przykład właśnie cywilizacja drzew. Istoty drzewne żyją obok nas, tworząc leśne metropolie, parki, przydrożne szpalery. Z ich dobroczynnego działania regularnie korzystamy. Dlaczego traktujemy je jak przedmioty? Śpimy głębokim snem. Potrzebujemy sobie przypomnieć prastarą wiedzę Ziemi, której jedną z podstawowych prawd jest fakt, że wszystko jest żywe. Wszystko czuje, a my jesteśmy z tym jednością. Częścią, a nie panami koła życia.

Spędzamy kojące popołudnie w ciszy Dębu, w połączeniu z naturą, podziwiamy przecudne widoki horyzontów pól i zachodzącego nad nimi słońca. Owady grają, zajęte swoimi sprawami. Ciekawa ludzi sarna przygląda się nam, by zaraz potem dać pokaz wdzięcznych skoków przez łany zbóż. Ależ to akrobatka, lekka niczym baletnica. Wszystko jest doskonale, wszystko płynie. Wielkie połączenie. Jesteśmy na właściwym miejscu, we właściwym czasie. Rozmawiamy niewiele. Słowa są zbędne. Wszechświaty patrzą. Dąb Krzesimir ulatuje gdzieś do przestrzeni. Czuć, że nie ma go z nami. Mojej Duszy też nie ma. Kiedy czas się wysyca, idziemy w dalszą wędrówkę. Dusza mówi: idźcie, nie czekajcie. Wrócimy później.

Siostry Topolanki

Do topolowych sióstr prowadzi piaskowa, polna droga wśród łanów zbóż. Droga, przyjemna z drobnym piaskiem. Biegałam po takiej boso u babci w dzieciństwie. Wzruszona i radosna ściągam czym prędzej buty, by poczuć łączność z Ziemią. Idziemy niespiesznie, uważnie stąpając, by nie zakłócać mrówkom ich polnych traktów. Wewnętrzne dziecko ucztuje. Zanim docieramy do topól, znajduję na ziemi piękne pióro myszołowa. Wiem, że to podarunek dla mnie. Nie wiem tylko, że od drzewnych sióstr. Przygotowały go do szamańskiej inicjacji, która za chwilę się odbędzie, jak tylko dołączę w materii. Topole są piękne, dorodne. Rosną obok siebie splecione koronami, jakby trzymały się za ręce. Jedna z nich dowodzi, druga ją wspiera. Intuicyjnie z Sebastianem podchodzimy do dowodzącej. Wkrótce, mój przewodnik ustępuje mi miejsca. Wewnętrzne procesy rozpoczynają się szybko. Najpierw jest płacz, z głowy uchodzą szare energie. Topole ściągają coś, co nie jest moje, w tym także tęsknotę za Duszą. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo było widać ją w moich oczach. Pokazują to zdjęcia, a ja nieczęsto się fotografuję. Po ściągnięciu szarych energii jest mi lżej. Zaraz potem widzę siebie z jastrzębim piórem zawieszonym na szyi, jak talizman. Topole prowadzą do kręgu śpiewających szamanów. Jestem tam od nich. Zostaję przyjęta. Nie wiem co będzie dalej. Nie wiem jaki jest tego potencjał. Doświadczenie pokarze, przyniesie wiedzę. Sadzę, że uzyskałam dostęp do wiedzy topolowego rodu. Jestem wzruszona i bardzo wdzięczna. Nie czuję, jak z oczu płynie rzeka łez. Topole otulają, przyjmują w opiekę ludzkie dziecię. Wiem, że od dziś jestem w ich wsparciu. Kiedy jest czas odchodzić, nie mogę się odkleić od drzew. Nie chcę wracać do ludzkiego świata. Siostry Topolowe uspakajają: przyjmij życie takim, jakie ono jest. Ściągają uczucie zmęczenia i ciężaru życia, które w ostatnich tygodniach mocno dawało o sobie znać. To nie moje. To zbyt mocne, zbyt ciasne. To nakładka. Dziękuję drzewom. Ze zdumieniem zauważam, że każde z nich ma swój osobisty zapach, dokładnie jak my i wszystko, co żyje. Każda leśna Dusza pachnie sobą. Pachnie wyjątkowo. Siostry także, a każda inaczej.

Mam wrażenie, że byłam u topól za krótko. Znajdę je w mojej okolicy. Czuję z nimi silną, kobiecą więź. Z topolami przyjaźniłam się w poprzednich wcieleniach. Czas sobie przypomnieć. Jesteśmy innymi sobą. W drodze powrotnej od szamanek siadamy na skraju lasu by odpocząć, porozmawiać i zjeść. Jest pięknie. Jest doskonale. Mamy czerwcowe, ciepłe, białe noce, gdzie słońce chowa się płytko za horyzontem długo oświetlając niebo łuną zachodu. Głębia gwiazd zaprasza do nas Wszechświaty. Żegnamy się z Sebastianem na jakiś czas z poziomu Dusz. Nasze Dusze bardzo się lubią, doświadczają razem. Po opuszczeniu Ziemi, każda z nich wyruszy w swoją osobistą drogę. Ich rzeki życia rozdzielą się na okruch zdarzeń, by kiedyś tam znów się połączyć. Wiemy to dobrze. Kiedy się spotkamy, wspomnimy naszą wspólną, ziemską drogę i pewną wzruszającą leśną wędrówkę wśród drzew, nocy i gwiazd. Przytuleni, płaczemy, choć w sercu mamy akceptację. Wkrótce zacznie świtać. Zbieramy się do drogi. Jeszcze niewielki czas spędzamy w ambonie na skraju pola, obserwując horyzonty zbóż z góry. Wędrówka kończy się nocnym powrotem. W ogóle nie czuję senności.

Dzień drugi: Wierzba Darina, kosmiczny Dąb Orion i Jesionowa Aleja Księżycowych Wędrówek, gdzie spotykam drzewną postać siebie samej

Kładę się spać po trzeciej, po nocnej rozmowie z mężem. O dziewiątej już na nogach. Do jedenastej wyleguję się w łóżku, oglądając w telewizji stare polskie seriale, które uwielbiam. Potem na miasto, na kolejną wycieczkę, po drobne zakupy i do bistro Paleta Smaków na pyszny chłodnik. Z Sebastianem spotkamy się około siedemnastej. Czeka nas kolejna wędrowna noc. W między czasie fajne zdarzenie: kiedy budzę się rano, mam chęć na zupę kalafiorową, którą postanawiam ugotować, jak tylko wrócę do domu. Za niedługą chwilę dzwoni gospodyni w zaproszeniem na poczęstunek. Zgadnijcie co serwuje. Czy to ja zczytałam pole, czy to ona odebrała moje myśli? A może Dusza sygnalizuje, co będzie? Takie rzeczy dzieją się często. Gospodarze to przemili ludzie, uczynni, otwarci. Zupa jest pycha z ogromną ilością świeżego kopru i natki. Pijemy kawę, rozmawiamy ze dwie godziny o absurdach tego świata. To jest piękne, że my już to zauważamy. Żeby chcieć zmian, trzeba widzieć nieprawidłowości. Kiedy pojawia się Sebastian, znów rozmowy. Około dziewiętnastej ruszamy w drogę. Dziś dzień jest bardziej upalny. Rowerami jedziemy do wierzby Dariny. Drzewo robi wielkie wrażenie. W jego wodnej, chłodnej aurze, życie przeplata się ze śmiercią w sposób tak naturalny. Wierzby, chyba jak żadne inne drzewa, pokazują prawdziwe oblicze rzeki życia, gdzie cykl narodzin i obumierania istnieje w naturalnym porządku. Wierzby to panie bagienne, królowe pogranicza światów żywiołu ziemi i wody. Wierzby to stare wieszczki, czarownice, lekarki Dusz. Sebastian zostaje pod drzewem, ja mam potrzebę pójść boso piaszczystą drogą wśród pól. Słusznie. Wszystko jest poukładane. My mamy tylko płynąć z wewnętrznym prowadzeniem. Sebastian spisuje wierzbowe przesłanie, ze mną przestrzeń i wierzba pracują na odległość. Dzieje się wiele oczyszczających Duszę procesów. Wierzba zagląda do poprzednich wcieleń, ściąga warstwami, kolejne pokłady energetyczne. To dzieje się także na poziomie otaczającej nas przestrzeni. Znajduję dziki czosnek, wysiewam go w symboliczne nowe. Wracam ścieżką pełną zwierzęcych tropów, dokładając do nich ślady ludzkich stóp. Wszystko to w zgodzie ze sobą. Wszyscy jesteśmy jednym, choć czujemy się oddzieleni. Kiedy wracam, Sebastian wzruszony dzieli się wierzbowym przesłaniem:

A gdy już świat się uciszy,
zboża gawędzą chrzęstami

Biegną tu do mnie myszy,
Starymi zdążając ścieżkami

Lud pól szerokich i wielkich
Tunele drąży u pnia

Zakamarek znają mój wszelki,
Gościnną jestem im ja

I pająki te z głębin cienia,
Przędą tu swoje sieci,

Nić przeznaczenie odmienia,
Wszystko to moje dzieci,

Błogosławię im cieniem i chłodem,
Życie splatając ze śmiercią

Tu każdy jest jego powodem,
Ja ich odwieczna pamięcią

Ptasie plemię powitam,
Każdego poranka mych gości,

Co u nich zawsze popytam,
I cieszę z różnorodności

Szpak, dudek i trznadel,
Piosenką dźwięczą wesołą

Gąsiorek ostrzami swych szabel,
Pustkę maluje wokoło,

W piaskach bagienne wspomnienia,
Jeszcze powiedzą coś czasem,
Książką są przeznaczenia,
Czytamy tu z całym lasem

Chodź, przystań na chwilę i usiądź,
Przestrzeń tą poczuj sercem,

Nie myśl tylko zaufaj,
Pokażę Ci jeszcze więcej

A gdy już wsłuchasz się w siebie,

I smutki wypłyną z ranami,
Pomogę Ci w tej potrzebie,

Razem je pożegnamy…

Dąb Orion

W drodze do dębu, który rośnie nieopodal, spotykamy spacerujących ludzi i dzieci bawiące się w zbożu. Widzę, że wierzba pracuje z ich Duszami na odległość. Uświadamiam sobie jak bardzo ważne jest, byśmy byli w pobliżu przyrody lub w zjednoczeniu z nią. Ta piękna, bezwarunkowa przestrzeń dana jest nam od Matki Ziemi do uzdrawiania, kojenia i regenerowania sił. My, ludzie, bardzo tego potrzebujemy, ponieważ żyjemy w oddzieleniu od boskiego światła, od natury, która przynosi nam boskość w czystej, źródłowej postaci. Tym bardziej potrzebujemy być w jej uzdrawiającej energii. Dlatego, kto ma zielone serce dalej w przyrodę. Ziemia czeka z darami. Kiedy odwiedzamy dęba Oriona, on śpi. To nocne drzewo połączone z kosmosem aktywizuje się, gdy nad nim niebo pełne gwiazd. Dąb Orion wybrał sobie piękne miejsce na skraju pól. Raczy nas przecudnym zachodem słońca i sporą dawką komarów 😉 Do następnego punktu wyprawy, czyli księżycowej alei mamy spory kawałek drogi. Sebastian prowadzi przez miasto. Zaliczam rowerową wycieczkę krajoznawczą. Droga do drzewnej alei jest przyjemna w wieczornej aurze zachodzącego słońca. Pedałując, z wiatrem we włosach, czuję się radosna i w przygodzie.

