Wilk jest prawdziwym leśnikiem, czyli co dzieci myślą o mieszkańcach lasu.

Do takiego wniosku doszły ostatnio dzieci w jednej ze szkół podstawowych, po spotkaniu z Szeptami Kniei 🙂 Ojej, ale znów się pięknie podziało ❤ A początek jest taki, że cztery lata temu trafiłem do szkoły w Chełmnie, na swój pierwszy występ z gawęda przyrodniczą dla dzieci. Zapoczątkował on serię szkolnych zaproszeń, w którym to czasie jeździłem po Polsce, docierając do różnych szkół we wsiach, miasteczkach i wielkich miastach, aby tam podzielić się duchem leśnej wrażliwości, i otwierać ciekawość na spotkania z bogactwem lasu. No i po latach, zaprosili mnie tam znów! Ucieszony bardzo, spakowałem laptop z prezentacją, głośniczek, ilustrowane książki, przyrodnicze czasopisma do rozdania, i wnet byłem gotów.

O poranku małe zamieszanie. Na bilecie nie zgadza mi się przystanek końcowy przed przesiadką. Pamiętałem, że trzeba najpierw dojechać na Poznań Główny. Może jakiś błąd w systemie? Choć czasu niewiele do wyjścia na pociąg, jeszcze raz dokładnie wszystko sprawdzam. I słusznie! Okazuje się, że autokar odjeżdża z innego przystanku niż wtedy, i dlatego trzeba się przesiąść na stacji Poznań – Wola. Mam nadzieję, że trafię do tego przystanku… Rejon nieznany.

Autobus spóznia się. Trasa wiedzie przez piękne tereny. Dusza się cieszy. Choć wziąłem do czytania książkę, nie mogę oderwać wzroku od okien autokaru. Wszechobecne, dalekie połacie pól, rozległe horyzonty, małe kępy trzcinowisk z powalonymi drzewami, mokradełka, rowki, bajora, a daleko w tle za nimi – pełne tajemnic lasy. Oto esencja wielkopolskiego krajobrazu i tutejszej przyrody, ukształtowanych przez setki lat działalności ludzkiej, w zmaganiu z siłami natury. Wytworzyły one unikalne ekosystemy, pełne dalekich, stepowych, fascynujących gatunków zwierząt i roślin. Patrzę i się nasycam, choć od urodzenia jestem nimi nasiąknięty. Za chwilę opowiem o tym wszystkim w szkole, mając nadzieję, że zainspiruję kolejne młode dusze do wejścia na ścieżkę wędrowca.




Zielony pan pokazuje straszne stworki 🙂

W szkole panuje atmosfera dobra, niejako rodzinna – przypomina mi moją podstawówkę. Przyjazna energia, podsycana przez uśmiechnięte Dusze w ludziach / nauczycielach, którzy pracują tu z powołania. Po wejściu , od razu napotykam panią Ewę, dyrektorkę placówki. Zostaję zaproszony do gabinetu na poczęstunek. Płyną ciepłe rozmowy, pełne wspomnień.

Ciężko nam obojgu uwierzyć, że minęły aż 4 lata. I że tyle się zdarzyło. Minęła pandemia, wydałem książkę, wybuchła wojna… Dzieci bardzo wszystko przeżywają. Trzeba niemało taktu, dystansu, zrozumienia i opieki, by wychowywać je w takich czasach. A przecież i my dorośli, przeżywamy swój pakiet emocji. Mam nadzieję dzisiaj odskoczyć ze świadomością po kniejach, i rozproszyć nazbierane przez ten czas chmury. Pokazać, że dzika przyroda nadal jest wokół nas, i tylko ‘’czeka’’ na człowieka ze swoimi dobrodziejstwami. Zatem chodzmy do klas!


Gawędy o życiu jeleni i rykowisku.

Pierwsza grupa to przedszkole i zerówka, co zawsze jest niejakim wyzwaniem. Trudno tu utrzymać uwagę i skupienie maleństw. Pomagają panie przedszkolanki, ale prawdziwa ‘’cisza jak zasiał’’ przychodzi razem z panią Dyrektor 😉 Puszczam w obieg do oglądania moje ulubione ilustrowane książki z dzieciństwa, a na tablicy multimedialnej pokazuję zdjęcia naszych rodzimych zwierzaków, o każdym coś opowiadając. Potem nieco filmów.

