Cały proces powstania Modlitwy do Przodków dużo był głębszy i złożony, niż byłem w stanie opisać. Dopiero teraz sobie to uświadamiam. Pamiętam miała w drodze pierwszego wyjątku przyjechać do mnie kuzynka na leśne warsztaty (RÓD!), lecz w ostatniej chwili zrezygnowała, by udać się na groby. I przestrzeń się zrobiła, by popłynęło. Pamiętam, 1 listopada miałem totalną blokadę przed pójściem na cmentarz. Wszystko w środku było na NIE. Dziwiłem się dlaczego. Zostałem w domu. I wiecie, co się zadziało. Drugiego dnia, już po spisaniu opowieści ‘’Dziadów’’, zmiana. Wiem, że na cmentarz już udać się mogę. Ruszam pózną nocą po godzinie 23, nie mam daleko. Lubię być tam sam, ten raz w roku…
Po przekroczeniu bram, pierwsze zdziwienie. Drzewa są tu dziś bardzo aktywne. Stroszą się, szumią, drgają, mają zrywy, dotykają energiami… Ignoruję, bo… Mój jedyny kontakt z ‘’drzewem cmentarnym’’ niegdyś zakończył się tak, że usłyszałem ‘’wielogłos bełkotu’’. Urwane strzępki zdań wyjęte z wszelkiego kontekstu, zawodzenia, lamenty, wyzwiska niekiedy, narzekania, no wariatkowo. Szybko zdałem sobie wówczas sprawę, że to nie drzewo ma świra, a po prostu jest wykorzystywane przez zmarłych jako kanał komunikacji ze mną. Ale przecież nie o to mi chodzi. I choć pewnie dałoby się to jakoś odfiltrować i odczyścić by wejść w kontakt z samym drzewem, po co, skoro w lasach i dróżkach polnych czekają gotowe i spragnione łączności, bez takich atrakcji. Od tamtego incydentu dałem sobie szlaban na drzewa z cmentarza. Bo nie masz wtedy pewności, czy z drzewem gawędę prowadzisz, a może jakaś dusza zbłąkana używa jak może. A tu ich przecież dużo, splątanych, uwięzionych żalem ludzkim, niezgodą na swoje odejście, a czasem i nieświadomością własnej śmierci.
Dziś jest jednak inaczej. Drzew nie sposób pominąć. Czegoś chcą. Spoglądam na krzepkie dęby i zdumiewam się ich niezwykłym tutaj pokrojem. Bo do złudzenia przypominają Topole Czarne – Sokory. Tak są strzeliste. Przypominają płomień świecy. Według mitycznych znaczeń Topole Czarne ukazują się jako ‘’Płomień Cienia’’ która rozpala i odprowadza w niebiosa głębiny mroków ziemi. Są pomostem do świata zmarłych. Dlaczego dęby przybrały ich kształt? Naprawdę, gdyby nie liście, to bym się pomylił. Gdy zapuszczam się między nagrobki, dopadają mnie różne bóle. Ogromna senność. Wiem, że przepływają przeze mnie esencje tutejszych dusz. Próbują wszelkiego kontaktu. Dla nich osoba pracująca z energiami, czująca, wrażliwa, jest widziana jako światełko w ciemności wymiaru, w jakim przebywają. Widzą to światło i lecą jak ćmy…Wiedzą, że możesz wejść z nimi w kontakt, a bardzo tego chcą. Mają pytania. Szukają pomocy. Inne chcą Ci po prostu dokopać, bo są złe że nie żyją już w ciele. Zazdrosne. Z wszystkim można się spotkać. Bóle nasilają się, a ja siadam aby odpocząć. No co się dzieje? Dziś miało już być dobrze… A może to okazja, abym się podszlifował jeszcze. Kawałek dalej, przez moją istotę przenika głęboki żal, wlewający się szeroko w piersi. Zawisł tu jakby smugą. Wiem doskonale, że nie jest on mój. Dużo dziś, zostawili tu ludzie… Cmentarz to ‘’fajne’’ doświadczenie, jednak raz na jakiś czas. Emocje są tak głębokie i ciężkie, że czuję iż nie dam rady za moment. Jakoś tak wpadam na pomysł, by ratować się… rymem. Słowem. Jednocześnie zanurzam się w serce, i rozświetlam ten rdzeń jego kryształu.