Jesionowa Aleja, Dusza Ziemi i Drzewo Serca

Kiedy przyjeżdżamy na miejsce jest już ciemno. Mój przewodnik chciałby chyba pokazać mi zwierzęce misterium, prowadząc w pole na posiadówkę. Jednak ja czuję, że musimy iść. To jest bardzo silne. Nie mogę usiedzieć w miejscu. Ruszamy w dalszą drogę drzewną aleją. Bardzo silnie odczuwam żeńską energię Ziemi. Moją uwagę przykuwa doświadczenie niezwykłego zapachu. Jest bardzo gęsty, zmysłowy, ziołowy, z wyraźnie wyczuwalną nutą rozkładu; ciężki, przyjemny, przyciągający. Zapada w człowieka bardzo głęboko na wszystkich poziomach. Intryguje mnie. Pytam Sebastiana co to za zapach. Twierdzi, że to gnój, ale ja znam zapach gnoju. To nie to. To coś innego. Dopiero za dwa dni uświadamiam sobie, że w jesionowej, prastarej alei, która zdaje się wieść do innych czasów i wymiarów (oboje z Sebastianem mamy wizje), poczułam zapach Duszy Ziemi. Nigdy tego nie zapomnę.. Ten zapach odbił się niezatartą pieczęcią we mnie. Słodki to ciężar.

Idziemy w ciemności, otoczeni zielnym zapachem. Jest bardzo magicznie i wielowymiarowo. Prastara energia otacza nas. Drzewa jak duchy, tak materialne jednocześnie. Są lipy, wierzby, klony, jesiony, mnóstwo pomniejszych drzewek i krzewów. Kiedy w szpalerze robi się prześwit na równiny pól i rozgwieżdżone niebo, docieram do kresu mojej wędrówki. Przed nami Klon Kostur, którego kształt korony przypomina ludzkie serce. To on wołał na polu. W towarzystwie głogu – przestrzeń serca i dzikiej róży – ustanawianie granic, klon wita nas sypiąc obficie nasionami i gałązkami. Nie wiem wtedy jeszcze, że spotkałam drzewną wersję siebie samej. Dzieje się magia. Z drzewem wytwarza się silna, bardzo głęboka więź. Klon ściąga mi na dzień dobry złudzenie dualizmu życia. Mówi: przyjmij życie takim, jakie ono jest, przyjmij z pięknym i trudnym, bo taką ma naturę. Klon doskonale to wie. Jego korona była kiedyś ścięta i odbiła na nowo w kształt serca. Klon. Drzewo radości i słodyczy życia. Obdarzy cię wesołością istnienia i ukojeniem serca.

Przychodzi świadomość: Dąb Krzesimir był dla Duszy. Spotkanie z klonem Kosturem jest dla mnie. Tutaj nie sposób opowiedzieć co się zadziało. Nigdy nie czułam takiej miłości, opieki, wsparcia i ochrony, jak od tego drzewa. I tak już zostało. Niezwykłe to. Niewiarygodne. Żadne inne drzewo nie zamanifestowało się tak materialnie. Przy bezwietrznej nocy Kostur rzucał co chwilę coś z korony, potwierdzając nasze pytania i uczestnicząc aktywnie w rozmowie. To takie drzewo, które gdyby mogło, wyjęłoby korzenie z ziemi i zaczęło chodzić. On bardzo chciał pokazać się nam materialnie, ponieważ rozumie, że my, ludzie, tego potrzebujemy. Nasze oczy potrzebują zobaczyć. Jak byśmy to przyjęli?

Ty lepiej, kochany klonie, zostań w swoim bezpiecznym miejscu.

Spędziliśmy w objęciach drzewa wiele czasu. Pokochałam je całym sercem. Tyle w nim czułości i troski o ludzi. Patrzyliśmy na nocne pola, oświetlone gwiazdami. Patrzyliśmy w połączeniu na to, co widzi On. Raczył nas swoją przestrzenią, żartował, dzielił się i gościł jak mógł, bardzo się przy tym ciesząc. To było wzruszające i do szpiku głębokie. Wielkie połączenie ze wszystkim i we wszystkim. Wszechświaty tu w człowieku i jego drzewnym przyjacielu. Jestem innym tobą mruczał klon, a ja czułam, że niczego mi więcej nie potrzeba i mogło by tak zostać na zawsze. Minęło ledwo kilka dni, a tęsknię ogromnie.

Rozumiem już ludzi, którzy przyjeżdżają trzysta kilometrów, by powrócić i odwiedzić drzewa zaprzyjaźnione u Sebastiana. Wiem jaka siła ich tu przyciąga. Pojadę kiedy znów do drzewnej alei spotkać klonowego przyjaciela i zanurzyć się w Duszy Ziemi. Zacznę też poszukiwać drzew do kontaktu u siebie. Dary, które one dla nas mają, są wielkim skarbem i wielką wiedzą. Drzewa i naród kamieni to twardy dysk pamięci Ziemi, a woda to łącza do przepływu informacji pomiędzy królestwami i mieszkańcami Ziemi. Do tego wszystkiego mamy dostęp z przestrzeni serca. Tak było pierwotnie. Po powrocie z wędrówki, do trzeciej w nocy siedzimy na krawężniku i rozmawiamy. Jest ciepła, letnia, rozgwieżdżona noc, towarzyszy nam muzyka z festynu. Rozstajemy się w radości. Granic i czasu nie ma. Jak mówi Dusza Sebastiana: to było spotkanie między wymiarami, wydobyte z pętli czasu, zaistniałe z garści chaosu, w tymczasowym pobycie na planecie Ziemia. Kiedy następnego ranka jestem już w pociągu do Poznania, nie mogę powstrzymać łez. Drzewa się żegnają. Konduktor patrzy z zainteresowaniem, a mi jest wszystko jedno, że widzi mój płacz. Nigdy nie zapomnę drzewnej przygody, jaką było mi dane doświadczyć. Wracam innym człowiekiem.

Dziękuję.

Życie jest magiczne.

Opowieść kończę przytaczając jeszcze raz prośbę drzew i Matki Ziemi: powiedz ludziom, powiedz koniecznie, że jesteśmy czującymi, żywymi istotami i że bardzo pragniemy istnieć w ich życiu.Dlatego kto ma zielone serce, niech idzie do drzew, nawiązać kontakt. To żywe istoty obok nas. Pomoce, silne, wyposażone w dary Mamy Ziemi. Ona wchodzi w kolejny cykl zmian, czego już doświadczamy. To będzie niełatwy czas dla ludzkości. Niełatwy czas dla przyrody. Aby przetrwać go najlepiej jak to możliwe, potrzebujemy schronić i zjednoczyć się z naturą, a nie traktować ją jak władcy. Jak wielką szkodę sobie robimy, tego jeszcze nie wiemy. Potrzebujemy sadzić drzewa, a nie je wycinać, potrzebujemy współistnieć z wodą, z ziemią a nie okiełznywać ją. To i tak na dłuższą metę nie jest możliwe. Przyroda pomoże nam przetrwać. Miejmy tego świadomość. Aby mogło się to zadziać, potrzebujemy się zjednoczyć. Uczmy nasze dzieci dbać o naturę, kontaktować się z nią jako ze świadomą i żywą przestrzenią ciała Ziemi. Niech będzie dla nich naturalna nasza wspólna więź. Tak żyliśmy pierwotnie. Dziś jesteśmy w odcięciu i nikomu to nie służy.

Drzewa nas wołają, Ziemia woła. Aktywizujcie się, szukajcie kontaktu, wśród drzew dojrzałych, dorodnych. Drzewne dzieci i młodziki zostawiajmy w spokoju. Nasza zaburzona energetyka może je krzywdzić. Do pracy najlepiej wybrać drzewo, którego już nie jesteśmy w stanie objąć ramionami. Takie jednostki są silne i dojrzałe. Pamiętajmy też o tym, że w świecie przyrody jesteśmy gośćmi póki co, zatem trzeba być w szacunku i zawsze zapytać o pozwolenie. Nie wszystkie drzewa życzą sobie interakcji. Co mnie wcale nie dziwi. Kolektywnie mamy w sobie spory bałagan.

Ja ruszam w naturę szukać kontaktu z drzewami. Życie jest drogą. Istnienie jest podróżą. Dziękuję Ci Sebastian i Duszy Twojej za waszą przestrzeń i za wasze dary. Za pięknie wprowadzanie w świat przyrody. A ty drogi Czytelniku także poszukaj swojej przestrzeni przyrody. Masz do tego wszystkie narzędzia, ponieważ już jesteś pełnią. Bóg stworzył cię doskonałym. ‘’

Pamięci wędrówki z Sylwią Sadowską, terapeutką i autorką bloga
‘’W Przestrzeni Serca.’’

https://www.w-przestrzeni-serca.pl/

https://www.facebook.com/groups/1753996898208039








Wasze ulubione Drzewa Mocy. Przesłanie z fotografii.

Czasem przysyłacie do mnie na maila swoje ulubione Drzewa ❤ Dziękuję za każde z nich, i to że mogę z nimi się spotykać w rozmowie ❤ Spotkania z Drzewami zwykle są dotykiem błogostanu, czułym muśnięciem Duszy i pełnią w byciu. Są przypomnieniem czasów, kiedy nie używaliśmy słów, aby się porozumieć. Wszystko płynęło przez serce. Choć opisuję, to nie do opisania. Tak też było i tym razem, kiedy spojrzałem na przesłane mi zdjęcia od Czytelnika. Od razu wzruszenie, i wejście na wysoką falę energii Zródła, do której poniekąd nie byłem przygotowany… Bo trzeba wiedzieć, że drzewa jeśli nic im dobitnie nie przeszkadza, przeżywają zupełnie inaczej niż my. Mocniej. Prawdziwiej. Ich stan doświadczania, można porównać do nieustającego zakochania w życiu, z każdym dniem coraz większego… I w kontaktach z sobą, dają to niekiedy odczuć.

Oto drzewa Anny, które odwiedza ona na swoich wędrówkach, w miejscu gdzie mieszka.

Gdy zerkałem na fotografię, najpierw przychodziło do mnie usilnie tylko jedno słowo. BEZCZAS. O czym Ty chcesz powiedzieć, kochane Drzewo? To co będzie poniżej, to w całości fragment tekstu / odczytu, jaki wykonałem dla Anny na jej prośbę. Drzewiec odezwał się w te słowa:

Bezczas wiedzie, rządzi tutaj
Czego też wędrowiec szuka
Kim Ty jesteś, i skąd pytasz
Jak zaglądasz, czemu czytasz
Z mego świata
Przemówiły pieśnią lata
Moje

Bezczas sądzi, człowiek błądzi
Wciąż próbując rzeczy sprawiać
Mądrość co wszechświatem rządzi
Jej nie trzeba tu naprawiać

To drzewo wygląda na starsze niż z pozoru, mądre, harde i mocne. Nadaje ton tej przestrzeni, i można powiedzieć, ‘’rozdaje energetyczne karty’’ silnie pracując wolą wobec innych drzew w oddali. Jest tu kimś ważnym, z jeszcze większymi aspiracjami. Trochę Strażnik, a trochę Pasterz. Nie dziwię się, że do niego przychodzisz, sam bym go nie pominął. Też nie jestem w stanie stwierdzić, jaki to może być gatunek. Gdybym miał typować po pniu, to buk, dąb czerwony lub grab? Na potrzeby tego rozeznania nazwijmy go Rubinokrzewem 🙂 Zdziwił się, że do niego zaglądam i miał chyba jakąś zagwozdkę, aby zrozumieć co się dzieje. Nie tak od razu wpuścił do swoich spraw.

Zarazem wydaje się mieć łagodne dni, kiedy zachęca do kontemplacji otaczającego świata. Jest w nim trochę niezgody na coś, co dzieje się dalej. Coś wie, wyczuwa, widzi i jest mu przykro. Niekiedy chciałby być człowiekiem. A może nawet już był. Przypomina mi mędrca. Gandalfa. Przypomina również ‘’CzarDrzewo’’ z gry o Tron, czy to elfowe z Tolkiena. Niesamowity. Myślę, że nie przypadkiem do siebie przyciągnęliście, a współpraca i wzajemne wysłuchanie może wiele wnieść. Jest trochę nieufny, niepewny wobec nowych osób, ale Ciebie już zna. Niekoniecznie ma ochotę wnikać głęboko w sprawy ludzi, raczej jest takim drzewem, które nawiąże głęboką więz z jedną tylko osobą. Jest to nawet wpisane w jego ‘’plan doświadczania’’. Możesz śmiało zrobić z nim dłuższą posiadówkę, samotną, bez zwierząt.