🐺 BO WILK, jest leśnikiem! 🐺

Następna grupa, to klasy 1-4. Tu pokazuję prezentację z głosami zwierząt, i slajdy z wypisanymi ciekawostkami na ich temat. Wilki zawsze wzbudzają duże emocje i kontrowersje, nawet u dzieci. Fascynację i zainteresowanie. Pytam o to, jakie mają z tym zwierzęciem skojarzenia. A to straszny, zbój, srogi, silny… Prawie wszystkiemu zaprzeczam. Któreś z dzieci nagle woła:

– Bo Wilk jest leśnikiem!

Mocno się uśmiecham, bo sam bym chyba nie wpadł na takie hasło. I jakie trafne! A jakie mocne… Jakby sam Duch Lasu, odezwał się do nas z przesłaniem. Od razu płyną informacje. Tłumaczę, jak wilk dba o to, by w lesie zwierząt nie było za dużo, a tym samym jest sprzymierzeńcem całego ekosysystemu. Dzięki temu młode drzewa mogą rosnąć, gdy nie ma zbyt dużo saren i jeleni w puszczy. O tym jak precyzyjnie słyszy nawet delikatne trzaski w kościach uciekającego stada jeleni, na podstawie których to wybiera ofiarę, jaką wataha będzie ścigać. O tym, jak ważne są więzi rodzinne w życiu wilka.

Przy dziku podobnie. Trochę trzeba odczarować. To nieustanna praca. Przy slajdzie pytam o skojrzenia, i opowiadam wiersz o dobrym dziku który poświęca mnóstwo czasu dbając o dobrostan lasu, jak i boi się ludzi, oraz generalnie uwielbia swoją rodzinę. Wspominam swoje wspinaczki na drzewa i zasiadki na starych wierzbach, obserwacje przy pełni księżyca. Dzieciaki mają mnóstwo swoich obserwacji i przygód którymi chcą się podzielić, niejeden widział już kunę, inny borsuka, ktoś inny żurawie czy dudka. Zawsze mnie to cieszy, i też pokazuje, ile znaczy w życiu dziecka otoczenie. Bo takie wieści otrzymuję głównie po wizytach w szkołach ‘’wiejskich’’.

Dzieci dowiedziały się także dlaczego warto założyć hotelik dla owadów, jak zrobić proste poidło dla pszczół, co to są podloty, i czemu nie powinno się zabierać małych ptaszków do domu w odruchu ‘’ratowania’’, a kiedy można to zrobić. To sprawy bieżące, które zawsze poruszam na takich wiosennych spotkaniach. Za chwilę maj, maili poszukiwacze przygód mogą czasem niechcący odnaleźć młodą sarenkę czy zająca… Tłumaczę zwyczaje zwierząt i uczulam na fakty.

Na koniec robię mały przyrodniczy konkurs i rozdaję zwycięzcom inspirujące czasopisma, do czytania zarówno przez dorosłych jak i młodzież. Jest ‘’Przyroda Polska’’, ‘’Dzikie Życie’’ biuletyn ‘’Bociek’’. Inni otrzymują małe paczuszki z nasionami do założenia własnej łąki kwietnej dla owadów. Rozchodzą się resztki moich zapasów. Oprócz słów, do ziemi trafią nasiona, jako puenta naszej gawędy, pomoc i żywe podziękowanie dla Planety.

Dziękuję serdecznie za zaproszenie, i ten owocny / leśny czas. Za czujący wkład w rozwój i wrażliwość swoich podopiecznych.

🙏 PS. Pamiętajcie Kochani, że można mnie zaprosić w dowolne miejsce Polski, na taki występ, jeśli dojazd w miarę dobry. Przyjadę do szkoły Twojej pociechy, opowiem o zwierzętach, podzielę doświadczeniem tropiciela, przekażę ciekawostki, zrobię prezentację i pokaz. Albo też zabiorę na edukacyjną wędrówkę po Waszej leśnej okolicy. Kontakt:

➡️ czeremcha27@wp.pl

Dziękuję również z tego miejsca wszystkim osobom, które wspierają moją pracę, wyjazdy na PATRONITE i POMAGAM. To dzięki Wam udaje się zrobić tyle dobrego w świecie. To Wasz codzienny wkład i pomoc dla Szepty Kniei umożliwiają mi działanie. Linki znajdziecie zawsze tutaj:

https://pomagam.pl/pomocdlawedrowca

https://patronite.pl/szeptykniei

Bądzmy w kontakcie. Z serca dziękuję za każdy dar, który pomaga mi zrobić więcej, docierać dalej, zadbać o swoje zdrowie i dzielić ze światem Mocą leśnego Dobra 💚

Wiosna pełna niespodzianek. Idą trudne czasy dla ludzi wrażliwych…W jakim świecie chcemy żyć?

