RODOWE OGNISKO. WĘDROWNE DZIADY – część III.

1 listopada nadszedł mnie niespodzianie. Raptem dzień przed patrzę na datę i o rety – to już jutro! Dziady. W zeszłym roku obiecałem Przodkom / Rodowi ponowne spotkanie, a oni uradzili jaką formę ma przybrać jego przebieg. Poprosili o wspólne ognisko na naszej Ziemi Rodowej, tam gdzie gospodarzyły już 2 – 3 pokolenia, gdzie ja się wychowałem i przyszedłem na świat. Cały rok czułem, że będzie to ważne wydarzenie w moim życiu, i podświadomie szykowałem się na nie. Uprzedzam, że wpis będzie bardzo osobisty i szczery. Wracam na moment do tych słów, z ubiegłorocznego przesłania. Niech będą nam wprowadzeniem:

Trzeba znów się spotkać będzie
Gdy ponownie Ród przybędzie
Wówczas zabierzemy wszystko
Rozpal wtedy nam ognisko
A my tam się ogrzejemy,
Chleba z pieca trochę zjemy
Za stodołą, co pod wiekiem
Się rozpada deską, ćwiekiem
Tam w siedzibie pochodzenia
Ogień dotknie wtedy rdzenia
I oczyści przestrzeń z mocą

Tak przekazali w zeszłym roku. Do serca bardzo wziąłem sobie tą instrukcję i wskazówki. Pamiętam jak dziś – nocna wyprawa po omacku do lasu, mżawka, prześwitujący księżyc, sowy, świeczki, i ja – targany szalejącymi wtedy bólami w kośćcu wędrowiec i jego słowne ‘’popisy’’.

Najpierw ruszam na zakupy. Dusza cieszy się tymi przygotowaniami. Jakbym dostał nagle innej energii. Nie jest łatwym zadaniem znaleźć chleb wieczorową porą, w przeddzień święta. Ostatecznie udaje się dostać jakiś krojony, ale czuje, że to nie to. Ród ma być scalony. W jednym bochnie. Krążę rowerem po wiosce. Nigdzie nie ma. Kolejnego dnia udaje się zdobyć piękny orkiszowy, na naturalnym zakwasie. I długie buły. Choć nie wiem po co one, wiem że mam kupić. Ognisko. Łapię się na tym, że tak naprawdę nigdy go samodzielnie nie paliłem. Jak się za to zabrać?

Z pomocą przychodzą moje DZIADY, bo kolejny na liście jest denaturat i opakowanie zapałek. Ten denat nie tylko na wsparcie rozpałki, ale jest mi bardzo symboliczny. Bo denaturat, taki fioletowy pijał wujek. Zagryzał to sobie chlebem. Nie on jeden z rodziny. Pijali i inne rzeczy, wszystko co z %. Wszyscy nie żyją, z wyniszczenia organizmów od trucizn. Taki to Ród. Jestem jednym z niewielu, którego alkohol nie przyciąga. Kiedyś się tego wstydziłem. A dziś mówię – Sława im! Jakie problemy i ciężary nieść musieli w Duszach, że poprowadziło ich to do samozagłady? Czy ktoś kiedyś pochylił się nad ich bólem, czy tylko beznamiętnie oceniał, wymagał, odrzucał? 

Trochę się krępuję stojąc przy kasie, stawiając na ladzie ten denaturat i chleb. Ludzie patrzą dwuznacznie. Łoo, ten to robi zakupy na święto 😀 A może mi się wydaje. Nieważne. Mam wszystko co potrzeba. Z domu zabieram w plecak kawałki tektury, trochę drewna, toporek i lekkie listwy na rozpałkę. Nie wiem co zastanę na miejscu. Wszystko może się przydać. W prognozach zapowiadają deszcze od godziny 23, a planowałem działać od północy – co teraz? Ruszam więc trochę wcześniej, jednocześnie prosząc Matki Ziemi, Żywiołów i Przodków aby nie padało, ażeby proces mógł się dopełnić. I wiem, że wszystko będzie dobrze.

Jadę polną drogą po wybojach, podziwiając wielkie jesiony, których rozpostarte gałęzie odcinają się na tle szarości nieba. Wspominam. To na tej dróżce byłem wożony jeszcze w dziecięcym wózeczku. Drzewa też to pamiętają. Znają mnie od początku. Na miejsce przybywam w ciemnościach. Dawno mnie tu nie było. W tej ciemni krzątam się i rozglądam po podwórku. Niby wszystko znajome, a tyle zmian. Przede wszystkim mnóstwo gratów. Przypomina niemal złomowisko. Są lodówki, odkurzacze, krzesła, styropian, odpady budowlane, wiadra, narzędzia, etc, itd. I sporo drewna. Cieszę się – będzie na ogień. Znajdziesz tu wszystko. Odkąd gospodarzy tu Ojciec, podwórze stale coraz bardziej się zagraca. To też rodowe. Zbieranie gratów, odpadków, rzeczy zbędnych skądkolwiek ‘’bo się przydadzą’’. Lub niewyrzucanie starych. Ogromny bagaż niesie ten ród. To po prostu manifestacja. W tamtym momencie myślę sobie, że najchętniej spaliłbym to wszystko…Dusza, a może ‘’Oni’’ proszą abym wziął jedną deskę z rozpadającej się stodoły na ogień. Gdy ją wyrywam, wewnątrz ucieka z chrobotem jakiś zwierz. Pewnie kuna. Na polach nagle zaczynają chrypieć kozły saren. Ich głosy są ostre, a jednocześnie pochłaniają się, jakby wokół były mgły. Są wyraziste, jakby stały tuż obok. Co za powitanie… Ale cieszę się, że zwierzęta są obecne.

Rodzinna Ziemia położona jest na uboczu, jak dotąd w malowniczym zakątku z pięknymi widokami na rozległe przestrzenie. Mało się tu zmienia przez lata. ‘’O ironio’’, mam stąd widok na rzęsiście oświetlony zniczami cmentarz, gdzie spoczywa dziadek i wujek. Obojętnie, gdzie rozpalę, będę widział. Mistyka. Szukam dogodnego miejsca na ognisko. Miało być na polu za stodołą, ale środek podwórka wydaje się być idealny… Waham się. Jeśli tu, to rano Ojciec zobaczy co się działo, gdy przyjedzie doglądać swych kur. Łapię się na uczuciu, że tego się boję, jak on zareaguje. O nie! Początkiem tego procesu nie może być strach i rezygnacja z obawy. Dość już tego było. To też moje miejsce skąd się wywodzę. Nie skreśli mnie nawet dziesiąte wydziedziczenie. I robię to dla nas wszystkich.