Bezczas sądzi, człowiek błądzi
Wciąż próbując rzeczy sprawiać
Mądrość co wszechświatem rządzi
Jej nie trzeba tu naprawiać

~ Głębia jaka zawiera się w tym zdaniu… Nie potrafię nic więcej do tego wypowiedzieć.

Lipa jest śliczna, smukła i zgrabna. To chyba ta drobnolistna. Z bardzo łagodnym, pogodnym nastawieniem do świata, życzliwym, choć nieco bojaźliwym. Nieśmiałym. Ale jest ciekawska. Bardziej otoczenia, niż ‘’leśnej’’ wiedzy o swoich korzeniach. Chciała by rozumieć… Wszystko, co się dzieje, i o co tu chodzi. Przypomina młodą ludzką duszę. Ogrom optymizmu. Sporo spontaniczności. Czuję jak szeroko uśmiecha się do mnie, i wiem że miałbym trudności ze znalezieniem tu porozumienia, z uwagi na jej niespodziewane emocje. Trochę daje mi siebie poczuć – jakie to wspaniałe, rześkie, radosne i lekkie. Ale Tobie będzie łatwiej, jesteście z sobą kompatybilne. Nie musisz się przytulać, wystarczy usiąść obok i obserwować. Jest zupełnie inna niż Rubinokrzew. To taka kiełkująca, Moc Dobra, która dopiero zaczyna uważnie, świadomie spoglądać, i dziwić się życiu. Ona sama do końca nie wie jeszcze czego chce, sprawia wrażenie nienachalnej (ta nieśmiała smukłość). Jakby chciała nie przykuwać do siebie zbytnio uwagi. Uwielbia śpiewać, i rozwesela tym samym całą okolicę. Lubią ją ptaki. Inne drzewa mają niekiedy dość 😉 Podziwiam jej szczerość i prostotę ducha. Przypomina mi Anastazję z opowiadań W. Megre. Takie coś, chciałbym spotykać wśród ludzi. Lipa śpiewa czułymi, wpadającymi w duszę sylabami, choć nie ma tu słów. Przypomina najbardziej elfowe pieśni. Coś mogę z tego przełożyć:

Jestem Jaaaaa
Szczęście mam
Śpiewu ptak
Dobra znak
Rosa lśni
Dobrze mi
Będzie deszcz
Dobrze też

Jestem Jaaaa
Ze mną świat
We mnie świat
Jestem Tuuu
Ziemio znów
Jestem i już


Co za prostota i moc, radości płyną z jej piosenek. Moja dusza rozpłynęła się w tym. Twojej lipie życzę zaś, by mogła cały swój żywot spędzić w takiej energii jaką głosi. ‘’

Dziękuję Annie za to głębokie spotkanie z dalekimi drzewami i przypomnienie o tym kim one są, a jacy i my jesteśmy. Niech te pieśni będą z Tobą i zawsze otulą dobrym szelestem.

A może od tego czasu, wysłuchałaś i spisałaś już nowe? 🙃

_____________________________
_____________________________

🌲 Kochani, a jeśli macie ochotę dowiedzieć się czegoś o drzewach które są Wam bliskie, można wysłać do mnie ich fotografię. Tak jak na podstawie zdjęć twarzy spisuję osobiste przesłania Waszych DRZEW MOCY, tak i tutaj fotka wystarczy aby połączyć się z energią drzewa, i posłuchać jak żyje lub co chciałoby przekazać. Odczyty wykonuję w podziękowaniu dla tych, którzy wspierają moją pracę na PATRONITE lub POMAGAM. Niekiedy trzeba na nie trochę dłużej poczekać.

Zapraszam serdecznie do kontaktu, komu potrzeba wieści – jeśli będzie to możliwe, przekażę jego opowieść ☺️

czeremcha27@wp.pl



Dlaczego płaczemy przy drzewach?

Zdarza się często, że przy drzewach płaczemy. Miał okazję chyba każdy, kto tylko bardziej zajrzał w świat dendroterapii. To rodzaj głębokiego wzruszenia, jakiego nie doświadcza się chyba nawet, przy żadnym człowieku… Napisała do mnie Małgosia, która była u mnie na wędrówce prawie 2 lata temu. Z takim właśnie pytaniem – dlaczego? Bo Seba, ja nie mogę z tym dębem się skomunikować, bo wciąż płaczę gdy tylko się zbliżam…A to właśnie ta komunikacja jest, w całej swej okazałości się dzieje 🙏 Pomyślałem, że to dobry moment, aby przekazać szerzej jak to widzę, ‘’w pigułce’’.

Drzewa konfrontują nas z ogromem dobra. Spotkanie z nimi to wejście w pole pierwotnej, czystej formy Miłości, którą są i dzięki której tworzą swoje otoczenie. To potężna aura, prawdziwa Moc Dobra, i kiedy zanurzamy się w niej, niejako rozpuszczamy swoje jestestwo… Dla nas, żyjących na co dzień w feworze swych spraw, dla naszych Dusz i Podświadomości to trochę szok. Trudno nam w to uwierzyć, że jakaś forma życia tak istnieje, i to cały czas, i takie to proste. I, że jakaś istota przyjmuje nas tak po całości, bez oceniania, interpretacji, z każdą naszą historią. Ja się od tego wzruszam właśnie. Ale jak to – przecież jestem taki/śmaki, a ktoś tak po prostu przytula po całości, jakby wszystkie ‘’zło’’ jakie wyrządziłem w życiu, nie miało znaczenia? Ciało też czuje działanie tej energii, i wtedy puszcza różne blokady, bariery, traumy, doświadczenia, to też może być przyczyna tego płaczu. Gdy coś się uwalnia. Dużo łatwiej przy drzewie, skonfrontować się z tym, co na co dzień wypieramy. I dlatego, różny może być nasz płacz. Wiele pokażą emocje lub wspomnienia, jakie się wtedy pojawiają.

I druga strona, drzewa pokazują nam to, co drzemie w nas samych. Że też mamy w sobie taki zasób Miłości i dostęp do niej. Jesteśmy nią. Że też możemy tak czuć i być. To rozbraja totalnie…

Mam tak nie ze wszystkimi drzewami, z niektórymi niemal zawsze. Wystarczy dotknąć lub się zbliżyć, i następuje ‘’potok’’. Pozdrawiam w tym miejscu niejakiego Dęba ‘’Puchacza’’ z Puszczykowa 🫠 Ty wiesz…

Ogromną radość wnoszą mi takie wiadomości – pokazują, że wyprawa ‘’pracuje’’ w Tobie jeszcze długo po naszym spotkaniu. To jak lokata długoterminowa – procentuje w czasie. Że inspiracja jaka z niej płynie, napędza już potem do własnych wycieczek i odkrywania własnych Drzew Mocy na swojej ziemi. I o to mi głównie chodzi – pokazać, podzielić się swoim postrzeganiem i czuciem, zachęcić do dalszych poszukiwań na własną rękę. Zmienić zwykłe codzienne spacery, w wyprawy pełne magii, odkryć i zachwytów.

Niektórzy wracają do mnie regularnie po więcej, korzystając z opcji 3 -5 dniowego Turnusu Wędrownego w ciągu roku, umawiają z góry kilka wizyt. Dla innych wystarczył jednorazowy impuls aby dalej odkrywać samotnie. Dziękuję za każdego z Was przez te wszystkie lata, za każde pytanie, gawędę, osobisty powód, który przywiódł Was do świata Szeptów Kniei.

Jestem ciekaw jak Wy to widzicie? W jakich sytuacjach zdarza się Wam wzruszyć pod Drzewem? Można napisać w komentarzu.

Na kolejne wędrówki i zajęcia dendorterapii zapraszam w szaro – szeleszczącym, mglistym i tajemniczym listopadzie, a także u progu mroznego grudnia. Jestem dostępny dla Was głównie weekendowo, choć można też umówić się też w tygodniu, z odpowiednim wyprzedzeniem. Na miejscu są noclegi, i wszystko czego potrzeba dla gości z daleka. Wyprawy są zawsze dopasowane pod wiek i kondycję uczestników, to bardziej lekki spacer z odpoczynkami, robiony etapami, a nie mozolna włóczęga. Również dla seniorów i dzieci. Zapraszam serdecznie do Wielkopolski.

Kontakt i zgłoszenia: czeremcha27@wp.pl

_________________________________
_________________________________

WAŻNE WIEŚCI: To starszy wpis z 2022 roku, który zamieszczam tu z poślizgiem. Obecnie już wszystkie moje nowe teksty i drzewne przesłania wrzucam WYŁĄCZNIE w naszej facebookowej grupie PRZYJACIELE KNIEI. Publikuję tam najnowsze opowiadania, fotografie, opisuję swoje przygody i staram się najlepszą treścią uhonorować osoby mnie wspierające. Jeśli masz ochotę to czytać i przeżywać razem z innymi Czytelnikami, serdecznie Cię tam zapraszam.

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej e – prenumeraty bloga. Teksty z niej w ogromnej większości nie pojawiają się na blogu. Członkowie społeczności mają zniżki na nasze kniejowe wyprawy i warsztaty, osobiste sesje, przesłania. O wszystkich wydarzeniach dowiadują się pierwsi.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.

Wszystkiego leśnego!


Entowie z Rogalinka żegnają słońce. W obiektywie Wędrowca.

Tam, gdzie zagląda rozlewami w podtopieniach szczęśliwa rzeka, prastarzy Entowie od wieków żegnają słońce. Miliony różnych zachodów które minęły – Oni musieli tu widzieć już chyba wszystkie możliwe odsłony, od początku czasów. Przez leciwe konary zaczynają przenikać złote nicie. Może to błogosławieństwa Zrodła. Niebo barwi się pomarańczą, jak tylko w jesienny dzień Babiego Lata potrafi. Czernieją ogromne cielska, ich cienie z każdą chwilą nabierają spełnienia i mocy. Jakby tylko czekały aż słońce zgaśnie, by ruszyć na spacer po łąkach.

Słoneczne opary mieszają się z powietrzem, tworząc drgające smugi, majacząc zwidami. Prześwietlone sylwetki nagich Dębowych Wojowników, co to sterczą wręcz w chwale – jak proporce wojsk wbite ku pamięci największych wyczynów. Na niektórych zdają się wspinać jakieś stwory… Dopiero teraz widać ten ogrom istnienia, jaki jest udziałem sędziwych drzewców. Obrazy malują się same. Budzą jeszcze głębsze refleksje. Stoję nieporuszony, jak one. Momentami biegam i przypadam do ziemi – chcę ułamek z tego co się tu dzieje, uchwycić, oddać, pokazać. Na dalekim sztorcu gałęzi w zakolu rzeki, siedzi samotny kormoran.

Ledwie wyczuwalny wiatr, podnosi najlżejsze liście. Ciepło dnia gaśnie.

I miękko cichnie wszystko. Pachną wczorajsze buchtowiska. Mokre jeszcze od świtu.

Chłodne powietrze rozedrgał zew – budzącej się watahy dzików.

Zawołanie syte. Ruszają pod dęby na ucztę żołędziową.

Przenikający ciało prąd czujności gotowego Czatownika.

On już czeka na swoich braci.

Gdzieś daleko krzyczą żurawie – Stróże łąk. Blisko – siewki i czajki.

I nie wiesz, czy to zwykła noc nadchodzi, a może najbardziej tajemna ze wszystkich.

Taka, co dotyka Duszy spełnieniem najświętszym.