Wszystkie troski, smutki, żale,
Co obecne są tu stale…
Niech nie dotykają wcale,
Wszelkie złości, ból, niezgody,
Niech rozproszą swe powody,
By stać się światłością w sobie,
Rzesze Dusz, zgubione tłumy,
Już ucichną do zadumy,
Nad sobą,
Którą to podążyć drogą…
I tak idę i rymuję, i to natychmiast ciała. ‘’Klejące’’ zastoiny emocji wokół rozpraszają się jak mgły. Nagle dużo lepiej. Mimo to jestem ciekaw. Nocna wizyta na cmentarzu w Dziady, co tu dużo mówić, różne rzeczy usłyszeć i zobaczyć można. W zeszłym roku kryształowy dzwonek się odezwał z nieba, warkot głuchy jakby wilka, koni tętent i śpiewy. A teraz proszę swej duszy, by pokazała. To co ona widzi. Jak postrzega. Wiem, że mam o tyle dobrze, że ona bardzo ładnie mi ‘’filtruje’’ abym widział tylko to co potrzebne. Czyli dewy/duchy drzew, ich pulsy, orbsy, iskry, światełka, fale energii, linie, aury. To wystarcza. Acz pod skórą czuję, że tutaj wiele dziś jest do zobaczenia. Odbieram, że nie za bardzo chce mi pokazywać. Negocjuję. Prosi bym zamknął oczy na ileś minut. A potem powoli otworzył. Tak też robię. Odczuwanie istot i energii wokół wyostrza się dość szybko, lecz nie chcę ich badać. Tak już mam. Ciekawość, bez ostatecznego zgłębiania. Tajemnice są spoko.
Otwieram oczy powoli, klarując niemrawo ostrość wzroku. Przez moment widzę dziwactwa. Poziome warstwy energii a nad nimi postacie, niby ludzkie lecz większe i o 4 rękach / ramionach, którymi wywijają jak ośmiornice coś zagarniając. Gęby dość koszmarne. Co to u licha?
Znika. Widzę już lampiony, nagrobki i znicze. Co to kurna miało być? W zeszłym roku widziałem po prostu pojedyncze zjawy ludzkie stojące w zamyśleniu nad swoimi nagrobkami, a to co dzisiaj… Wtrąca się Dusza, która wyjaśnia.
– ‘’Kosiarze’’. To kosiarze, po prostu. Tak ich ja nazywam. Przechwytują i plączą emocje w kłęby. Aby zatrzymać. Dusze obecne tutaj ich nie widzą, nie są w stanie nawet one spostrzec. To inny, jeszcze głębszy/niższy wymiar. My z naszą świadomością możemy ich zobaczyć. Dużo więcej możemy, ale nie będę Ci pokazywać. Ty możesz pomóc tu w inny sposób. Wiedz, że ich działanie jest dużo bardziej wyrafinowane. Dokonują manipulacji energetycznej już tutaj, od razu po pogrzebie, na tym etapie, coś jakby grzebały w duchowym DNA. Po to aby zatracić w duszach pamięć o sobie, żeby wcielić je ponownie. Albo uwięzić. Ten świat, ma warstwy, jak lalka – matrioszka. I nie proś mnie, byśmy to zgłębiali, odkrywali. To donikąd nie zaprowadzi, a sprowadziłoby na nas ryzyko. Choć możliwości masz ogromne, Twoja rola inna. A zasada jest jedna. To co badasz, poznajesz, kieruje swą uwagę na Ciebie. Wielu Ci opowiada, przychodzi z problemami dręczenia, straszenia, nie radzą sobie. I uwalniają to u Drzew. U wielu wraca, bo nie zmienili swoich nawyków. Na co wciąż kierują swoją uwagę? O czym wiecznie opowiadają? Co eksplorują? Reptalianie, annunanki, archonty, manipulacje, spiski…co jeszcze, dalej, głębiej, kto steruje, pociąga za sznurki? drąż, drąż… Oni widzą, czują, od razu Cię dostrzegają. Nie lubią ciekawskich i potrafią się odpowiednio ‘’odwdzięczyć’’. Na strachu żerują. Ty się nie boisz, dobrze. Lecz zaufaj mi. Powściągnij ciekawość. Energia podąża za uwagą, w obie strony. Spójrz na drzewa. Jak one żyją? Co robią? Przychodzili ludzie z pytaniami do Ciebie i o tą ciemną naturę świata, o manipulatorów i mrok. Drzewa milczały. Cieszyły się słońcem i deszczem. Je zaprząta tu i teraz. Wzrastanie i kształtowanie. Dobrze na tym wychodzą, życie tworząc. Skupienie na swoim zdaniu. Tworzenie tego, czego chciałbyś widzieć, doświadczać. Wszystkim to wychodzi na dobre. A teraz ośmiel się wreszcie, zbadaj te drzewa. Spójrz jak proszą…
Oh, Dusza! Coraz lepiej ostatnio ją słyszę. Coraz więcej. Przełamuję się – dotykam najbliższego dęba, by rozeznać czym emanuje. Ciepło jak z pieca. Moc taka i gorąc z jakim nie spotkałem się przy żadnym leśnym drzewie. Kolego, bracie! A on trzęsie się ucieszony i grzmi. Odbieram, że ma tu jakąś rolę, i jest mocno połączony z duszami ludzkimi, które w żalu tu wegetują. Przytulam go szybko i nie wiedzieć czemu wypowiadam doń takie słowa… W rym się układają, którego już nie pamiętam.