– Zrób to na środku podwórka właśnie! – Gdy pytam siebie o wybór, wszystko w środku aż krzyczy. Tak. To właściwie. Tutaj, rdzeń sadyby. Nie poza.

Przygotowuję stos. Układam najpierw tekturę i papiery. Na nich pocięte listwy, a potem grubsze drewno. Podlewam obficie denaturatem. W magazynie, w starej drewnianej bezczce znajduję pszeniczne ziarno, ziarno sytości i życia… którymi to jeszcze sam karmiłem z babcią kury dawniej, i wróble. Przetrwało tutaj. Rozsypuję je po całym stosie. Z początku chcę też ułożyć chleby, ale wiem że to jeszcze nie ten moment. Zobaczymy jak się w ogóle będzie palić…Układam jeszcze wokół krąg ze świeczek, które zabrałem w ostatniej chwili. Dokładnie 10. Liczba miała być parzysta. ‘’Dla równowagi w rodach’’ – podpowiedziała Dusza. Świeczek starcza idealnie aby ułożyć równomierny krąg wokół paleniska. Zapałka!



Ogień bucha miarowo i szybko scala się z podpałką. Potem chwyta drewno. Mocno dymi. Zawiewa. Poszło! Chwilę gapię się w płomienie. Ciepło ognia jest żywe, krzepiące, orzeźwiające. Rumieni lico. Oh, jak dawno nie byłem na ognisku. Kilkanaście lat. On sam zaczyna wydawać przeróżne dzwięki. Mruczy i huczy, jak stary kocur. Ale fajnie. Piski, gwizdy, syczenia. Sypią się strzelające w niebo iskry. Zupełnie jakby ptaki śpiewały. Pod koniec tej nocy stwierdzę, że w życiu tak się nie wygrzałem. Ahh, gdybyż można tą energię po cichu mieć obok siebie, na nocnych obserwacjach zwierząt… Jestem wędrowiec, co nigdy nie pali ognia w lesie ani na polu. Z szacunku do zwierzaków właśnie.

A potem wszystko osuwa się spod większej kontroli. Nad polem latają i pokrzykują czajki. Ich głosy w tej ciemności i żarze ognia są nieziemskie, wymykają się rozumieniu. Jak zjawy zza zasłony. Popiskują myszy. Chodzę po podwórzu i mówię. Słowa płyną same. Czas zaprosić Przodków na Rodowe ognisko. A może już tu są?


WĘDROWIEC:

Północ już, i stos tu płonie  
A my nad nim, swoje dłonie
Złączmy razem w splocie, kręgu
Kiedy żagiew trzymam w ręku
Aby spotkać się z przodkami,
Którzy pragną być tu z nami
Gdzie jesteście, Ukochani!
Dzisiaj bledną bramy granic
I ukazać się możecie
Jeśli tylko zapragniecie
Chodzcie do mnie, się pokażcie
Rany, winy, krzywdy zmażcie
Jest tu miejsce, przy ognisku
Aby dziś omówić wszystko
Tyle Wam zawdzięczam przecież,
Że tu jestem, na tym świecie
Ogień cały w krąg rozpalę,
Dusze nasze w jedno scalę
Pora Wam oświetlić drogę.
Więcej zrobić jeszcze mogę


DUCHY RODU:


Dziś przychodzisz inny taki
Dali my się Ci we znaki
Przez ostatni rok w swych sprawach
Była zdrowia też poprawa
Tak jak Tobie obiecali
Dzisiaj ogień będzie palić
Bowiem spraw jest naszych wiele
Pora zwęglić je w popiele
Witaj Synu i Młodzieńcze
Cieszym czując Twoje ręce
I kolejne to spotkanie
Dziękujemy Tobie za nie
Coraz łatwiej już wychodzi
Nam się spotkać, i przychodzić
Szkoda, że tak rzadko wołasz
No bo My, to życia szkoła
W Twoim Duchu płynie rzeką
W rdzeniu oka, pod powieką
Jesteś nami, w nas i obok
Miło słyszeć Twoje słowo


WĘDROWIEC:

Mam ja chleba, złożę w darze
Może płomień drogę wskaże 
Składam Wam go dziś Przodkowie
Na tym stosie, tak jak w Słowie
W zeszłym roku obiecałem
Niechaj płonie, ku pamięci
Aby każdy trud uświęcić
A z tym chlebem, niech zabrany
Każdy ciężar, co mi dany
Proszę lekko, śmiało, w zgodzie
Mój Kochany, dzielny Rodzie
Wuju drogi, Dziadku Janku
Bawcie dobrze do poranku
I Czesławie, i Bogdanie
Dla Was też tu dziś jest taniec
I przy ogniu się ogrzejcie
Jedzcie, pijcie, mówcie, śmiejcie!  


DUCHY RODU:

– Pierwszy chleb to nasze Cienie
Niech pochłoną go płomienie
Znajdą swoje odkupienie
W tych popiołach, co na polach
W żar rozsypiesz kiedy zgaśnie
Wówczas to się stanie właśnie
Że ugasisz swą pożogę
Tyle wskazać dziś Ci mogę
Ciemny on, jak nasze troski
Dziś wyciągniesz dobre wnioski
Kwaśny też, jak kwas co w Tobie
Leży też coś na wątrobie
Dalej, więcej, dorzuć kłody
Ogień hula, ma powody
Niech rozjaśni się pod niebo
Twoją – naszą jest potrzebą
Aby dzisiaj jak najwięcej
Spalić, zabrać w nasze ręce
I przytulić Cię goręcej
Żebyś w kościach ciepło Życia
Nosił jeszcze


Ogień zaczyna buzować. Od spodu przybiera niebieską barwę. Skąd, jak? To samo drewno przecież. Z mozaiki płomieni i dymu wyłania się postać. Chwiejna, ludzka. Dziko tańczy. Jakby próbowała się wyrwać, biec, wskoczyć z powrotem do świata żywych. Pląsy. Próbuje. Jest dynamiczna, żywiołowa…Zjawa niby to szarpie się z przestrzenią, a może dokazuje tak popisowo. Nie wierzę w co widzę, ani w co nagrywam. Za zamkniętymi oczami widzę jej twarz. Jej oczy są głęboko, szlachetnie brązowe, ‘’fikuśne’’ pełne iskier życia. Twarz stara, pomarszczona. Wiem, że jest bardzo mądra i to jedna z Wiedzm Rodu, o której czas zatarł pamięć. Jest zadowolona, choć chyba nie do końca wie co się stało. Cieszy się i tańczy. To jej Święto. Dym, ogień i wiatr, na ulotne sekundy jednoczą chwiejną sylwetkę w ludzką postać. Na początku macha ręką. Jakby znowu żyła…

Wysoko nad ogniskiem przelatuje klucz dzikich gęsi.