I co ja mam Wam tutaj jeszcze opowiedzieć? Po prostu szykuję plecak, kalosze i kurtkę jesienną na czuwanie. Na rześki spacer pod gwiazdami w pradolinie Warty. Tu mnie znajdziecie.

WAŻNE WIEŚCI: To starszy wpis z 2022 roku, który zamieszczam tu z poślizgiem. Obecnie wszystkie moje nowe teksty i drzewne przesłania pojawiają się już WYŁĄCZNIE w naszej facebookowej grupie PRZYJACIELE KNIEI. Publikuję tam najnowsze opowiadania, fotografie, opisuję swoje przygody i staram się najlepszą treścią uhonorować osoby mnie wspierające. Jeśli masz ochotę to czytać i przeżywać razem z innymi Czytelnikami, serdecznie Cię tam zapraszam.

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa jest płatna i działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej e – prenumeraty bloga. Teksty z niej w ogromnej większości nie pojawiają się na blogu. Członkowie społeczności mają zniżki na nasze kniejowe wyprawy i warsztaty, a o wszystkich wydarzeniach dowiadują się pierwsi.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.

Wszystkiego leśnego!

Dalsza część fotorelacji:























Szlakiem pra – dębów Rogalinka: Świadkowie Historii.

Czasem aż trudno mi uwierzyć, że ostały się jeszcze takie miejsca. Gdzie drzewa mogą godnie żyć i umierać, odradzać się, kontynuując swój wieczny cykl aż po kres dni.

Miejsca, które przez całe moje życie znajdowały się tak blisko…

Zapraszam Was dziś na spacer szlakiem sędziwych Pra-Dębów w Rogalinku.

Tu, w dolinie rzeki Warty czas jakby zwolnił, zatrzymując się w czasach driad, bóstw, strzyg, chochołów i opowieści. A krajobraz przechował wspomnienia, zdjęcia i klisze z chwil jakie odtwarzają się tutaj, już jakiś kawał epoki. Kiedyś były tu łęgi, zanim człowiek zajął się użytkowaniem podmokłych łąk, wypasem bydła i koszeniem. To spowodowało zmianę dotychczasowego środowiska, i otwarło wrota do zasiedlenia przez wiele unikatowych organizmów roślinnych i zwierzęcych.

Spoglądam, rozglądam się i chłonę. Porozrzucane, maleńkie, ukryte i niewidoczne oczka wodne, skrywają dzikie kaczki i łabędzie. Gdy idziesz, są do ostatniej chwili niewidoczne. Tak samo jak rowy i strugi, przegradzające co jakiś czas swobodną połać łąki. Wszystko to, spowite szuwarami, turzycą i oczeretem tworzy mikro tajenka, w których ostoje znajdują co rzadsze ptasie unikaty. Wszystko dlatego, że rzeka ma tutaj niemal pełną swobodę – rozlewa się, meandruje, kluczy i krąży. Niewidzialne arterie sączą się przez obniżenia terenu i uskoki. Przez stulecia utworzyła odcięte już akweny, pozostałości po wielkich wylewach. Tu pracowała i tworzyła dzikość, widać to na każdym kroku. Może dlatego, tak dobrze tutaj czuje się Wędrowiec. Ależ musi śpiewać tu wiosną!



Teren, choć wydaje się idealny dla wielu ptaków wodno – błotnych, oraz bażantów, wcale jednak nie powala jakoś ilością napotkanych gatunków. Dziwię się, że nie ma żurawia, czajki czy choćby gęsi. Sprawa klaruje się po jakimś czasie wędrówki – otóż ostoja jest penetrowana przez największe utrapienie przyrodniczego świata zaraz obok hałasujących quadów – nieodpowiedzialnych spacerowiczy, puszczających tutaj do wybiegania swoje psy.

W takim miejscu nie zagnieździ się żaden większy ptak, choćby okolica była nie wiem jak zasobna w pokarm czy schronienia. Być może wczesną wiosną, gdy teren jest bardziej podmokły, jest jakoś inaczej? Dowiem się w przyszłym roku.

Ludzie podchodzą do tematu bardzo lekko i samolubnie, a ja obserwuję ze smutkiem to, jak pustoszeją kolejne regiony, gdy wzrasta presja w tandemie człowiek & pies. O ile nienachalną obecność spacerowicza, potrafią zwierzęta jakoś ogarnąć, bo zwykle nie zagląda on w miejsca lęgowe lub wypoczynkowe, tak penetrujący zarośla pies, szczekający na każdy ruch, goniący, jest dla nich nie do przyjęcia.





Tabliczka informuje o zakazie nawet wprowadzania psów, nie tylko ich puszczania. To Park Krajobrazowy. Chyba nikt tego nie przestrzega, ale wnet to się zmieni. Nie po to tutaj dotarłem. Moja Dusza czuje bardzo to miejsce, wsiąka weń od pierwszych kroków. Chce się nim zaopiekować. Generalnie to biegam od drzewa do drzewa i fotografuję, czołgam po ziemi, przepadam w trawach. Ania w tym czasie cieszy się słońcem, i chyba tym co wyprawiam, oraz ćwiczy yogę, staje na rękach.

Energia terenu jest niesamowita, i jeszcze się z taką nie spotkałem. Zupełnie inna jest ona dla drzew, które mają świadomość, że nic im tu nie grozi. Martwi ścielą się kłodami i zasilają witalność oraz wiedzę żywych, przenikają wzajemnie we współtworzeniu i wzroście. Nikt nikogo nie pogania. Nie czeka na surowiec, nie wymusza. Po prostu – dzieje się, jak od zawsze było. Kozioróg Dębosz cierpliwie wyrysowuje na spracowanych pniach, swoje wytrwałe wzory. Tworzy własne alfabety. Taki tutejszy kronikarz. Zaś człowiek opiekuje się jeszcze dębami, wykonując potrzebne zabiegi ratunkowe i konserwatorskie, starając się przedłużyć im życie.

Emanują tedy dębowie wewnętrzną pogodą, zaufaniem i spokojem. Są ciepłe i czułe, choć również nieco wyniosłe. Nie ma wśród nich cienia niepewności, nieufności, jaki spotykam nieraz u Drzew rosnących w mniej szczęśliwych miejscach. I wcale nie mają zbytnio ochoty zaglądać do świata ludzi. Tu im najlepiej. Jak w krainie Entów. I czytają z Ziemi i Wody znaki, że długo tak jeszcze będzie.



Wypoczywamy na powalonych kłodach, rozkładających białe konary nad nurtem rzeki. Niedaleko ponad drzewami krążą zgrabnie jakieś drapieżne ptaki. Ich lot jest zmysłowy, pełen gracji i subtelności. W lornetce rozpoznaję wycięty w ‘’V’’ ogon – to Kania Ruda! Ptasi symbol asertywności, odwagi, elegancji i wytrwałości w dążeniach, ale też konformizmu, wybuchowości i agresji. Choć zaiste jej zgrabne pląsy na wietrze, nijak tego nie zwiastują.

Ptaki siadają wysoko na jednym z olbrzymów, gdzie już do końca wyprawy odzywają się melodyjnymi głosami. Ale się z tego śmiejemy. Zupełnie niepodobne do drapieżnika.

Z ciekawością podchodzę do zamarłych, bielejących olbrzymów, którzy bez oznak życia wznoszą się jak gromkie pomniki świętej mocy przyrody, w których dudnią głuche opowieści. One najbardziej wzywają. Przykładam ręce – ze zdumieniem odczuwam, że Dąb jest ciepły i pulsujący, zupełnie jakby wciąż był żywy… ‘’Kożuch’’ energii / aury jest wciąż wyczuwalny i gęsty. Może podziemna część drzewa wciąż żyje, i jest dopiero w procesie ‘’odchodzenia’’? Może jest tak, że korzenie zostają aktywne dłużej? Choć myślę, że to właśnie owa wyjątkowa forma egzystencji obok siebie okazów żyjących i martwych, pozwala tej energii być tutaj, przenikać i tworzyć długo, bez przywiązywania się do konkretnego osobnika, drzewa. Ma się wrażenie, że nie rozmawiasz z jednym dębem, a całym narodem. Świadomość która przenika. Choć Dęby zachowują swoją odrębność i charakter, tu wszystko jest takie bardziej ‘’rozlane’’, szerokie, i grząskie – jak wiosenne rozlewisko tajającej rzeki.

Przypływają obrazy – zamglonych mokradeł, wiosennych rozlewisk, tańców, korowodów i pochodów z pochodniami w kupalne noce, jakichś bitew, polowań na zjawy, trwogi, jak i wędrówki spełnionych życzeń. Co tu się musiało dziać. Nie mam za dużo czasu by wchodzić w dialogi, do obejścia mamy spory kawał. Wrażeń ogrom. Gdybym miał eksplorować tu sam, poświęciłbym średnio cały dzień na 3 drzewa. Jeden z mijanych drzewców przedstawia swoje imię jako ‘’Widmo’’ i zaprasza do ponownych odwiedzin. Spoglądam z pokorą na ich srogie, odcinające się na tle nieba, krzepkie sylwetki.

– Pokonani przez czas… Ale nie przez własne słabości…

To zdanie powtarza się gdzieś ‘’w słyszeniu’’ kilkakrotnie. Czyżby mówiły? Słowa mocno osiadają we mnie.

Ania zna osobiście niektórych z tutejszych Mocarzy. Właśnie podchodzimy do jednego z nich. Obserwuję jak Stary Drzewiec wita swoją przyjaciółkę zrywem szumu liści, reaguje na jej wzruszenia. Moja przewodniczka opowiada, że często spotyka się tu fotografów przyrody, a nawet dziwne jeśli akurat ich nie ma.

Gdy ja podchodzę, Dąb nie zachowuje się w ten sposób, trzyma dystans, choć wnikliwie mnie bada. Chyba myśli, że o tym nie wiem. Jest zaskoczony, gdy pojmuje, że jednak wiem.

Jest bardzo ostrożny w dawkowaniu swojej energii ‘’obcym’’. Staram się być przed nim całkowicie otwarty, pokazuję obrazy ze swego życia, i znajomości z innymi dębami w mojej okolicy. To go nieco łagodzi. Ode mnie ma natłok informacji do przetworzenia. Nie jest pewien, czy chce we wszystko zaglądać. Od Ani odczuwa spokój. Drzewa znają tutejszych ludzi i ich zachowania. Rozpoznają w jakim celu kto chodzi. Czasem ‘’łapią się za głowę’’. Chodzi o wierzenia i przesądy, oraz współczesne płoszenia.

Dąb jest dorodny, żywotny i niesamowicie rozłożysty. Trudno objąć go w kadrze. Równie nie łatwo przeżywać jego majestat. Ramiona sięgają niewyobrażalnie w dal. Tak jakby chciał dokądś sięgnąć. Potęga swobody, która mogła kształtować się tak, jak poprowadziło ją Słońce i Dusza Drzewa. Każdy z nich ma tutaj wystarczająco miejsca. Człowiek nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo ‘’pospolite’’ gatunki mogą być piękne, dopóki nie zobaczy czegoś takiego.



Wokół wszędzie przelewają się oceany świeżych buchtowisk. Do tych wspaniałych dębów, przychodzą licznie gromady dzików. Zjawiają się co noc. Pachnie ziemia i żołędzie. Gleba odsłania przekrój zasobny w pędraki, żołędzie i nasiona.

Dąb wydaje się ‘’puszczać’’ napięcie związane z nową osobą która weszła w jego w przestrzeń. Ja uśmiecham się pod nosem bo już wiem – kilka zasiadek u jego ‘’pleców’’, a nasza relacja pogłębi się. Gdy on wejrzy w moją Duszę, kiedy będę zachwycał się tutaj watahami żerujących dzików. Słuchajcie, ten teren jest idealny na Księżycową Wędrówkę i nocne obserwacje zwierząt! Po pierwsze rozległe przestrzenie, gdzie można już z daleka coś wypatrzeć i dostosować swoją obecność, po drugie zamaszyste, suche kłody dębowe gdzie można usiąść lub położyć się na macie i pod kocem, przyczaić, zaczekać… Jeśli będziecie mnie szukać następnej Pełni Księżyca, z dużą dozą prawdopodobieństwa będę czuwał właśnie tam.