Do lasu wchodzimy, gdy panuje już słoneczne południe. Na taką pogodę czekało się. Jak wiele od niej zależy. Bo dziś jakby wszędzie, zewsząd zmysły dotykane były przesłaniami wiosny. Śpiewają ptaki: rudzik, szpak, pełzacz leśny, pierwiosnek, sikory. Lornetki przeczesują i wychwytują zachwyty. Odzywają się kowaliki i pokrzykuje bażant. O każdym z ptaków opowiadam ciekawostki. Nie dla każdego są oczywiste. A wiesz, że kowalik zamurowuje błotkiem i gliną wnętrza dziupli, tak aby dopasować otwór do swojego rozmiaru? Przebudziły się motyle. Rusałki i Cytrynki polatują w słońcu, siadają na włosach… Napotykamy też pierwsze kwitnąc kwiaty – podbiał i złoć żółtą. W kniei zewsząd dobiega dziś delikatne ‘’cykanie’’. Las stał się jakby jednym wielkim zegarem, odmierzającym czas do puszczenia pąków i zieleni. Cyt, cyt, stuk, niesie się sponad koron drzew. Nie sposób namierzyć gdzie. Trochę jakby buszowały małe zwierzęta. A to tylko krążenie soków i wody, rozszerzanie się naczyń pod korą, nabrzmiewanie gałęzi, gotowych lada moment do wystrzału ku życiu. Cyt, tykk… Jakie to magiczne!

Dąb Krzesimir nie jest dziś zainteresowany rozmową. Trudno go wyczuć. Z taką sugestią samego drzewa zostawiamy go, i wędrujemy dalej. ‘’W tygodniu’’ w lesie, jakże jest przyjemnie. Przede wszystkim nikogo – brak szaleńców na quadach, ludzi ze spuszczonymi psami. Jednak oboje czujemy, że ten rok i kolejne lata będą trudne dla osób wrażliwych, ceniących sobie ciszę i spokój tam gdzie powinni ją znaleźć. Ludzi przybywa, a wraz z nimi, nieprzemyślanych, trudnych dla przyrody aktywności. Wielu nie widzi w tym nic niestosownego, a nawet uważa że ‘’należy się’’ a las jest miejscem dedykowanym hałasowaniu.

bgbdd

Rzeka pluszcze niezmiennie. W trakcie wędrówki otrzymuję mnóstwo pytań. Tak, tegoroczni goście mają bardzo dużo pytań. I cieszy mnie to. Mogę wtedy lepiej przekazać wiedzę. A jesion, a topola, a dąb? Na co pomagają, czym się wyróżniają w energii? Jak najlepiej z nimi wejść w kontakt? A jakie są moje Drzewa Mocy? To pytanie zaskakuje i osadza w miejscu. Już już chciałbym powiedzieć, że nie potrafię tak, ale jedno spojrzenie w oczy Alicji i widzę:

Jesion, Olcha, Orzech, z domieszką sosny. Tak. Niemal każdy kto przyjeżdża na warsztaty, dowiaduje się czegoś o swoich osobistych drzewach. A jemioły? – kolejne pytanie.
I zwykle mogłem powiedzieć tylko tyle, że nie postrzegam ich energetycznie jako pasożyty dla drzew. Że to nie jest tak, że one je wykańczają. Gdy się przyjrzeć, Znamię Jemioły otrzymuje głównie ród topolowy, ewentualnie wierzby. Inne drzewa posiadają je rzadko, trudno spotkać np. jemioła na dębie. I nawet gdy jakieś inne gatunki drzew rosną w pobliżu topól, zwykle nie przejmują jemiolich pasażerów. Co tam się tak naprawdę dzieje, między drzewem a jego ‘’gościem’’, jakie substancje chemiczne są wymieniane, nie wiemy. Widać natomiast, że topole radzą sobie z tym towarzystwem całkiem dobrze.
W wierzeniach dawnych Słowian, jemioła była krzewem świętym, mistycznym, atrybutem magów i druidów. Przez rok próbując rozwikłać zagadkę popełniałem jeden błąd – pytałem samych jemioł, zamiast drzew. Aż pewnego dnia, stojąc pod moimi zaprzyjaźnionymi, szamańskimi topolami, usłyszałem:

– One nas odurzają.