WĘDROWIEC: ( Chodzi wokół ognia i gra na Kalimbie)

Gęsi te, co ponad nami
I wołają, okrzykami
Za ich śladem podążycie
Poprowadzą znakomicie
Tam gdzie Światła panowanie
Zakończycie w nim swój taniec
A tymczasem mówcie jeszcze
Zanim przyjdą szare deszcze
I płomienie ogień zgaszą
Chylę się nad sprawą Waszą
Czułość swoją im zostawiam
Troskę, Miłość, nią uzdrawiam
Bardzo trudzić musieliście
Bym ja mógł żyć, uroczyście
Wdzięczny za to jestem dzisiaj
A co u mnie, to już wiecie
Zgaga pali z niestrawnością
Jakbym się udławił ością
Może i coś poradzicie,
Albo nawet uleczycie
To jest właśnie rodu pieczęć
Którą ciąży mi na świecie
Co powiecie?


DUCHY RODU:

Słuchaj! To też nasza jest nauka
My nie mielim łatwo zwykle
Chociaż każdy tak przywyknął
Troskać w lękach się musieli
Od powszedka, do niedzieli
I nie było łatwo zdobyć
Trzeba było się narobić
Sytuacji tej nie trawił
Tak problemów sobie sprawił
Teraz ciągnie się za Tobą
Nie podążaj już tą drogą
My dla Ciebie chcemy lepiej
Byś we wszystkim miał opiekę

Teraz zrób, jak po kolei,
Chlebem trzeba się podzielić
Każdy bochen, co na stosie
Masz powiedzieć jemu w głosie
Co zostawiasz, i co żegnasz
Tak odniesiesz się do sedna
Mały kęs dla siebie skosztuj,
Resztę zostaw nam po prostu
Zwłaszcza z ojcem swą niezgodę
Wymów, powiedz, bo powodem
Ona była tych problemów
Więcej nic już potem nie mów
Tylko patrz jak ogień TRAWI
Razem to możemy sprawić
I żołądek Twój to ruszy
Niechaj miele, to co w Duszy!


WĘDROWIEC:

O, dziękuję Wam Kochani
Razem dla nas nie ma granic
Złożę chleby jak mówicie,
Kęsy przełknę smakowicie
I za Ojca, i za Siebie
Byśmy w zgodzie i w potrzebie
Trwali
Aby się udało scalić


Dzieje się. Kiedy gram na kalimbie, z gospodarczego pomieszczenia obok odzywają się małe kurczaki. Dotąd były cicho. Nie wiedziałem nawet, że tam są. Kura – Matka, odzywa się do nich uspokajająco. Dlaczego nie reagowały na ogień i dym? Dorzucam kolejne drwa i kłody, składając bułki – bochny z rymowanymi intencjami, które wysławiam ‘’na żywo’’. Każdy bochenek symbolizuje jedną część, jeden aspekt tego, co dotąd blokowało i nie pozwalało się rozwinąć do pełni. Przodkowie współpracują. Wskazują idealne momenty złożenia daru, według zachowania ognia. Żarzy się i strzelają iskry. Milczę czas dłuższy i chłonę ożywcze ciepło. Ależ przyjemnie. Ogień ma swoje pieśni. Niesamowicie ich posłuchać. Szczapy są topolowe, dębowe, osikowe, i z olszy. Niemal same drzewa oczyszczenia. Wtem słyszę znajomy pogłos, który zarazem z miejsca osadza mnie do zakłopotanej czujności. Gdzieś w pobliżu są dziki! Docierają mnie ich prychania, chrząknięcią, szurania, coraz bliżej że zrywam się na nogi. Chyba są w sadzie, zaraz za budynkiem i mną. Przychodziły buchtować tu dawniej. Co im teraz odbiło? Nie widzą ognia, nie czują dymu, dlaczego tu przyszły? Odgłosy zbliżają się, a ja wybiegam zdesperowany z latarką na pole – mam wrażenie, że za chwilę zwierzęta przebiegną przez nieogrodzone podwórko i rozniosą wszystko… A z drugiej strony się nie dziwię. Jestem Człowiekiem Lasów i Bratem Zwierząt, zjawiły się aby coś wskazać lub po prostu być ze mną w procesie. Były sarny, kuna, czajki, gęsi i myszy. Czuję powrót do dawnego połączenia i obecności. Zerkam lornetką na ognisko stojąc w polu. Kawał drewna natychmiast przewraca się, wybebeszając całe palenisko.

Gdy ostatni bochenek niknie w językach ognia, wiem że mam dołożyć tylko jedną kłodę i czekać aż się dopali, nie zasilać już stosu. Jest po drugiej. Omiatam paproch z policzka, który okazuje się być wielkim pająkiem. Normalnie chyba padłbym ze strachu… Ale teraz jakoś nie. Energia trochę się zmieniła. Ogień już tak nie szaleje. Duchy siedzą obok spokojnie i rozmawiają, inne snują ciekawie po gospodarstwie. Wszyscy cieszymy z obfitości jaka tu jest, i hołdujemy pokoleniom pracy. Każdy miał swoją rolę, obojętnie jaki był. Ci z zaświatów wydają się mieć teraz ogromne zrozumienie wobec siebie. I dziś istotni najbardziej są Ci, których nie znam. Same ‘’nowe’’ twarze, ja pamiętam świadomie tylko dwa pokolenia wstecz. Są siwe babuszki, bezzębne, wesołe i chude. Są chłopy wysokie i rosłe, a inni mali i zwinni jak ja. Tylu ich. Jakoś nie odbieram, by dzisiaj narzucali mi się ze swoimi historiami. Raczej jest radość z tego spotkania, ugoda i wesołość. Czy to mi udało się zrobić? ‘’DZIADY’’ reagują, gdy zbyt zatapiam się w ‘’elektronice’’ aby coś zarejestrować z tej uroczystości. Patrzę na tył smartfonu – cały roztrzaskany. Nie wiem kiedy i jak to się stało. Na szczęście tylko obudowa. Pękła w mak… Dzieją się dziwne rzeczy. Zerkam na jedną z płonących szczap, a ta natychmiast rozpada się na mniejsze kawałki. Jakby od samego spojrzenia…