Wśród okrzyków szybujących kani i szelestów skrzydeł drozdów kąpiących się w oczkach wodnych, dogania nas zachód słońca. A z nim pierwsze smugi chłodu budzące się z nad bajorek, wypełzające z dołów i babrzysk. Teraz dopiero zaczynają się dziać zjawiska. Słoneczne opary mieszają się z powietrzem, tworząc złociste smugi, majacząc zwidami. Prześwietlone sylwetki nagich Dębowych Wojowników, sterczą wręcz w chwale, jak proporce wojsk wbite ku pamięci największych wyczynów. Na niektórych zdają się wspinać jakieś stwory… Dopiero teraz widać ten ogrom czasu i pętli w jakiej uczestniczą. Obrazy malują się same. Budzą jeszcze głębsze refleksje. Mam ochotę tkwić i nie ruszać się z miejsca. Dębowa ostojo dzików, legend i wędrowców. Na pewno jeszcze tu wrócę..

cdn

PS. To starsze opowiadanie z 2022 roku, które zamieszczam tu z poślizgiem. Obecnie wszystkie moje nowe teksty i drzewne przesłania  znajdziesz już WYŁĄCZNIE w naszej facebookowej grupie  PRZYJACIELE KNIEI.  Publikuję tam najnowsze opowiadania, fotografie, opisuję swoje przygody i staram się najlepszą treścią uhonorować osoby mnie wspierające. Jeśli masz ochotę to czytać i przeżywać razem z innymi Czytelnikami, serdecznie Cię tam zapraszam.

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa jest płatna – działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność, którą muszę jakoś finansować. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej e – prenumeraty bloga. Teksty z grupy w ogromnej większości nie pojawiają się na blogu i są dostępne tylko w niej.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.

Wszystkiego dębowego!

A tu dalsza część fotorelacji:



















Drzewa odbierają więcej niż myślisz. I reagują na to.

Drzewa doskonale odbierają co dzieje się w ich otoczeniu, słyszą, czują, mają świadomość i wyciągają wnioski. Potrafi być im przykro, również boją się lub ‘’obrażają’’, czy też w pewnych sytuacjach wycofują swoją energię, kiedy ta je przerasta…

Od jakiegoś czasu, nie czułem mocarnego Dęba Radosława, ani ja, ani osoby które towarzyszyły mi na zajęciach dendroterapii. On zawsze miał swoje sposoby aby się zdystansować od ‘’natrętów’’ czy wzbudzić respekt, jednak teraz przestrzeń wokół dębu uczyniła się taka, że nawet nie sposób spokojnie spędzić tam czasu.

Pień wielkiego drzewa obecnie otoczony jest przez mrówki. Ogromne i błyszczące. Nagle, w ciągu miesiąca pojawiły się tunele i norki, a owady wybrały tłumnie to właśnie miejsce. Czy to początek końca? A może zdarzenie tymczasowe? Nie ma kawałka wolnego miejsca, aby pod nim usiąść wygodnie jak dawniej, pogrążyć świadomość w leśnym spokoju. Gdy usiąść metr obok, ‘’znikąd’’ zjawiają się miniaturowe kleszcze.

Dla mnie to znak, że drzewo nie życzy sobie odwiedzin, ani kontaktu, ma swoje sprawy lub pogrąża w jakimś osobistym procesie. Dziwnym trafem zbiegło się to wszystko z wycinką młodych drzew w tamtym kawałku lasu, usuwaniem malowniczych wiatrołomów i ‘’porządkowaniem’’ bardzo dziewiczego do tej pory skraju. Nie dziwię mu się. Pamiętam jak prosił, próbował wpłynąć na moje działania jeszcze w początkach naszej znajomości, abym ja gdzieś, coś, poszedł, pomówił żeby zostawić drzewa w spokoju w tym kawałku lasu…

Nie mogłem, bo to las gospodarczy, jak piękny by nie był… Tutaj nic nie dało się zrobić.

A jemu tak zależało 😔 Może teraz po prostu wypiął się..

To bezkompromisowa osobowość dębowa, której nie przestanę podziwiać. Pamiętam jak szliśmy raz w 4 osoby skrajem tego boru, i ja prowadziwszy wyprawę, zapytałem w duchu, czy dziś możemy go odwiedzić. Przyszła odpowiedz, że drzewo sobie nie życzy, więc nawet go nie pokazałem i nie wspomniałem nic moim gościom, chciałem po prostu minąć. Ale oni sami się zatrzymali, bo nie sposób pominąć takiego olbrzyma. Pytają, czy mogą podejść. Ja mówię, że nie bardzo on chciał, że nie zalecam, no ale jak chcecie, to na chwilkę można, spróbujcie. Poszło dwóch mężczyzn.

Gdy do nas wrócili, przez resztę trasy nie mogli się opędzić od much końskich, które zawzięcie atakowały tylko ich.. Mnie i jednej kobiety, owe muchy nie ruszały. I to są takie zdarzenia. Nie opowiadam o tym aby straszyć, lecz po to byśmy w pełni mogli i w ukłonie pochylić się nad uczuciami naszych drzewnych towarzyszy i rozważniej podejmować działania wokół ich przestrzeni. Pytać. Nie kształtować usilnie pod własne widzimisię, lub dlatego że zostało tak gdzieś ustalone! W lesie drzewa są u siebie. Wciąż pracują, tworzą, działają, mają swój pomysł i plan na ten kawałek ziemi. To ich dom… My już nie pozwalamy im niemal nigdzie swobodnie żyć.

Pytajcie mnie, jak rozmawiać z drzewami. A one krzyczą i grzmią. Tak po cichutku… Czasem ta ‘’rozmowa’’ to obserwacja. Owadów, ptaków, pływu wiatru, szelestu liści i ich opadania, wszystkiego co dzieje się wokół. Z jednej strony cieszę się, że mogę to wszystko widzieć, czuć i przekazywać. A są dni, że wcale bym nie chciał. W niektóre miejsca lasu, od dawna nie chodzę…

Komunikat: Osoby chcące rozwijać i doskonalić swoją sztukę odczuwania drzew, zapraszam na indywidualne zajęcia dendroterapii do Wielkopolski. Warsztaty odbywają się głównie w miesiącach jesiennych i zimowych, do wczesnej wiosny, choć termin znajdzie się cały rok. Napisz, zapytaj o swój Dzień Wędrowny wśród drzew:

czeremcha27@wp.pl

WAŻNE INFORMACJE:

Czy słyszałeś już o naszej grupie PRZYJACIELE KNIEI. ? Obecnie wszystkie swoje nowe teksty i drzewne przesłania  zamieszczam WYŁĄCZNIE TAM. Publikuję najnowsze opowiadania, fotografie, opisuję swoje przygody i staram się najlepszą treścią uhonorować osoby mnie wspierające. Jeśli masz ochotę to czytać i przeżywać razem z innymi Czytelnikami, serdecznie Cię tam zapraszam.

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej e – prenumeraty bloga. Teksty z grupy w ogromnej większości nie pojawiają się na blogu.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.

Wszystkiego leśnego!


PERŁY DENDROFLORY. Ogromne głogi z Wielkopolski!

To co widzicie na zdjęciach, to nie drzewa rosnące na skraju lasu, a ‘’zwyczajne’’ polne głogi, które zwykle spotykamy jako niewielkie krzewy, gdzieś na poboczach dróg, w rowach czy nieużytkach. Tym jednak, udało się urosnąć do wyjątkowo wybujałej formy drzewiastej. Prawda, jakie są wielkie! Niespotykanie.

Mogę śmiało powiedzieć, że to największe głogi jakie widziałem w życiu. Musiałem podejść kilka razy i dokonać oględzin, aby się upewnić że to na pewno ten gatunek. Pierwsze zdjęcie dla porównania ze mną, aby zobaczyć jakie są wielkie.

Spoglądam na poorane bliznami życia pnie, których dotyka już oddech nieuniknionego. Odchodzą z godnością, w pokoju, i tak jak bym życzył wszystkim drzewom na świecie – ze starości. Ciekawe, ile mogą mieć lat? Głóg to krzew długowieczny. Dożywają nawet ponad 300 lat. W tym momencie uświadamiam sobie, że one mogły być świadkami jak wzrastał i powstał ten las, mogły być pierwszymi ‘’drzewami’’ jakie osiadły na zapuszczonym ugorze, aby zacząć pracę przekształcania terenu pod przygotowanie dla kolejnych gatunków…Coś mi mówi, że mogą być nawet starsze od wielkiego Dęba Radosława, który rośnie niedaleko i dotąd był głównym druhem, którego odwiedzaliśmy tam na warsztatach dendroterapii. Głogi natomiast to konkretne drzewa pracujące mocno na Przestrzeni Serca, otwierają, wskrzeszają i czyszczą do pełni odczuwania.

Sędziwe, siwe staruszki. Srodzy dziadkowie. Obłamane wichrem konary, niektóre uschnięte do cna. Wiele musiały przejść. W koronach rozgościły się na dobre jemioły, które dopełniają cyklu. Gdy tak patrzę na tych dziaduszków, uruchamia mi się ogromna czułość. Chciałbym ją jakoś okazać, ale czuję tu pewien szorstki respekt. Z charakteru przypominają krasnoludów, co to najpierw zapoznać się dobrze muszą, zanim otworzą na oścież swoje ramiona. A może, nie zadzieje się to nigdy. W którymś momencie dostrzegam, że wysoko na gałęziach, przebijają się pojedyncze, zielone listki. Oni jeszcze żyją! Wciąż tli się tam iskierka. Oznacza to, że drzewo ma jeszcze energię życiową, próbuje, nie poddaje się, i można by z nimi nawiązać kontakt… Ale to jest majestat. Taki trochę królewski, godny, i nieco niedostępny. Nie śmiałbym ich pytać o cokolwiek. Może innym razem, gdy będę miał więcej czasu? A może…

Ten zobaczy, kto wybaczył
Ten zrozumie, co w zadumie
Kroczy cicho,
I w rozumie

Też pokłada zaufanie
Cicho… Ledwo tli przesłanie

Boć jemioła ćmę przynosi
Trudno jest nam słowa głosić

My tu w kniei, wobec dziei
Żyli prosto, w myśl idei

Ten usłyszy, kto spróbował
Z życiem zmierzył, nie żałował

Ten otrzyma, który prosił
Ciosy dzielnie, długo znosił

Ten dostąpi, kto nie zwątpił

Ten poczuje, co swą duszę
W świat wypuścił, obok wzruszeń

Za tym obietnica czeka
A to wszystko, dla Człowieka
Który sięgnie głębiej dłonią
Jemu prawdy się odsłonią

I ten się odnajdzie tutaj
Kto wciąż pyta, sprawdza, szuka

Ten poradzi, co w spokoju
Przetrwał okres trudów, znoju
Niech wybierze,
Z serca szczerze

Niech się wsłucha, w jego brzmienie
Niech przygarnie jego tchnienie

Tam już znajdzie, odkupienie

Słowa gasną, choć całe jestestwo krzyczy o więcej. Przez łuk sklepienia w gałęziach, przebija wrześniowe słońce. Głogi jakby bramę na skraju lasu tworzą, w której celebrują osnute, jesienne zachody. Dopóty na gałązkach zielenią się ostatnie listki, będą szeptać swe prawdy nabyte przez życie. Szkoda, że możemy odbierać tak mało.. W dawnych gawędach ludu, głóg uważa się za drzewo ostrożności i nadziei. Wzrasta powoli, roztropnie, długo i z ufnością, wiedząc doskonale jaka jego rola i zadanie mu przeznaczone .Głóg jest bardzo odpornym krzewem zarówno na mróz, suszę, wiatry, jałowość siedliska. On ufa i zna swoje możliwości. Głóg to lekarz, polny doktor serca…Przypominają o tym jego czerwone owoce. Działa rozkurczowo, ratując nawet po zawale. Łagodzi nerwice i rozkołatanie zmysłów. Działa bardzo łagodnie i nie wykazuje efektów ubocznych. Troskliwy głóg przyciąga do swej zagrody liczne zastępy zwierzęcych biesiadników. Schronieniem jest dla polnego ptactwa wijącego ufnie gniazda pod osłoną kolczastego powiernika ich sekretów. Rubinowymi owocami posilają się drozdy, rudziki, i polne gryzonie. Sam głóg dwuszyjkowy, podczas kwitnienia pachnie tak aromatycznie, że zmysłami wiruje…

Patrzę na ten prześwit i wiem. To ta chwila. A to prawdziwe PERŁY DENROFLORY. Rzadko spotyka się takie okazy. Ile drzew ma możliwość rosnąć od nasiona aż po kres? Niewiele. W ich gasnących głogowych duszach szepcze cała epoka historii tych ziem, i mądrość leśnego ludu. One przekazują ją w głąb, potomnym. Do ostatniego kawałka próchna. I dlatego trzeba o nich opowiedzieć.