‘’Stan ten mógłbyś porównać do ludzkiego używania narkotyków, ale tutaj nie ma zatrucia. Jemioły pomagają nam widzieć głęboko i daleko. Wizje, wglądy. Dostrzegać, aby pomagać. My, Topole, jesteśmy jasnowidzące.” 

I pokazały obraz wielkiej ‘’baby’’ która idzie przez pola, oczy jej lśnią, pokryte bielmem – zupełnie jak biel jemiołowych owoców. Topolowa druidka. Dziecko jemioły.

Zatrzymujemy się spontanicznie pod jednym Jaworem, gdy mijany klon zrzuca pod nogi nasionko. Alicja zabiera je i obiecuje zasadzić. To Dzień Jaworów. Czuję bardzo jego dobroczynne działanie i nie mam ochoty stąd ruszyć. Rozkładamy się z posiadówką. Drzewo Błogosławieństw. Najbardziej tajemnicze i skryte, ‘’trudne’’ i nieufne. Opowiadam legendy – historię jaworowego rodu, które dawniej czczone i oszczędzane przez przodków, musiały zmierzyć się z przeznaczeniem ludzkiego topora. Wiarę i szacunek do drzew, zastąpiono porzekadłem o ‘’cennym drewnie’’ i tak nietykalne dotąd Jawory zostały zdziesiątkowane. Od tamtej pory wycofały się i rzadko dziś nawiązują kontakt z człowiekiem. Tenże Jawor dziwi się naszym rozmowom, przysłuchuje i bada. Jest nam obojgu bardzo dobrze.
Tak kochany, ludzie toczą gawędy. W pewnym momencie podskakuję niemal przestraszony, bo zdaje mi się, że coś chwyta mnie za nogę. A to tylko energia drzewa i jego psikusy. Bo chcemy już iść, a on przypomina o swojej prośbie. Chciał aby dla niego zagrać. Wyciągam z plecaka Kalimbę, ofiarując gościnnemu drzewu kilka łagodnych nut. Skąd wiedziałeś, że mam przy sobie instrumenty?

W lornetkach obserwujemy strzyżyka, który co i raz znika w kępach chrustu. Ptaszek ledwie brązowy, maleńki, a żywy jak iskra. Obdarowuje nas śpiewem.

Tego roku jest zatrzęsienie kleszczy. Siadamy w miejscu ‘’gdzie zawsze’’ wypoczywaliśmy w słońcu nad bagnem, i tam dopadają nas pierwsze. Mnie nie – wolą mojego gościa. Jestem zdumiony skalą, bo gdzieś od 1,5 miesiąca można napotkać je wszędzie, nawet w polnych kępach i małych zaroślach. Bezpieczne do wędrowania stały się już tylko pola. To jakaś gradacja. Przykry rok. Z jednej strony lubię pobuszować po krzakach. Z drugiej przyszedłem na świat w krainie pól. To na polu były najpierw zwierzęta: Zające, skowronki, sarny, czajki, lisy, dziki. Tam obserwowałem jako dziecko. I tak jestem nauczony, że przyroda jest na polach, a w lesie jeszcze większe tajemnice, jak jeleń lub wilk. A może to lasy bronią się w ten sposób, przed agresywnym, bezmyślnym wchodzeniem ludzi? Mówią: Zostawcie nas w spokoju? Rozważamy, jak to na wędrówce.

Do szamańskich Topól już dzisiaj nie idziemy. Choć planowałem. Ale czuję, że nie powinniśmy mieszać aż tak drzewnej energii na jeden raz. Zwłaszcza, kiedy to moje pierwsze wyjście z domu po 12 dniach. Chłonę siły wzmacniające – od brzóz, jesionów, jaworów i dębów. Opowiadam o Drzewach ‘’Biorcach’’ i ‘’dawcach’’ z podziałem na gatunki. Alicja wszystkiego jest ciekawa, czuć że chce wynieść z tej wyprawy jak najwięcej.