DUCHY PRZODKÓW:

Widzisz co się teraz dzieje
Rozbudziłeś nam nadzieję
Dobro siejesz, i słowami
Pokój wnosisz między nami
Zagraj jeszcze raz ten dla nas
Bo czas zbliża się do rana
Idą deszcze, my idziemy
Zanim jeszcze odejdziemy
Rzeknąć chcemy słowo Wiary
Idz do Drzewa, pod Konary
Tam już reszta się zadzieje
Bo wiesz dobrze, że w tym Rodzie
Lubujemy się, w Przyrodzie
Będziesz miał spokoju teraz
No bo nowe, się otwiera

Ty pamiętaj, zaś że z nami
Masz tu wszystko, z korzeniami
Co byś tylko potrzebował
I nie tylko wielkie słowa

Dogaś sam już to ognisko
I pozbieraj wokół wszystko
W pole wywiez, rozsyp pyły
Niech je wiatr poniesie miły
Dziękujemy za ten ogień
Były nam to chwile błogie
No i sporo się spaliło
W swych przemianach uzdrowiło
Jeszcze bądź uważny nadal
Oto jest ostatnia rada

Żegnaj Młody, nasz pieśniarzu
Pióro umocz w kałamarzu
Opowiadaj, co tu działo
I o wszystkim co się stało

W przyszłym roku możesz za to
Innym pomóc, tym tematom

Żegnaj, bywaj, przytulamy
Wszystkich żywych, pozdrawiamy

WĘDROWIEC:

Oh, już iść ode mnie chcecie
Krótko jakoś, ale przecież
Pierwsze to ognisko było
Mi też z Wami bardzo miło
Czuję, wiele się zdarzyło,
Oraz w Duszy, odmieniło
Lećcie zatem za gęsiami
Chwyćcie puchu pod piórami
One ciągną na Południe
Tam gdzie słońce świeci cudnie
Ptaki znają Światła szlaki
Mój to dla Was przekaz taki

Zbiorę resztki ja popiołu
I rozsypię je na polu
Potem wodą jeszcze zgaszę
By uświęcić sprawy nasze
Sprzątnę miejsce, ślad zostanie
Upamiętni on Wasz taniec

Bywaj, każdy z Was niech słyszy
Ukojenie w wiecznej Ciszy
Niech Wam zatem będzie dane
Wypełniło zgodnie z planem
Dusza się wdzięcznością kłania
Na czas tego, pożegnania


I popłynęli. Energia jest jeszcze, choć ogień jakby się zmienił – już nie ta ‘’osobowość’’. Dogasa, a w powietrzu snują się pierwsze krople. Jedna z kłód już się nie dopali – była gruba i dość wilgotna. Niesamowite. Wszystko podziało się tak, abym mógł to spełnić. Wizyta dzików była jakby buch – uderzeniem. To zwierzęta rodu, moje ulubione zresztą, które ryją pod korzeniami drzew, w ziemi. Zwierzęta bardzo rodzinne, troskliwe, silne i opiekuńcze. Tam wszyscy za jednego i w drugą stronę. Zastanawiam się, jak to z tymi rytuałami, czy mam właśnie zgasić to sam, czy ma się tlić aż wypali. A tlić się może do rana…Nie mam pojęcia o żadnych ramach, rytach, zasadach. Działam intuicyjnie. Jak to ogarnąć, żeby zostało jak najmniej śladów po wszystkim? Rozglądam się wokół z czołówką i oto znajdują się rozwiązania. Jest łopata i lekka, aluminiowa taczka, w sam raz na moje siły. Miałem tu w zasadzie wszystko, aby przeprowadzić zdarzenie w jak najlepszej odsłonie. Nawet jakbym nie zabrał z domu niczego, i tak by się udało. Tyle tu wszystkiego. Zgromadził to Ród, w osobie Ojca. Ciekawe czy wiedzieli, planowali, lub mieli nadzieję że tak to się zdarzy, że ja dojrzeję do tego i odważę się?

Ładuję popiół z węglami do taczki i wywożę ostrożnie daleko w pole. Czuję całym sobą, że nie jest to niewłaściwe. Robię porządek, sprzątam. Jest leciusieńko, choć dym zawiewa w oczy. Ozimina rzepaku, pełna świeżej zieleni, wilgotna. Nie ma żadnego ryzyka że coś się zajmie, choć i tak planuję oblać jeszcze węgle wodą zanim odjadę. Bo jest tu woda i wiadra nawet. Trochę się waham – coraz mocniej pada, ale czy się rozpada? Za moment jestem na miejscu z wiadrami.

Patrzę na rozżarzone węgliki, i ich wężowatą sylwetkę. Wszystko rozłożyło się taka wstęgą, która przypomina…ludzki układ pokarmowy, żołądek z przełykiem. Na nim właśnie usadziła się niedopalona kłoda. Czyli to co nie domagało mi ostatnio. Ahh, Oni coś wspomnieli że ugaszę swoją pożogę… Czy to ten moment? Stoję i koję się przybierającym w sile deszczem. Wiadra w pogotowiu. Węgliki są niesforne. Niektóre nawet jeszcze wypuszczają z wnętrz pełzające płomienie. W kontakcie z wodą syczą i bulgoczą, wypluwając w powietrze kłęby siwej pary.