Świat przyrody, nie przestaje mnie zadziwiać. To wciąż motywuje do wędrówek, i nieustannie uczy, że nie trzeba szukać daleko…

Zostawiam dziś z Wami. Światło gasnących Głogów 🌤️

🍒 Kochani! Równie z serca i serdecznie zapraszam na jesienne zajęcia dendroterapii do swojej krainy, po relaks, wypoczynek, i leśną naukę. Będziemy wędrować, spotykać się z Drzewami Mocy, pracować z ich subtelnymi energiami, a ja podzielę się z Tobą wiedzą odnośnie komunikacji z drzewami i przekażę swoje praktyki. Odpowiem na Twoje pytania. Wskażę Drzewa do osobistej pracy, kompatybilne z energią Twojej Duszy na dany moment. Nauczę, na ile potrafię jak odbierać drzewną mowę i spisywać własne przekazy. Za dnia będziemy też obserwować dzikie zwierzęta, odwiedzać tajenka i siedliska, maszerować za śladami po szlakach, a nocami, obserwować gwiazdy i konstelacje lornetkami. Można wybrać się samemu, w parze lub z rodziną. Indywidualne wprawy są dostosowane pod wiek i kondycję uczestnika, a więc również dla seniorów. Można otrzymać u mnie voucher na wyprawę, w prezencie dla kogoś.



WAŻNE INFORMACJE:

Czy słyszałeś już o naszej grupie PRZYJACIELE KNIEI. ? Obecnie wszystkie swoje nowe teksty i drzewne przesłania  zamieszczam WYŁĄCZNIE TAM. Publikuję najnowsze opowiadania, fotografie, opisuję swoje przygody i staram się najlepszą treścią uhonorować osoby mnie wspierające. Jeśli masz ochotę to czytać i przeżywać razem z innymi Czytelnikami, serdecznie Cię tam zapraszam.

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej e – prenumeraty bloga. Teksty z grupy w ogromnej większości nie pojawiają się na blogu.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.

Wszystkiego leśnego!



W służbie drzewom i ludziom. Wizyta z dendroterapią w Twoim ogrodzie.

Na pewno kiedy zaczynałem publicznie dzielić się na FB swoimi opowieściami, ze spotkań z Drzewami, nie brałem pod uwagę, że będzie mi dane pózniej robić takie wspaniałe rzeczy jak dzisiaj. Kochani, zdarzyło się coś wyjątkowego. Pani Ania przeczytała mój wpis odnośnie przycinania drzewek owocowych, który tak mocno ją poruszył, że postanowiła zaprosić mnie do swojego ogrodu. Abym porozmawiał z Drzewami na jej działce, powiedział o czym szumią i podpowiedział czego mogą potrzebować.

Pamiętam, że rano obudziłem się z lekką tremą i niepewnością. A co, jeśli nic nie poczuję? Nie popłynie? Nie zadzieje się? Postanowiłem jednak nie dać się pogrążyć tym myślom, bo skoro to do mnie przychodzi, musi dziać się po coś. W sumie, czym to się różni od warsztatu dendroterapii, na którym też podchodzimy czasem do obcych drzew w lesie? Po czym byłem spokojny.

Do ogrodu pojechaliśmy popołudniem. Cały dzień czułem wielkie podekscytowanie Duszy i swoje, i jak mi się wydaje, tych drzew, które jakoś wiedziały już, że przyjadę. To koiło niepewność.

Jesteśmy. Oto wita mnie wielka, potężna tuja, największa jaką widziałem dotąd w życiu. Uśmiecham się do niej już z samochodu. Uśmiecham i dużo wcześniej. Osiągnęła rozmiary dorodnego świerka i zajmuje centralne miejsce w ogrodzie. Drzewo budzi respekt i przyciąga wzrok. Nazywa się ‘’Baba Jaga’’… Jej dotykam najpierw. Lekkie zawirowanie. Energia silna, obudzona, drzewo trochę tutaj‘’rządzi’’ i nadaje przestrzeni swój rytm. Mieszkają w niej dwa nietoperze i gniazdują ptaki. To z opowieści właścicielki. Wspomina, że drzewo zostało od dołu przycięte, gdyż…

Badam to. Z pola otaczającego krzak, spływają informacje. Niedużo. Drzewko było w lekkim szoku z powodu tego co je spotkało, nieco zaskoczone, ale też nie jakoś szczególnie. A to dlatego, że żyjąc tu tyle lat, mogło być świadkiem jak dzieje się w otoczeniu wokół. Urazy nie żywi, ale prosi aby nie robić tego więcej. Tą wieść przekazuję właścicielce.

Powinniśmy tutaj zrobić wielki ukłon wobec Drogi Świadomości, jaką przeszła Anna, zanim doszło do naszego spotkania. Bo wcześniej – także przycinała, jak wszyscy. To co dzieje się dziś, jest jakby milowym zwrotem i zawierzeniem pierwotnej mądrości, jaką natura pokazuje nam na każdym kroku.


Przycinana ongiś morela, nie przetrwała. Dziś robi za ptasią stołówkę i przystań dla owadów.

Niewielki skądinąd ogródeczek, z każdym wniknięciem dalej, urzeka mnie swoją magią i naturalnością. Trawnik mało co koszony, na którym rozkwitają stokrotki, i wszelkie możliwe chwasty. Tak jak powinno być. Nie zużywamy niepotrzebnie zasobów, a taka darń jest znacznie odporniejsza wobec suszy. Na honorowym miejscu, gdzieś w ocienionej donicy wyrosła sobie lebioda. Rośliny nie są tu tłamszone. Czarodziejskie ozdoby pozawieszane na gałązkach, piękne i gustowne, wcale nie przeszkadzają w odczuciu naturalności. Przede wszystkim ptaki! Aztecki koliber i kolorowy paw, witają mnie pobłyskują z gałązek. A przecież wiem, że jestem Ptasią Duszą. Potwierdza się prowadzenie tego spotkania.

Niemal na końcu, podchodzimy do niepozornej brzozy, rosnącej przy samym płocie. Jakby chciała się schować przed wszystkimi… Ją zapamiętałem najbardziej. Od razu w pierwszym kontakcie, zrobiło mi się przeraźliwie smutno. Przyszła głęboka tęsknota. Tak trudno i przykro, że nie mogłem powstrzymać łez. O co chodzi? Przecież to brzoza, jedno z najweselszych drzew? A ona mówi, że tęskni za drzewami które tu obok. Pokazuje dokładne miejsce z prawej strony. Była bardzo z nimi zżyta i…. Nie wiem jak do tego podejść. W życiu nie spotkałem tak smutnej brzozy. Ani nie wiedziałem, że jest to możliwe u nich. Brzózka prosi, aby trzy razy zagrać pod nią na kalimbie, coś jej zaśpiewać, i porozmawiać. Mówi, że już z tego wychodzi. Prosi o więcej kontaktu z właścicielką. Ja ryczę i przekazuję.

Bo obok niej rosła inna mniejsza, a z boku jeszcze inny krzew. Wycięliśmy, bo zdawało nam się że są za blisko, za mało im miejsca…

Proszę, aby podeszła. Ania dotyka brzozy. Ta reaguje jeszcze mocniej niż na mnie. Szum i trzęsienie. I jest to czuła reakcja. Odbieram w niej niejaką ulgę. Mimo wszystko, jest z właścicielką ogromnie zżyta. Ta chwila, to nowa droga dla obojga, która rozświetli się wnet w lepszym zrozumieniu dla swoich potrzeb. Drzewa przypominają mi czasem małe dzieci, które zawsze kochają rodziców, jacy by nie byli. Potrafią wybaczyć wiele, i jeszcze się odwdzięczyć. Łatwiej im to przychodzi. Są na innym etapie świadomości.

Długo chwil trwa, zanim udaje mi się wyjść z tego stanu i przejść do następnego drzewa. Ale wiem, że dzięki temu oczyszcza się przestrzeń tego ogrodu. Stare historie drzewnych krzywd, zostają wysłuchane i uzdrowione. Wiem, że dzieje się właśnie coś wzniosłego. Symboliczne pojednanie drzew z rodem ludzi, w odniesieniu do tego, co my w ogrodach na co dzień wyprawiamy z opryskami i sekatorami, trutkami itd. Kochane Drzewa. Wy nie jesteście marionetkami. Wy nie macie nam służyć, ani robić niczego dla nas. Żyjecie dla siebie najpierw. A gdy chcemy, możemy razem współdziałać, współtworząc na ziemi enklawy i zielone oazy, w zgodzie z wolą Stwórcy. Gdy o tym rozmyślam, z wielkiej tuji ‘’Baba Jagi’’ osypuje się salwa suchych igieł.

Kiedy pracuję z brzozą, Anna robi mi zdjęcie. Jako jedyne z kilkunastu i mimo kilku prób, wyszło prześwietlone. Gdy je ujrzałem, oniemiałem. Tak właśnie wygląda energia brzóz w zagajniku. Taką mają moc przesyłu Boskiego Światła. Tak to dokładnie wygląda..

Leszczyny rosnące na tyłu domostwa odtrącają wyraznie i mówią krótko, że nie życzą sobie na dziś kontaktu, a najlepiej to w ogóle dać im spokój. Są zajęte ważnym zadaniem. Pod ich pniami, dostrzegam kompost. Leszczyny bawią się tam w alchemików i przyrodników. Wydzielają do ziemi impulsy, tworzą jakieś substancje, zapraszają owady, roztocza i grzyby, rozkładają, łączą pierwiastki. Wre cicha praca. Są tym zajęciem bardzo zaabsorbowane, czerpią z niego przyjemność, i je to kręci. Nic tu po nas. Podziwiam stare stosy drewna i kamieni, gdzie ogrom żyjątek musi mieć swoje schronienie.

Na działce rosną jeszcze srebrzyste świerki i kaukaska jodła. Świerki emanują spokojem i krzepą. One również są już świadome, i starają się każdego dnia współtworzyć harmonijną przestrzeń. Goszczą sroki, gołębie i sójki. Na jednym z nich przysiadło ukryte gniazdo.