– Wskazuj drogę, prowadz, pokazuj im kierunek, zaopiekuj w potrzebie, rozpraszaj cienie, bądź im światłem….
I tylko tyle. Teraz kolejne drzewo. Wielki już, srebrny świerk o pokroju piramidy. Dłonie na korze. Chłodnawo – ciepły, bez zaskoczenia. I jemu mówię.
– Otwieraj bramy, rozpościeraj drzwi, buduj bezpieczne ścieżki, przeprowadzaj przez wrota…W srebrze gór skalistych strażniku, ciemności rozjaśnij szlaki.
Maszcie horyzontów zamglonych, Ty odtąd bądz dla nich pomostem. Filarem, na którym się oprą w przystanku.
I odchodzę. Kolejne drzewa. Teraz ‘’topolowe’’ dęby. Już pojmuję, dlaczego przybrały taki pokrój. Wzięły na siebie rolę. Ten wygląd. Płomień Cienia. A przecież płomień pali się czerpiąc swoje paliwo od spodu, wierzchołkiem płomyka w dymie rozprowadzając to co już przetrawione. I to one tutaj robią. Chwytam dłońmi ‘’strzępki’’ plączących się wokół lamentów i podpinam je do pni. Do nich też wymawiam… Szeptam.
W płomieniach ziemi,
Drzewa zaklęte,
Spalcie co trzeba,
Uczyńcie tym święte,
Mroki ludzkie w głębinach rozpaczy
Ponieście w przestrzenie, do nowych
Znaczeń
Kierunek im wskażcie, drogi i bramy,
Wszystkie je godnie, odprowadzamy
Latarnią tu bądźcie,
W codziennej ich drodze,
By nie zatraciły się one,
W pustce i trwodze,
Do światła najprościej, do Stwórcy i Boga,
Niech stąd prowadzi, najkrótsza im droga…
Z poruszenia liści, jakby klaskały, biły mi brawo. Szumią i trzęsą się, reagując na szeptane słowa. Coś dziwnie trzeszczy, i na pewno nie jest to drzewo… Z metra odbieram ich ciepło. Tutejsi dębowie. I tak sobie myślę, że nie ma w tym nic nie zwykłego. Żywych prowadzą drzewa do poznania Boga w sobie właśnie, więc dlaczego nie i zmarłych? I widzę z jaką troską podjęły się tej roli. Jaka tutaj krąży wymiana. Drzewa są krzepkie, zdrowe. Żywią się… no właśnie. I transformują dla siebie w rozwój. Życie tworzą… i tu. Czuwają nad tą przestrzenią, próbują chronić i pomagać zagubionym duszom. Nasi pogańscy – Słowiańscy przodkowie i Wedrussowie często tak swoich chowali kurhany wznosząc lub Drzewa sadząc. A potem dziatwę przyprowadzali, by opowiedzieć o krewnych zaginionych w mrokach dziejów. Przodkowie żyli, istnieli w Drzewach i w ten sposób po pochówku możliwy był kontakt z ”Dziadami”. Choć my zapomnieliśmy, drzewa pamiętają… Przechowują przecież pamięć zdarzeń w cyklu nasion i swoich pokoleniach. Znacznie dłużej. Mam wrażenie, że znów potrzebny był człowiek, aby wzmocnić te zadania, ukierunkować, nadać pływ i scalić w nim. Dobrze Dusza powiedziała. ‘’Ty inaczej możesz tu pomóc’’. To się zadziało jakby bezwiednie. Nie planowałem dotykać tu Drzew i nic z nimi robić. Znów coś poprowadziło ciało, słowa i gesty. Bóle gdzieś minęły. Nie odbieram też tamtych ciężkich emocji. Atmosfera zrobiła się lekka i rześka. Jeśli takowa na cmentarzu zdarzyć się może. Odbieram, że mogę już stąd iść. Każde drzewo otrzymało dotyk i słowo. Wierzę, że w swoim zadaniu się wzmocnią. A dla mnie kolejne zaskoczenie. No bo kto by pomyślał, że mogą nam pomagać nawet… ‘’na końcu’’, za tą zasłoną? A może dopiero wtedy, jesteśmy w stanie poznać je w pełni?
Z niejaką ulgą i swobodą w sobie przekraczam cmentarne bramy w drodze do domu.