Wodą z deszczu żar ugaszę
Tak zakończę sprawy nasze
Niechaj Ziemia już pochłonie
To co we wnętrznościach płonie

Popiół wiatry niech rozproszą
Nowe słowa Życia głoszą

Niechaj układ pokarmowy,
Odtąd będzie silny, zdrowy


I pada. Mogę iść. Posprzątane, ugaszone. Na podwórku wita mnie pianie kogutów, choć jest całkiem ciemno i dopiero trzecia. Brzmią zawodząc, z długim echem, jeden żywo i hardo, drugi jakby za bardzo nie umiał, opadająco i smętnie. Mam potężne dreszcze słuchając. Dwa różne rody… Chwilę jeszcze zerkam na miejsce po ogniu. Czarna plama w ziemi, ciepła, gorąca i parująca. Przyjemnie. Chciałbym w niej postać, ale Dusza nie pozwala tam wejść. Słusznie. Tam spłonęło tyle. Zbieram termos i rozrzucone rzeczy, zbierając się w drogę powrotną do domu. Żegnają mnie falujące zawołania kogutów. Czuję, że odpracowało się kawał dobrej roboty. Jakie wieści, proces pokaże jeszcze w kolejnych latach. I takie były moje tegoroczne DZIADY.

ZAPRASZAM RÓWNIEŻ DO POCZYTANIA części I i II z tych wydarzeń, których ”finał” wydarzył się podczas tej opowieści.

1. Dziady – Modlitwa o uwolnienie Rodu

2. DZIADY – NOCNY RYTUAŁ W LESIE


Po więcej opowieści można zajrzeć do mojej książki, którą można zdobyć tutaj:

https://ridero.eu/pl/books/szepty_kniei/


A jeśli ta historia wnosi do Twojego życia jakieś duchowe bogactwo, będę wdzięczny jeśli zechcesz wesprzeć mnie materialnie w mojej pracy, abym mógł pisać i tworzyć częściej, oraz realizować się w pasji literackich projektów. Możesz też po prostu podziękować autorowi za czas spędzony w Krainie Szeptów

JEDNORAZOWO:
https://pomagam.pl/pomocdlawedrowca

REGULARNIE, co miesiąc:
https://patronite.pl/szeptykniei


Niech Wam darzą Szczodrze Rody!




Topola szara – Siostra Wieków. Kasztanowiec – Ciepło Serca. Przesłanie drzew i ptaków dla Beaty.

Tam gdzie górskie szczyty,
Grzbiet wznoszą daleki
Układają dni senne,
Zmęczone powieki

I grań marszczy czoło,
W dal bystro spogląda
Z apetytem na życie,
Tak spraw swych dogląda

Jodeł pasmo w pół się kłania,
Słów tak wiele do oddania

Bo te jodły wiedzą skrycie
Jak prowadzić Cię przez życie

Kasztanowiec ciepłem wita
Wgłębia w serce,
Z niego czyta

I powiedzieć chce on miękko
Że podziwia drogę wielką

Szlak się zmienia, wiedzie, kluczy
Za nim łopot skrzydeł kruczych

Ptak co przysiadł, na Topoli
On poddaje się Twej woli

Lecz na chwilę tylko siada
Bo znów zmiany zapowiada

Gdzieś za mgłami, nad wodami
Los Twój wiedzie, z rybitwami

I czubatą ona zwana
Już tak rzadko, spotykana

Alarm ptasi się podnosi
Czy Cię trzeba jeszcze prosić

Abyś poszła tam gdzie widzisz,
Czegoś lękasz? Czy się wstydzisz

Marszczą myśli się na korze
Jeszcze jeden brat pomoże

Świerkiem on przez ludzi zwany
Zawsze stawi, gdy wezwany

A nad lasem ktoś szybuje
Widzi dokąd Ty wędrujesz

Przewodniczka w Ptasiej Księdze
Woła Cię ku sobie prędzej

Ruda kania, w świerku siada
Słuchaj co Ci opowiada:

– Nie jest sztuką cel namierzyć,
Ale to, by sobie wierzyć
I dopiero go spróbować’’

Kiwa bystro kani głowa,
Duch jej siądzie na ramieniu

By pilnować już, w spełnieniu ❤

Witaj Beato. Twoje drzewa i ptaki pokazały się od razu, choć zaczekać chciały, a zapleść w przestrzeni wspólny wiersz. Wieści są dość chaotyczne i nie uszeregowane, przeplatają się garściami, dlatego najlepiej po prostu po kolei przyjrzeć temu, co wiersz zapisał i wskazuje.

🌲 JODŁA – MARZENIA O SZCZYTACH 🌲

Zwykle jodła stoi za osobami ambitnymi, śmiałymi, pewnymi siebie, patrzącymi daleko poza horyzonty. Takimi, które zawsze są gotowe na zmianę życiowego scenariusza, nieco upartymi. Jodeł pokazało się wiele, i wychodzi że będzie to Twoje ‘’ładujące’’ Drzewo Mocy. Z którym wiele spraw można wyprostować, ułagodzić. Pokazuje się też konflikt z kimś w rodzinie, nie wiem czy o życiowe interesy, a może rodowy prestiż. Jodły to jednostki bardzo samodzielne i wytrwałe w dążeniach. Umiejące sobie radzić. Ale i one wiedzą, że współpraca przynosi korzyść. W świecie drzew tak jak w ludzkim – zdarzają się takie sytuacje, kiedy porozumieć i współpracować się nie da. Przykładem mogą być drzewa tak mocno doświadczone przez okoliczności otoczenia, życia, tak bardzo zawiedzione i zamknięte na pomoc, że ich towarzysze odpuszczają pozostawiając takiego osobnika ‘’na pastwę’’. Aby samemu przerobił swoje lekcje, lub i nie. Czasem warto i w ludzkich relacjach tak zrobić…
Wygląda na to, że dawne ambitne marzenia zostały czymś przykryte, choć nadal z nadzieją spoglądasz na sposób ich dokonania. Być może zostały porzucone poprzez różne życiowe zakręty. Jednak widać przy Tobie tyle bystrych i zaradnych ptaków, że wciąż działania pozostają możliwe.