Nie brak i drzewek owocowych. Te w większości są zabiedzone. Były podcinane. Uwagę moją przykuwa zniszczona morela, której wierzchołkowe pędy zostały brutalnie przycięte. Drzewko jest już w całości zupełnie suche. Martwe znaczy. Słyszę, że specjalnie zamawiano tu ‘’usługę pielęgnacyjną’’ od kogoś, kto miał się na tym znać, aby drzewku nie zaszkodzić. Mieli przyciąć, ‘’pobudzić do wzrostu’’. Brutalnie pochlastane w młodym wieku, nie poradziły sobie w obliczu suszy, z regeneracją. Reszty dokonały grzyby i owady. Klasyczny przykład. Dzięki mojemu niedawnemu wpisowi, Anna zyskała już inną perspektywą, i odtąd drzewka będą już żyć najlepiej jak potrafią, z wiśniami dla przelotnych szpaków. Te widoki pokazują mi, jak wielka jest potrzeba aby z tymi tematami się mierzyć. Morelę polecam zostawić na miejscu, jako cenne drzewo biocenotyczne, z którego czerpać będą rozmaite owady, a za nimi ptaki. To będzie dla nich stołówka. Zaś próchno ubogaci glebę. O takie pozostałości powinno się dbać równie, co o żywe drzewa.

Drzewna, poczochrana ‘’Baba Jaga’’ przypominająca ogon wielkiej miotły, prosi aby podejść jeszcze na końcu, gdy już opuszczam ogród. To co przeżywam w tamtym momencie… Aż sam nie wiem, co mógłbym z tym zrobić. Drzewo pokazuje mi energetyczne linie, łączące niemal się z niemal wszystkimi innymi drzewami w ogródku. Są one świetliste, białawe, a przynajmniej tyle mogę zobaczyć. Podobno z niektórymi da się coś zrobić. Tuja podszeptuje, że te i owe można by lekko zmienić, skorygować, inne wycofać, połączyć inaczej.

W dalszym slajdzie widzę siebie – jak chodzę pomiędzy nimi, i coś robię rękoma, zmieniając dosłownie przepływ energii na tych ogniwach. Poprawiając? Może. Wiem, że to nie zadanie na dziś. Może Baba Jaga pokazuje coś z przyszłości.. I chciałoby się zdziwić mocno, bo przecież ‘’zwykła tuja w ogrodzie’’, ale już chyba nie potrafię.


Złamana przez psa śliwa, radzi sobie całkiem dobrze 🙂

Nie opiszę nawet wszystkiego co tam się wydarzyło, nie jestem w stanie oddać i spamiętać wszystkich przebłysków / słów od mijanych krzewów i spracowanych drzewek. To co opisałem, najsilniej we mnie popracowało.

Resztę dnia spędziliśmy na wspólnej wędrówce po Puszczykowskich kniejach. Odwiedziliśmy sławnego już Dęba o imieniu ‘’Puchacz’’ który… To już temat na inną opowieść.

🌳 A jeśli chcielibyście skorzystać z takiej wizyty u siebie, abym przyjechał i przysłuchał się Drzewom w Waszym otoczeniu, czy dla Was szczególnie bliskich, piszcie. Na razie ‘’pilotażowo’’ w okolicach Poznania, a jeśli dalej w Polskę to potrzebuję 2-3dniowego pobytu. Jeśli czujesz, że potrzebujesz Ty lub Twoje drzewa, zapraszam do kontaktu przez wiadomość prywatną. Może popłynie jakieś przesłanie? Kontakt i pytania:

czeremcha27@wp.pl

W służbie Drzewom i Ludziom 💚





WIEŚĆI DLA CZYTELNIKÓW: Obecnie osoby którzy chcą czytać najnowsze opowiadania z krainy szeptów, gromadzą się w grupie na facebooku – PRZYJACIELE KNIEI. Już tylko wyłącznie tam publikuję najnowsze opowiadania, fotografie, opisuję swoje przygody i przesłania drzewne. Jeśli nie chcesz stracić do tego wszystkiego dostępu, serdecznie Cię tam zapraszam:

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność. Jest płatna. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej e – prenumeraty bloga.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.

Wszystkiego leśnego!

Masz drzewko owocowe? Zastanów się 100 razy zanim je przytniesz.

No i co z tymi drzewami owocowymi? Przycinać czy nie? Opowiem dzisiaj, jak sprawę widzi wędrowiec, który drzewom poświęcił kawał swojego życia. Obserwował latami w sadach, na miedzach, lasach, łąkach, pastwiskach, dolinach rzek, miastach, i wsiach, w sumie to wszędzie. Obserwował i wyciągał wnioski. Pytaliście o temat, niejeden raz. Robiłem nawet LIVA – gdzieś przepadł.

Jeśli w ogóle wyjdziemy z założenia, że drzewa owocowe należy przycinać aby żyły, negujemy tym samym podstawy istnienia jako takie, oraz mądrość Stwórcy. Natura nie tworzy rzeczy zbędnych. Drzewa sobie nie wymyśliły, że aby owocowały trzeba je ciąć – zrobił to człowiek na modłę swoich potrzeb. Człowiek podcina i ingeruje z wygody, oraz lenistwa. Aby było wygodnie dostać się do owoców i je zbierać, nie pozwala dlatego w sadzie hodowlanym rosnąć im wysoko.


Tu skatowane karykatury drzewek w dawnym sadzie. Większość zamiera, choć jeszcze walczy.

W wielkoobszarowym sadzie chcemy osiągnąć jak największe plony i zyski stąd też rekomendowane są te wszystkie zabiegi znane z ksiąg ogrodniczych i szkółkarstwa. Tam nie obchodzi nas los drzew, bo wymieniamy je co 30/40 lat w cyklu produkcyjnym. Interesuje nas tylko zysk z owoców. I OK – te owoce kupujemy wszyscy w marketach, bazarach, ryneczkach. Te metody nie mają jednak żadnych podstaw aby stosować je wobec pojedynczej jabłoni w ogrodzie, kilku porzeczek, moreli, czy gromady kilkunastu drzew w gospodarskim, wiejskim sadzie. Tam nie ma to większego sensu. Bo to nie przemysłowa hodowla, a taka jabłoń czy śliwa nie są jedynymi żywicielkami całej rodziny. Korzystamy na co dzień z różnych zródeł pokarmu.

Naturalny cykl dla drzewka owocowego, to nie obowiązkowe plonowanie co sezon. Czasem jest są to dwa lata lub kilka, kiedy drzewo nie wydaje owoców. Wpływają na to różne czynniki, od wczesnych mrozów, po owady zapylające, pogodowe warunki. Zdążyliśmy już o tym zapomnieć, lub celowo pamiętać nie chcemy. Drzewo potrzebuje tego czasu na regenerację i odpoczynek. Podobnie jest zresztą u dębów, świerków, czy buków. W lesie też mamy ”lata nasienne”, kiedy plonują one obficie, a w innych rzadziej. Dotyczy to wielu gatunków roślin. Nie można wciąż stymulować podcinkami. Tak zwane ‘’dzikie pędy’’ z taką zawziętością zwalczane przez sadowników nie są dla drzewa niczym zbędnym, ani tym bardziej go nie osłabiają. Drzewo wykształca je z jednego powodu: potrzebuje słonecznej energii czerpanej przez liście, które wyrastają na takich dzikusach. Być może coś je trapi, czego na pierwszy rzut oka nie widać. Te gałęzie, choć nie rosną na nich owoce pomagają finalnie drzewu poprzez większą powierzchnię ulistnioną, która może prowadzić fotosyntezę. W efekcie, wzmacniają jego potencjał reagowania na żerowanie owadów, czy obłamania gałązek przez wiatr. To tak jakby usunąć człowiekowi nogi, bo przecież wysila się i traci energię jak chodzi. Może wtedy zmagazynować jej więcej, i przeznaczyć na zapasy czy swoje leczenie wobec różnych życiowych zdarzeń. Zazwyczaj pytania o przycinkę i kiepska kondycja drzewa wynikają z wcześniej nieumiejętnie poprowadzonych cięć. Tymczasem spójrzmy poniżej:


Wielkość polnej gruszy. Nie zmieściła się w kadrze. Wysokością dorównuje okolicznym olchom.

Na zdjęciu polna grusza, której tylko raz odrąbano dolny konar, i nikt już niej nie ruszał. Zobaczcie jaka potężna, silna, piękna! Zaraz inaczej patrzy się na takie drzewo, chce pod nim być, usiąść pod pniem, zanucić melodię.

Zwykle wyrastanie ”dzikusów” jest odpowiedzią / reakcją na wcześniej dokonane cięcia. W ten sposób drzewo próbuje się ratować. A co robi człowiek? Ucina mu je, bo przecież ”lepiej” wie co się dzieje… Kołomyja. Można w starszych sadach zobaczyć, jak potem wyglądają takie drzewka. To kaleki z próchniejącymi pniami, martwymi, łamiącymi się konarami, pokonane przez żer owadów i larw. Niekiedy po niespełna 30 latach. Drzewa, którym skradziono młodość i zabrano szansę na normalne życie. Drzewo to nie nasz sługa, to przyjaciel.

Okej, drzewko ‘’pielęgnowane’’ i katowane według sztuki sadowniczej może przez pewien czas rodzić więcej owoców, i będą one większe, jednak w dramatyczny sposób skraca to jego życie.

Działa tu mechanizm drastyczny, w przyrodzie znany, i jest to uwarunkowana przystosowaniem reakcja rośliny na skrajnie niekorzystne warunki – reakcja stresowa. Coś mnie przycina, podgryza? Moje przetrwanie jest zagrożone? A zatem trzeba się rozmnożyć, tj wszelkimi środkami wydać jak najwięcej owoców z nasionami, aby wyrosły kolejne drzewka z większą szansą. Tak ”myśli” drzewo. Natomiast jego życie zostaje bardzo skrócone. Tak ‘’prowadzone’’ drzewko według zaleceń z podręczników sadowniczych przeżywa średnio 30-40 lat, czasem i ledwie 20, w tym czasie ginąc od osłabienia, atakujących go szkodników, chorób grzybiczych itp. A wszystko dlatego, że od młodości było cięte i prowadzone, bez szansy na normalne istnienie i regenerację.
Co najlepsze, często w przydomowych działkach ludzie tych owoców nie zbierają, ale nadal pytają w tak zwanych grupach ”ogrodniczych” na facebooku jak drzewko przycinać. O ironio, najczęściej jedynie po to, żeby miało mniej gałęzi z których opadają liście..


Czereśnia w lesie.

Tymczasem drzewa owocowe nie przycinane i nie kształtowane przez człowieka żyją o wiele dłużej, często 100 – 150 lat, wysokością dorównują olchom i brzozom, potrafią poradzić sobie w lesie. Są pełne wigoru, odporności i siły. Widziałem takie jabłonie, grusze, czereśnie i śliwy. Można je spotkać jeszcze przy polnych drogach i na miedzach. Są zdrowe i silne, nigdy nie pryskane wciąż rodzą owoce, często tyle że nie sposób zebrać. Widuję samosiejki, których nikt nigdy nie pielęgnował, a te rodzą owoce normalnej wielkości. W swojej miejscowości organizuję czasem spontaniczne zbiory tych owoców dla potrzebujących. No i są niespotykanie piękne. Sędziwe jabłonie, przysadziste grusze, strzeliste czereśnie… Dorodne, dzielne, zahartowane. Duchem i fizjologią niewiele się różnią od swoich leśnych pobratymców. Czy aż tak bardzo, daliśmy się ogłupić? Czy chęć zysku kosztem – przesłoniła już wszystko? Jeśli w przydomowym ogrodzie chcemy przez dwa, trzy pokolenia cieszyć się zdrowym, silnym drzewem, nie ma potrzeby ani go prowadzić, ani przycinać, może czasami z wyjątkiem zupełnie suchych gałęzi.


Okaleczona owocówka. Czym sobie zasłużyła na taki los, po tylu latach obdarowywania ludzi?