Gdy wychodzimy z lasu, nad polami krąży para bielików. Wielkich ptaków nie sposób pomylić z niczym. Podziwiamy w lornetkach, ale i zastanawiam się czy to ich ostatnie tu loty. Bo pod lasem gdzie miały gniazdo, na dawnych polach zaczynają z obu stron budować domy – jakieś 3 metry od lasu. Trudno aby tak duży i ostrożny ptak drapieżny zdecydował się na lęgi mimo hałasu, obecności koparek, dźwigów, ciężarówek, hałasu. Alicja mówi, że to ptak chroniony i przecież wyznacza się strefy ochronne wokół gniazda. Ja wybucham gorzkim śmiechem. I, co myślisz, ludzie zrezygnują z domku po lasem ‘’bo jakiś bielik’’? Zostawią pola, przywrócą grunty przyrodzie? Chcielibyśmy, wszyscy jej miłośnicy. Przez drogę przechodzi nam bażant. Kogut zatrzymuje się lśniąc w pełnej krasie, a jego zielona głowa mizdrzy się niczym dojrzały klejnot. Jest wspaniały. Przechodzi z jednego zapuszczonego sadu, do innego, równie dzikiego. I to przez sam środek wsi. Wspaniałe pożegnanie.

Lubię zabierać w miejsca, z opowieści w mojej książce. Wędrowanie i siadanie. Drzewa mają tyle do pokazania… Teraz jesteśmy na skraju oświetlonego lasu pod brzozami. Każdy przystanek to jakieś wspomnienie. Tu opowiadam o brzozowych snach i wizjach, jakie pokazywały mi przy pełni księżyca. Recytuję ich wiersz. Brzozy cieszą się z gości. Jest chwila aby zagrać na drumie, co spotyka się z odzewem ciekawskich ptaków. Potem ruszamy do olsu. Miejsce pradawne, święte i dzikie wprowadza nieopisany klimat. Podobno żyją tu wilki. Wspominam jak wyglądało dawniej, kiedy wiosenne podtopy zalewały aż do drogi, a sam ols niedostępną był krainą bez łodzi.

MISTRZ – DĄB Z POLNEJ KĘPY

Do śródpolnej kępy zajeżdżamy po raz drugi, niemal na sam wieczór. Wcześniej zrezygnowaliśmy z powodu warczącego ciągnika. Idziemy polem. Cieszę się bardzo, bo miejsce to wołało mnie od paru dni. Nad nami śpiewają skowronki. W miarę jak zbliżamy się do kępy ogarnia mnie ‘’nieswój’’ niepokój. Bo powoli nie poznaję tego miejsca. Co tu się stało? Brak krzewów. Przejrzyście na przestrzał. Wszystko wybebeszone, zduszone, rozjechane. W miejscu gdzie było trochę wody – goła ziemia. Duże drzewa oszczędzono, ale wszystkie rośliny krzewiaste dosłownie wydarto stąd, traktorami. Po co, dlaczego? Komu przeszkadzały gnieżdżące się ptaki i śpiące tu sarny? Gdy po raz pierwszy zwróciłem uwagę na to miejsce, przyciągnęły mnie sarny wychodzące stąd z wieczora. Pomyślałem: ‘’Skoro sarny zachowują się tak swojsko, musi być tam ładnie’’. I było. Pamiętam jak kluczyłem tajemniczymi ścieżkami przez zarośla, aby dobrnąć do drzew, których rozłożyste korony prześwitywały ponad. Jak było magicznie, pełno legowisk, tajenek, gniazd, sekretów. Teraz goły, ponury plac. Głowa pełna gorączkowych pytań – A rodzina borsuków? Mieszkały tutaj. Możliwe, że tkwiły jeszcze w zimowym śnie, gdy wdarły się tutaj traktory. Co będzie ze słowikami, krukami? I jasnym stało się, dlaczego ostoja Mistrza wzywała żeby się do niej udać. Drzewa wołały pomocy… Nie zdążyliśmy. Na jednym z ocalałych drzew, kołysze się duże gniazdo. Tej wiosny nikt się w nim nie zagnieździ. O człowieku. Jakbyś się czuł, gdyby ktoś wpadł do twojego domu, porąbał meble, wywalił sprzęty, zerwał podłogę do betonu i sobie poszedł?