🌳 KASZTANOWIEC – CIEPŁO SERCA 🌳

Bardzo uśmiecham się do tego Kasztana, który przychodzi jako opiekun i pocieszyciel. Pokazał jak otula korzeniami Twoje serce i sięga w jego głąb, docierając do Twoich wrodzonych pokładów wrażliwości i dobroci. Mruczał wtedy z zadowoleniem, bo było dobrze mu ogrzać się w Twoim cieple. Wcale nie są tak bardzo zakopane, jak mogłoby się wydawać. Jesteś osobą stanowczą, niekiedy surową, wymagającą od siebie i innych. Może momentami za bardzo. Lubisz mieć wpływ na dziejące się rzeczy i pozostawać sprawcza. Podejmowanie nawet trudnych decyzji, to Twój atut. Wielu osobom już pomogłaś w ten sposób, kiedy oni nie byli pewni siebie ani swoich działań. Wtedy Beata widzi, bystro i trafnie doradza. Jakkolwiek często w sposób niedelikatny, przez co z dobrych rad skorzystają nieliczni. Jednak docieranie przez szorstkość, to Twój skuteczny sposób. Może jednak warto połączyć to z Kasztanową wyrozumiałością? Gdy drzewa nam radzą, zwykle nie forsują swojego zdania. One akceptują nasze wybory i drogę, pozostając dość chłodnymi obserwatorami. Mój Krzesimir powiedział mi kiedyś ‘’Jak byś nie wybrał, tak będzie dla Ciebie dobrze’’. Zszokowało mnie to, ale zrozumiałem że nie zawsze są istotne wymarzone okoliczności, detale, forma naszej drogi. Wszędzie będzie jakiś rozwój. Kasztanowiec to Twoje Drzewo Opiekuńcze i sprawdzi się zawsze w stanach potrzeby ukojenia, wyciszenia, skupieniu na wewnętrznej radości z tego co cieszyło kiedyś lub teraz jest. Widzę Waszą piękną, troskliwą przyjazn, pełną wzajemnego zrozumienia i wzruszeń. Koniecznie zapoznaj się z rodem kasztanów przez któreś z drzew.

🧚‍♀️ KRUK – GOŚĆ ZZA ŚWIATÓW 🧚‍♀️

Trudno chyba o ptaka bardziej owianego tajemnicą i przesłaniami w legendach niż kruk. Ptak na którym ciążą zabobony, jednocześnie tytan ptasiego intelektu, który jest w stanie się nauczyć nawet rozwiązywać zadania matematyczne. Jest to potężny patron szamanów, znachorek, mistyków, wiedzm i czarodziejów. Dawniej, kiedy pola bitew zasnuwały się kurzem zwycięstw i porażek, zjawiały się stada kruków. Często śledziły już przemieszczające się armie, czując że lada moment zbiorą swoje żniwa. Dla mnie kruk to symbol zwycięstwa właśnie, pokonania wroga, jego bezsiły, kiedy ciało jest już szarpane i rozrywane do kości. Taki wróg nie wstanie. Ale. Kruk pokazuje mi obecność zmarłej osoby z Twojej rodziny, która jest przy Tobie często lub ciągle. Ona ma do zrealizowania jakiś cel. Jej energia trochę Cię trzyma, powstrzymuje. Świadomość / projekcja tej osoby dotąd nie pogodziła się z czymś utraconym tutaj, a na Tobie próbuje ‘’wymusić’’ taką ścieżkę, aby zrealizować swój cel. Możliwe że już doświadczyłaś w życiu działania tej obecności, lub to podejrzewałaś. To na szczęście nie jest jakiś duży problem, i można to będzie uwolnić poprzez pracę z rodem. Choć o kruku mógłbym napisać Ci na kilka stron, pokazał się on tylko na moment, niespodzianie, i chodziło tylko o tą informację.

‘’Na dachu świata, kruki przysiadły
Czarni lordowie, w piór pelerynie
Ostatnie kości zbielałe objadły,
Stróżują tutejszej krainie’’

~ Szepty Kniei, Ballada Bagienna

🐥 RYBITWA CZUBATA – PODRÓŻ DO ŚWIATA 🐥

Ptak wędrowny wielkości mewy, związany z rzekami, wybrzeżami, wyspami, który pokazuje się jako towarzyszka Twojej Duszy. Bardzo charakterystyczna, z powodu czarnej ‘’grzywy’’ zachodzącej aż na tył głowy. Głos tej rybitwy jest ostry, chropawy, choć delikatny w tonie. Powinnaś bardzo przyjrzeć się jej życiu, aby wynieść z ptasiego żywota coś dla siebie. Może nawet letnia wyprawa z lornetką w celu ich obserwacji. Rybitwa to precyzyjny łowca, patrolujący sunące powierzchnie rzek, i błyskawicznie atakujący, gdy tylko zobaczy swój cel – rybkę. Z jednej strony może się to wydawać pochopnym działanie, bo przecież w życiu tak nie robimy – zwykle starannie planujemy, analizujemy, tworzymy strategie, poruszamy się ostrożnie. Jednak rybitwa wie, że skoro cel nagle znalazł się przed nią, to warto zanurkować, bo taka okazja może się już nie powtórzyć. Rybitwa czubata to wszechstronny ptak, zamieszkujący wszystkie kontynenty od stref równikowych, po chłodne obszary Szwecji. Wszędzie jej dobrze, gdzie woda, rzeczne wyspy i skaliste klify. Dawniej jej jaja były zbierane przez ludzi i sprzedawane po cenie kurzych. Choć w koloniach rybitw wybuchają czasem sprzeczki, to doskonale wiedzą one jak pracować zespołowo. Gdy do wysiadujących ptaków zbliży się intruz, cała masa podrywa się solidarnie, zagłuszając szumem skrzydeł i odgłosami brzmienie fal, a nawet ludzki krzyk. Wróg zostaje oszołomiony, a następnie… spryskany deszczem ptasich odchodów 😮 Rybitwy gnieżdżą się ciasno, bardzo blisko siebie i nawet duże ptaki drapieżne nie lubią ryzykować tutaj ataku, obawiając się rybitwowego piekła. Kolonie są zakładane na rzadko porośniętych wyspach, wydmach, piaszczystych łachach rzek. Pisklęta pozostają w gnieździe przez 2 dni i są trudne do wypatrzenia, skulone nie różnią od kolorowych rzecznych kamieni. Łączą się w grupki z innymi pisklętami i spacerują oddalając się coraz dalej, tworząc swoiste, wędrujące przedszkole. Mimo różnic niedostrzegalnych ludzkim okiem, rodzice jakoś rozpoznają swoje maleństwa i karmią tylko je. Czego uczy nas rybitwa? Tego, że w każdym zakątku świata możemy odnaleźć własne plemię i liczyć na pomoc. Że czasem warto trzymać się miejsc, które dają nam to, czego wgłębi potrzebujemy, ale też nie ograniczać – podróżować i szukać kolejnych.

