Pierwszy wieczór przedwiośnia. Nad stawem

Nad stawem. Tu wieczór trwa najdłużej. Jest ożywczy i rześki. Już dawno zaszło słońce. Skrzy się. Ostatnia godzina niknących blasków, to misterium rozlane zanikającym światłem na spokojnej tafli, które bardzo powoli gaśnie. Czerwień dojrzała wreszcie, wysycona barwami. Objawił się splendor. Niektórzy myślą, że z wyprawy leśnej najlepiej wracać wraz z zachodem słońca, aby zdążyć przed ciemnością. Warto jednak do niej zaczekać. Leniwe kaczki, co to spały na wpół zanurzonej kłodzie, płyną teraz ku brzegom. Za moment wygramolą się nań z mozołem. Ich zawołania niosą się głucho, rytmicznie, jak nieporadne śmiechy błaznów. I nie trzeba nawet patrzeć w niebo. Wodne oko – zwierciadło, odbija w sobie niekończące łańcuchy przelotów gęsi, powracających na noclegowiska.

Stoję nieopodal z rowerem i termosem ziołowej herbaty, chłonąc to wszystko. To ostatni etap dzisiejszej wędrówki. Nieplanowany, i niespodziewany zarazem. Po prostu wracając z półdziennej zasiadki na miedzy, skręciłem jeszcze w nieznaną leśną dróżkę przez łąki. Teraz tkwię tutaj, chłonąc wczesnowiosenny spektakl życia. Serce już tęskni do słowików, żabich rechotów niekończących przez noc, i całej palety wodnych krzykaczy – śpiewaków. Wodnik, trzcinniczek, kropiatka, świerszczak, bąk, łozówka, brzęczka… Już czekają na Was wędrowcy. Jeszcze tylko miesiąc.

Dwójka maleńkich nietoperzy pojawia się znikąd, lawirując w szalonym tańcu pomiędzy olchami. Są szybkie jak błyskawica, a zwrotne! Patrzysz, i nie wiesz już czy sen to, rozochoconej wyobrazni, czy rzeczywiście pierwsze pląsy ssaków nocy wołają już bez wątpienia: Wiosna! To pewnie karliki, jedne z naszych najmniejszych nietoperzy. Ich wybryki trwają kilkanaście minut. Wnet balet rozpływa się w mroku narastających cieni, jakby przywidzeniem był tylko. Preludium widowisk letnich. Ostatnie ptasie śpiewy grają niemal do zupełnej ciemności. Jakby kosy i szpaki, chciały zatrzymać jak najdłużej kawałki słońca i ciepła.

Staw żyje, oddycha, marudzi, opowiada i gwarzy. Szepta grą fal. Zadaje zagadki nagłymi wybuchami plusków. Rysuje okręgi pyszczkami ryb. Maluje barwami gry świateł. Przenosi obrazy z chmur. Zaśmiewa kaczymi salwami. Wybudza legendy w poszumie trzcin. Woła – ostrzega żurawim krzykiem. Trochę tak, jakby obcować z żywą istotą…

____________________________________________
____________________________________________


Serdeczne podziękowania składam jak zawsze wszystkim, którzy wspierają moją pracę przez system PATRONITE i umożliwiają blogowi Szepty Kniei jego codzienne istnienie i pomoc Matce Ziemi – przez działania w terenie i przekazywane tu treści.

✅ WSPARCIE REGULARNE:
https://patronite.pl/szeptykniei

✅ POMOC JEDNORAZOWO:
https://pomagam.pl/pomocdlawedrowca