….Wysoko w koronie prześwietlonej słońcem, otulonej sączącą aksamitną wonią pachnących kwiatów, wije gniazdo zaganiacz. Ptaszek krząta się zajęty, hen ponad głową gospodarza. Całe drzewo aż huczy, otumanione pracą setek pszczół i trzmieli uwijających się w gęstwie. O zmierzchu, z gałęzi spływają perliste arie kojących nut – to już słowik gnieżdżący się w gęstej śliwce. W skrzynce na moreli zamieszkały sikory modraszki.


Dzika grusza na miedzy – nie przycinana.

Kiedy indziej nas stertami opadłych, gnijących owoców plączą się w tańcu roje ‘’pijanych’’ motyli. Zza płotu rudą głowę wystawia czujna sarna – stała bywalczyni zdziczałych sadów, wszędzie tam, gdzie znajdzie swobodne przejście. W mgłach chłodnego listopada, delikatny szelest pochłania uwagę zamyślonej sowy pójdźki. Gryzonie korzystają jeszcze długo z tego, czego człowiek nie zdążył zebrać.

Takie chwile wynagrodzą nam wszystko… cały owczy pęd, ku wyimaginowanej doskonałości drzewa. Ono już jest doskonałe. Obojętnie, jak ukształtuje je życie.

_____________________________________
_____________________________________

Co weekend w Wielkopolsce spotykamy się na zajęciach pracy z energiami drzew. Warsztaty zaczynają się popołudniem i trwają do późnego wieczora. Podczas nich głównie praktykujemy – odwiedzamy okoliczne Drzewa Mocy i doskonalimy w czuciu. Zapraszam tych, którzy chcą poszerzyć swoją wiedzę o życiu tych fascynujących Istot, spotkać z ‘’nieznanym’’, pogłębić swoją sztukę komunikacji z drzewami, poznać sposoby i techniki. Będzie też przestrzeń na spotkanie z własnymi emocjami, relaks, grę, i co tak bardzo lubią wędrowcy – bliskie spotkania z dzikimi zwierzętami. Na miejscu są noclegi, można przyjechać grupą. Zapraszam serdecznie. Kontakt i zgłoszenia:

czeremcha27@wp.pl

WIEŚĆI DLA CZYTELNIKÓW: Obecnie wszyscy sympatycy bloga, którzy chcą czytać najnowsze opowiadania z krainy szeptów, gromadzą się w grupie na facebooku – PRZYJACIELE KNIEI. Już tylko wyłącznie tam publikuję najnowsze opowiadania, fotografie, opisuję swoje przygody i przesłania drzewne. Na blogu lądują starsze opowiadania do roku 2022. Jeśli nie chcesz stracić do tych treści dostępu, serdecznie Cię tam zapraszam:

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli wymiany energetycznej za moją pisarską i wędrowną działalność. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej e – prenumeraty bloga.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.

Wszystkiego owocowego!



Chrystusowa świadomość drzew – dotyk bezwarunkowej Miłości

Przycięli go, a on… Wybacza?

Żniwa żniwami i cudne ścierniska, ale rolnicy musieli zostawić swoją pieczątkę, na okolicznych drzewach. Jadąc ostatnio jesionowym szlakiem dostrzegłem ogołoconą u podstawy pnia lipę, która gęstymi odrostami pędów wyraznie podkreślała, że nie chce aby się do niej zbliżać. Dla mnie oczywistość, dla innych ‘’chaszcze do wycięcia’’.

Jadę dalej, patrzę, a i nasz kochany Klon Kostur oberwał nieco. Na szczęście tylko troszkę.

W myślach szybsze niż cokolwiek ‘’k….a mać!’’ i zatrzymuję się z impetem. I już nastrój zmieniony, i zaraz jest mi przykro.. Choć wiem, że rolnicy traktują tu drzewa bardzo przedmiotowo, może nawet uważają za swoją własność, a przycięli aby maszyny rolnicze mogły przejeżdżać. Wg mnie, wcale nie było to konieczne.

Sekator ugryzł tam, gdzie widnieją ślady po dawnej przycince, która wpłynęła na formę i pokrój całego drzewa, jakie możemy dziś oglądać. Przestraszony oglądam szybko całe drzewo, aby się zorientować na ile mu ‘’się dostało’’. Z ulgą widzę, tylko kilka śladów po cięciu. To zawsze inaczej jest, kiedy ma się z nimi takie więzi. Uczestniczyć w tym, jak się zmienia. W tym roku drzewiec zaczął podczas wiatrów wydawać z siebie jakieś nowe odgłosy, stukania i łomoty, których nigdy nie słyszałem u niego wcześniej. Oznaka jakiegoś wewnętrznego rozpęknięcia. Kto ‘’normalny’’ wychwytuje takie rzeczy? Kiedy poznałem go w 2018 roku, i czytałem jego historię, wiele razy nie mogliśmy uwierzyć – jak on może być tak radosny i pogodny po wszystkim co przeszedł i wycierpiał od ludzi?

Tymczasem Klon wydaje się być jedynie lekko oszołomiony, choć nie wzburzony ani zrozpaczony. Może troszkę zawiedziony. Mówi, że to stać się musiało, tylko nie spodziewał się teraz. Ja krążę wokoło i lamentuję. Uwagę moją zwracają… buraki, które jakby dotknięte jakimś zaklęciem, leżą wszystkie ‘’zdechłe’’ z oklapniętymi liśćmi, w obszarze szerokości energetycznej korony drzewa. To wprost niesamowite! Ledwie 20cm dalej wszystkie są zielone i sprężyste, jakby rosły w innej przestrzeni. Byliśmy tutaj przedwczoraj, wszystkie były w dobrej kondycji. Po tym zdarzeniu… leżą ‘’machnięte’’ jakby przeszła nad nimi jakaś niewidzialna kosa. I przez chwilę się pokazuje. Energetyczny błysk uderzający salwą, kiedy drzewo przyjęło pierwsze cięcie. Wybudzone w senne popołudnie niespodzianym zdarzeniem, drzewo odruchowo ‘’buchnęło’’ czymś co zadziałało jak widać na obrazku. Jego kochane buraki… Klon uwielbiał o nich żartować, opowiadać dowcipy i układać wiersze. Były jakby częścią jego aury, przez tyle lat uprawiane tam będąc.

Nie chcę nawet myśleć, jak ów błysk zadziałać mógł na człowieka, który to zrobił. Ani co Klon myślał/czuł w momencie, kiedy to się działo.

Mną targa mieszanka uczuć. Trochę czuję się winny, no ale co mogłem zrobić, jak to przewidzieć, uchronić? Zawsze dzieje się tak niespodzianie. Wzburzony i niepogodzony próbuję pocieszać Klona, a tymczasem czuję jak… Moje mieszanina wybuchowa stopniowo staje się ukojona, zaś samo drzewo mocno stara się mnie uspokoić, i pocieszyć…Wcale nie odbieram, aby był tym zdarzeniem rozwalony czy zdruzgotany, choć to przemoc przecież. Jak to tak?

Uspokojony nieco, badam i wnikam. Klon rzeczywiście emanuje spokojem, otuleniem i opieką. Nie gniewa się, ani nie czuje pokrzywdzony. Ja oczywiście tego nie potrafię zrozumieć, ale… zostaję z tym co jest. Jestem pełen podziwu. Drzewo Boga, jak nazwali go niektórzy z moich wędrowców. Próbuję zrozumieć. A może się nie da. To trzeba poczuć. On mi daje, kawałek tego. Poznać. Jak można się nie gniewać. Jak można wybaczać. Jak przyjmować, i zachować swój rdzeń dobroci. Może to jego lekcja, a może po prostu taki już jest. To czysta Świadomość Chrystusowa, ‘’uwięziona’’, a może raczej wyzwolona w Drzewie. W nim doskonali się i dojrzewa Miłość. Taka drzewna, o nowym wymiarze. W nim się przejawia, gdzieś w szczerym polu na buraczanej plantacji… To dlatego przychodzą do niego tak często jelenie. To dlatego tutaj jest tyle zajęcy i zawsze można je obserwować siedząc pod nim. To dlatego uwielbiają go żuki, chrząszcze i myszy. Wszyscy lgną do tego ciepła, do Źródła… Wreszcie, docierają i ludzie. Przez ostatnie parę lat pod jego leciwy pień przyjechało kilkadziesiąt osób z Polski i Świata, zostawiając mu swoje opowieści, troski, radości, pytania. Dziesiątki godzin popołudniowych sielanek pod szumem korony i nocnych czuwań przy księżycu. Innym otwierał serca. Właśnie po kontakcie z Nim, zaczynali słyszeć / czuć drzewa. Klon widział już i bose tańce pod księżycem na polu, słuchał naszej muzyki i pieśni. Niektórzy przyjeżdżają tu jeszcze pod moją nieobecność. Widzę ślady, czuję.

Pamiętam jak się poznaliśmy. Jechałem rowerem polną dróżką, kiedy on zrzucił przed koło gałązkę. Wtedy się zatrzymałem. Potem zrzucił kilka innych ‘’paprochów’’, abym nie wątpił. Od tamtej pory, rozmawialiśmy w ten sposób. A On zawsze coś zrzucał, o każdej porze roku, niezależnie od pogody czy wiatru.

Wnet czuję, że nic tu po mnie. Klon nie potrzebuję mojej pomocy, ani pocieszania. To raczej ja potrzebowałem…On emanuje ukojeniem i przelewa chyba swoją akceptację zdarzenia. Jakby chciał zadbać, abym się zanadto nie zdenerwował i nie pogrążył w tym wszystkim. Uspokojony i ugładzony w wnętrzu, choć nie bez łez, ruszam na dalekie ściernisko za zwierzakami… Tam długo rozmyślam, o Chrystusowej Świadomości ‘’zwykłego’’ polnego drzewa…

Tego dziś uczy nas Klon Kostur, drzewo Mocy z Jesionowego Szlaku. I ja się wciąż od nich uczę, z każdą przygodą i zdarzeniem. Bardzo trudno przekazywać mi takie wieści…

_________________________________
_________________________________

Chętnych aby rozwijać swoje czucie, wrażliwość i świadomość natury, oraz doświadczyć żywej energii opisywanych na blogu drzew, zapraszam na warsztaty dendroterapii do Wielkopolski. Zajęcia mogą mieć charakter indywidualny (tylko dla Ciebie) lub można dołączyć do grupy. Na miejscu dostępne noclegi. Zwykle gdy się odezwiesz, możemy znalezć jakiś wspólny termin. Wyprawy są aktualne cały rok, z naciskiem na jesień, zimę, wczesną wiosnę.

Spisuję też przekazy i osobiste przesłania od Twoich Drzew Mocy, jeśli masz potrzebę skorzystać, zapraszam do kontaktu:


czeremcha27@wp.pl

PS. To starsza opowieść z 2022 roku. Obecnie wszystkie swoje nowe teksty zamieszczam w grupie na facebooku – PRZYJACIELE KNIEI.  Już tylko WYŁĄCZNIE TAM publikuję najnowsze opowiadania, fotografie, opisuję swoje przygody i przesłania drzewne. Jeśli masz ochotę to czytać i przeżywać razem z innymi Czytelnikami, serdecznie Cię tam zapraszam.

https://www.facebook.com/groups/1023689752281733

Grupa działa w duchu wzajemnej współpracy, czyli podziękowania za moją pisarską i wędrowną działalność. Aby do niej dołączyć, potrzeba zaangażować się najpierw w PATRONAT dla szeptów, w zakresie 10/15/20/27zł miesięcznego wsparcia przez rok. Po aktywacji PATRONITE Twoja prośba będzie akceptowana. Grupa jest formą wirtualnej e – prenumeraty bloga. Teksty z grupy w ogromnej większości nie pojawiają się na blogu.
https://patronite.pl/szeptykniei

Jeśli z jakiegoś powodu nie możesz korzystać z PATRONITE, napisz do mnie wiadomość, a znajdziemy jakieś rozwiązanie żebyś mógł cieszyć się treściami z grupy.

Wszystkiego leśnego,