✅ Mocne strony: Zaradność, wigor, czujność, upór, działanie, swoboda, silna wola, precyzja, wytrwałość, strategia.

🖤 Ciemne: Zawiść, zazdrość, porywczość, krzyk.

🌿 TOPOLA SZARA – SIOSTRA WIEKÓW 🌿

Topola przychodzi do siebie jako Starsza Siostra, taka co wesprze, doradzi, wysłucha, zaopiekuje się, lub poprowadzi. Są to drzewa stanowcze, dostojne i dumne, zarazem bardzo przyjacielskie ludziom, lecz by zdobyć ich sympatię trzeba się wykazać nie lada kurtuazją. Topole widzą nas bardzo dokładnie i przenikliwie, nic się przed nimi nie ukryje. Bardzo ‘’smakuje im’’ ludzka energia, i to jedne z tych niewielu drzew które nie robią niczego pobieżnie, nie głaszczą tylko po głowie, a prowadzą przez procesy głębokich transformacji. Pracując z Topolami oddajemy im swoje balasty, negatywne energie, którą z kolei one się żywią i zmieniają jej walory puszczając oczyszczoną do świata. Są drzewami szczególnie ważnymi w miastach, na obrzeżach polnych dróg i w przeróżnych zakątkach, a to dlatego że szybko rosną, pochłaniając ogromne ilości ludzkich zanieczyszczeń. Tak jak oczyszczają na poziomie duchowym, tak równie sprawnie w materii. Szybki przyrost powoduje, że już w ciągu pół pokolenia możemy się cieszyć dużym, dorodnym drzewem. Jest też odporna, i choć jej żywiołem są zalewane doliny rzek, to doskonale radzi sobie w miastach, i przy drogach. To już jednak ostatki – jeszcze kilka lat, a majestatyczne, dające cień i osłonę od wiatru przy drogach topole, będą szarym wspomnieniem…
Krzyk podnoszą alergicy (do których sam należę), ale zawsze się dziwię, że tym samym ludziom nie przeszkadzają już spaliny, smog i dym, nie postulują wycinania kominów na dachach czy zatykania rur wydechowych aut, z których wydzieliny w dłuższej perspektywie powodują znacznie cięższe ‘’dolegliwości’’. A Topola pomaga przecież i tutaj, ofiarując wzrost z szumiących kojąco liści, czyste, rześkie powietrze. Ich pączki, zjadane świeże lub ususzone mają silne właściwości przeciwzapalne i łagodzące bóle, wspierające drogi moczowe.

🦅 KANIA RUDA – ŚNIĄCY LATAWIEC 🦅

Oto główny ptak – przewodnik Twojej Duszy. Kanię nie jest spotkać tak łatwo jak myszołowa, bo to nieliczny ptak lęgowy, zamieszkujący mozaikowe tereny na obrzeżach lasów, stawów, rzek, jezior, w krajobrazie półrolniczym. Występuje głównie na zachodzie kraju. Przylatująca kania niesie informacje o tym, jak walczyć o swoje. Jest ona bowiem ptakiem agresywnym, intensywnie przepędzającym pozostałe gatunki drapieżne. Jej żywot, to gra pozorów. Z jednej strony unosi się ‘’sennie’’ szybuje z gracją i leniwie, aby za chwilę zamienić się w groznego wojownika. Można to interpretować dwojako. Albo potrzebujesz zawalczyć o swoje, lub robisz to zbyt dosadnie, raniąc przy tym innych. Kania żywi się wszystkim i niczym nie pogardzi, zjada gryzonie, krety, jaszczurki, owady. Bywa, że plądruje lęgi innych ptaków. Jednak nie rozpatrywałbym jej pierzastej doniosłości negatywnie. Kania to piękny ptak o wspaniałym upierzeniu, czarujący i zachwycający, jeśli tylko poświęcić mu większą chwilę. Kania nie boi się próbować nowych rzeczy, choć ma swoje ulubione strategie polowania, to czasem wybiera też padlinę, lub podejmuje ataki w locie. Przyjmuje wyzwania i modyfikuje plany. Często przejmuje gniazda po myszołowach i krukach. Dorosłe kanie przynoszą młodym pokarm z odległości nawet ponad 10km. Podczas budowy gniazda, obserwowano jak potrafiły ‘’rozebrać’’ stracha na wróble. Lubują się w ‘’szmatkach’’, i kawałkach tkanin, którymi wyścieła swoje gniazdo. Umie korzystać z obecności człowieka – bywa, że pokarm zdobywa na śmietnikach i wysypiskach. Kanie potrafią też kraść – zarówno całe gniazda innych ptaków unosząc je w powietrze razem z pisklętami… Jak i kurczęta z gospodarstwa. Średniowieczem, bywały w miastach tak oswojone, że jadały z ręki. To ptak wędrowny, który zimuje na zachodzie europy. W powabnym, zwiewnym locie tokowym, kania wygląda jakby unosił ją wiatr. Niczym senne marzenie

✅ Dobre, mocne strony: Asertywność, odwaga, chwytanie okazji, przebojowość, ciekawość świata, elegancja, wytrwałość, szybkość reakcji i podejmowania decyzji, strategia, brawura, zaradność, dostosowanie do okoliczności.

🖤 Ciemne: Konformizm, wybuchowość, agresja, zawłaszczanie przestrzeni i własności, brak zdrowych granic.