P10331-183927

Atmosfera jakże inna od lasu w którym byliśmy wcześniej. Tam drzewa nas zaczepiały i wołały zewsząd. Tutaj jakby się ‘’zamroziły’’, zahibernowały w emocjach. Nie potrafię odczuć niczego od nich. Żadne nawet nie robi wiosennego cytt – cytt. Jest ponurość i groza, jej wspomnienie. Wyobrażam sobie jak musiały się bać – nie wiedziały czy i one nie zostaną wycięte. Ludzie przycięli niektórym trochę gałęzi. Zupełnie bez sensu – komu przeszkadzają tutaj konary? Drzewa nie chcą z nikim rozmawiać. Jedynie mistrz – tutejszy stróż. Wokół niego zostawiono trochę trawy i krzewów. On nas powitał, zaszeleścił. Ta zarośnięta połać wokół niego, dużo mówi. Jakby ochronił swój kawałek. Zapytani dewastatorzy pewnie nie potrafiliby odpowiedzieć, dlaczego oszczędzili akurat ten kawałek. Przecież nie z uwagi na norę borsuczą. Próbujemy zrozumieć. O co chodzi? Dlaczego? Komu się chce, przywlec tutaj, daleko w pole, wjechać traktorami i dokonać takiego zniszczenia? Przecież kępa polna to ma być bioróżnorodność, ochrona upraw dzięki ptakom? Tak mnie uczono. A może chodziło o te trochę drewna? Sam ‘’przejrzysty’’ wygląd? Bo teraz faktycznie przypomina to ”wypielęgnowany” park.  Pozbawienie większych zwierząt osłony / miejsca na nocleg, żeby nie robiły szkód w uprawach? Taka kępa jest już bezużyteczna dla większych zwierząt jako kryjówka. Zatrzymają się może tutaj na chwilę wędrując przez pola, ale już nie zostaną na nocleg, gdyby zaskoczył je ranek. Jaki cel przyświecał niszczycielom? Co przygnało ich tutaj… Te krzewy nie przeszkadzały niczemu, a zwiększały wartość ochronną dla pól, poprzez gnieżdżące się w podszycie małe ptaki. Trzymały wilgoć. Zmniejszały parowanie wody. Oh jak trudno będzie tu teraz, nawet tym dużym drzewom.

Pod dębem ze łzami w oczach odczytuję jego przesłanie. Bardzo trudno zachować spokój.

… W polnej kępie na skraju,
Do raju otwierają się wrota:

Zięby, szczygły, trznadle, szpaki
Koncert robią jemu taki

Że odpłynąć w zasłuchaniu
I pogrążyć czas w czuwaniu

Można

Tak było, kiedy miejsce zaczarowało mnie rok temu. Cały wiersz można przeczytać TUTAJ.

Tuż przed zachodem słońca, na polną dróżkę wjeżdża ‘’typ’’ na warczącym motocrossie. Jesteśmy zdumieni. Przecież to pora, kiedy w takich miejscach przeróżne zwierzęta zaczynają swoją aktywność. Pora, na którą czekają cały dzień! Wychodzą borsuki, lisy, jenoty, sarny, lądują gęsi i żurawie. Wie o tym każdy wędrowiec i przyrodnik. Co robić w takich sytuacjach? Jak reagować. Zrezygnowani, pokazujemy ‘’typowi’’ aby popukał się w głowę, gdy mija nas w pędzie. Nie widzi, gna.

Chwilę potem na jabłonce przysiada poddenerwowany potrzeszcz. Ptaszek kręci się niespokojnie, wabi. Pogrążamy go w lornetce, a ja opowiadam niecoś o skromnym potrzeszczu. Wreszcie zaczyna śpiewać. Jego dzwoniące tony, przypominają pęk brzęczących kluczy. Ptak pasuje tutaj. I do polnej pustki, i do zachodu słońca, i gwaru kończącego się dnia.

Cytt, tyk, tytt – żegna nas nawet i tutaj wiosenna modlitwa krzewów, kłaniających się słonecznej purpurze. Ah, żeby każdy choć raz mógł to usłyszeć…

Dziękuję dziś Alicji za wędrowno – rozmowne towarzystwo i wspólne kroki. I zapraszam też na kolejne, wiosenne WARSZTATY DENDROTERAPII oraz wspólne, odkrywcze i lekkie wędrówki. Dla gości z daleka wciąż jest opcja noclegu, pokoje z łazienkami i kuchenkami, parking, możliwość zamówienia posiłków. Wędrówki są lekkie i przyjemne, zawsze dostosowane pod wiek i kondycję uczestnika. Na zajęciach pogłębisz swoją sztukę komunikacji z drzewami, nauczysz pracować z ich energiami, odczytywać wskazówki i przesłania, aby stosować je w życiu osobistym. Będzie też relaksujący koncert na drumie / kalimbach w zaciszu polanki leśnej, nauka tropienia, rozpoznawania śladów i ptasich głosów, słowem pełen edukacyjny warsztat przyrodniczy. Kalendarz wolnych terminów znajdziesz z boku na pasku strony, ale można też umówić się na wyprawę w tygodniu, dowolnego dnia.
Zapraszam również rodziny z dziećmi.

167565703_2852119515046718_4147879025600847975_n