🌲 ŚWIERK – ODPOCZYNEK DUSZY 🌲

Świerki, dostojni, milczący, trudni w dialogu, bezkompromisowi i również ukazujący szczerą prawdę o nas. Bywają wytrwałymi, szczerymi przyjaciółmi. Świerki to takie ‘’Anteny Stwórcy’’ i trochę ostatnia deska ratunku, dla tych którzy zagubili duszę w tym świecie. Pomagają ją ‘’ściągnąć’’ z powrotem do człowieka. Na powrót się odnaleźć, zintegrować. Również przepracować swoje cienie, w tym są wybitne. Świerk przychodzi jako Drzewo Wskazujące. Pokazujesz się pod nim jako Istota zmęczona, trochę stargana i strudzona życiem. To wybrzmiało w początku wiersza słowami, ‘’zmęczone powieki – zmarszczone czoło’’. Było trochę w życiu zmagań, często narzuconych z zewnątrz przez formy ‘’energooifnormacyjne’’ zwane programami świadomości zbiorowej. Nie wiem co to było, ale wiem że Dusza nie chciała tego robić i jest jej przykro ‘’że musiała’’. Może to uczucie do Ciebie dociera czasami i nie umiałaś go umiejscowić. Można przeprosić Duszę, zabrać ją do świerków, poprosić je o pomoc. Obiecać, że będziesz zwracać uwagę na jej subtelne sygnały. W każdym razie… Ona chce teraz odpocząć od spraw świata, domu, rodziny, a pobyć z Tobą. Zapytaj ją jak się czuje, i czego pragnie. Co możesz dla nie zrobić, lub co ona chciałaby doświadczyć ❤ Odpowiedzi się zjawią. Przeznaczaj jeden dzień w tygodniu dla Duszy, robiąc coś co sprawia Wam radość. To tylko wskazówki i podpowiedzi, nie szczegółowe wytyczne. Każdy znajdzie swój sposób.

I odpocznę ja pod Drzewem
Po błękitnym, rześkim niebem
I przeproszę Ciebie Duszo,
Że musiałam siebie zmuszać

Twarz wystawię swą ku słońcu
I poczuje, że ja w końcu
Z Tobą więzi odbuduję
Twe uśmiechy w sobie czuję

Igły świerka, ślad na korze
On do Ciebie mi pomoże

Drogę znaleźć, i marzenia
Szepty Twoje, przejawienia

Świerków krąg się zakołysze
Odnajdziemy, własną Ciszę.

Oto Twoja świerkowa modlitwa przywołania Duszy. Możesz ją wypowiedzieć na głos, gdy już będziesz pod drzewami ❤

🌲 Drzewo Mocy: Jodła Górska
🌳 Wspierające: Topola Szara
🍂 Wskazujące: Świerk pospolity
🍁 Opiekuńcze: Kasztanowiec

🦩 Ptaki Pieśni Duszy: Kania Ruda, Rybitwa Czubata, Kruk

🧙‍♂️ Wychodzi na to, że wracam do pisania przesłań! Wszystko stało się niespodzianie, po prostu pewnego dnia zobaczyłem na koncie środki z dopiskiem ‘’zamówienie przesłania od drzew mocy i ptaków dusz’’. W pierwszej chwili byłem zaskoczony, no bo przecież ‘’od roku prawie nie spisuję przesłań’’. No tak, przecież na blogu jednak cały czas widnieje taka opcja. Ale poczułem, że tutaj ma ono być, jest potrzebne, a słowa przyjdą. Przyjąłem je więc i spokojnie czekałem, na spacerach pytając trochę drzew o wieści dla mojej klientki. Jest to przykład ”przesłania łączonego” które zawiera wieści od Ptaków i Drzew.

Nic jednak nie zastąpi osobistego spotkania i indywidualnej nauki słuchania drzew w kniei, tak więc szczególnie serdecznie zapraszam Was na wiosenne warsztaty dendroterapii, na których będę dzielił się znów swoją wiedzą, grał relaksujące koncerty, a i pieśni Drzew Mocy proszą się już by zabrzmieć 😮 Wydarzenie ruszyło i nazywa się KRĄG WĘDROWCÓW POD DRZEWAMI MOCY. Najbardziej spełniony będę, gdy sami będziecie potrafili wsłuchać się w szepty lasu, aby rozpoznać płynące zeń dla Was wskazówki. Szczegółowe wiadomości o warsztatach znajdziesz tutaj:

https://szeptykniei.wordpress.com/2019/01/14/przytulanie-drzew-podroz-do-zrodla-istnienia/

PODZIĘKOWANIA ( FRAGMENT maila od klientki, po odbiorze treści )

Otworzyłam tekst z bijącym sercem. Po przeczytaniu pierwszych stron rozkleiłam się….Przecież to cała Ja…Przeczytałam tekst do końca i musiałam na kilka dni nie wracać do przesłania. Tak, jak napisałeś: „niech słowa popracują”. Potem, po jakimś czasie, usiadłam do lektury ponownie, już spokojniejsza i delektująca się każdym słowem. Tak naprawdę wszystko to wiem o sobie i cieszę się, że Drzewa i ptaki to przekazały w Przesłaniu. To cudowne mieć tyle wsparcia ze strony Drzew i Ptaków. Dużym zaskoczeniem dla mnie był fragment o Kruku i obecności zmarłej osoby z rodu, która jest przy mnie. Chyba nie do końca byłam tego świadoma. Po raz kolejny czytając Przesłanie uśmiechnęłam się i łzy napłynęły mi do oczu przy fragmencie o Kasztanowcu. Ale me Serce radośnie zadrgało! Świerk-Odpoczynek Duszy…od dłuższego czasu w moim życiu pojawiają się sytuacje, gdzie temat Duszy jest mocno zaakcentowany (książki, filmy na YT). Dzieje się tak, bo tego szukam…Sercem. I nawet w rozmowach często używam stwierdzenia: teraz jest czas dla mnie (czytaj: dla mnie i mojej Dusz). Czyli robię to, co sprawia mi radość! Przynajmniej staram się jak tylko mogę;) Krzątanina domowa, rodzinna, to już daleki plan. Dzieci odchowane, więc dużo więcej jest czasu dla siebie;)Marzenia…i tę kwestię poruszyły Drzewa i Ptaki. Napisałeś: „Jednak widać przy Tobie tyle bystrych i zaradnych ptaków, że wciąż działania pozostają możliwe.” , więc jeszcze bardziej uśmiecham się do mych marzeń 🙂 Dziękuję z całego Serca!

Dziękuję serdecznie Beacie za tą podróż z ptakami i drzewami, oraz wybudzenie z zimowego snu ❤ ❤

Przesłania DRZEW MOCY i PTAKÓW DUSZ są formą duchowego wglądu w osobowość za zgodą zamawiającego przekaz i mogą pełnić rolę podpowiedzi, wskazówek oraz wsparcia w drodze życiowej. Jeśli chcesz odebrać dla siebie swój wiersz i wieści, poznać swoje Drzewa Mocy i ptasich opiekunów, odezwij się na maila:

czeremcha27@wp.pl