NIELOTNA SIERPÓWKA puka do drzwi

Co to był wczoraj za dzień! Otwieram drzwi od domu, i mało nie nadeptuję na szare ptasię, które przycupnęło pod stopniem i siedzi. Siedzi, patrzy i jakby mówiło:

– No weśśś czuowiek pomuszszsz ptaśkowi, coś mię strąciło z nieba auaaaa

Pochylam się zaciekawiony, ale ptaszek odskakuje i ucieka – tupta sobie na nogach, bo podlecieć jakoś nie potrafi. Takie to typowo ptasie, no weśśś pomuszszsz, ale najpierw złap 😃

To łapię i oglądam. W pierwszych chwilach myślę, że może to nieudany atak krogulca, kota, ale na ciele ptaka brak widocznych obrażeń i ran. Może o coś uderzył? I wylądował akurat pod naszymi drzwiami… Tym zdziwiony nie jestem, bo już parę razy zaglądały do nas gołębie, sierpówki, wróble i sikorki w potrzebie. Nie wiem skąd one wiedzą, że akurat w tym jednym domu z kilku na ulicy dostaną ziarno i pomoc. Jakby jakaś aura unosiła się tutaj nad nami, która pozwala ptakom rozpoznać to miejsce.

Dawniej miałem papugi i kanarka, więc jakieś akcesoria w domu pozostały. Przynoszę klatkę drucianą i nakrywam nieszczęśnika, bo kotów tutaj sporo i za chwilę jakiś by go wykończył.

Nie panikuję. Czasem bywa tak, że ptakom zwyczajnie potrzeba pobyć w bezpiecznym miejscu, aby dojść do siebie i są w stanie samodzielnie odlecieć. Bywają jedynie oszołomione. To mówię, zostawię ją na obserwacji, bo biega żwawo, potem spróbuję czy nabierze sił i poleci.

Przez kilka następnych godzin sierpówka jadła proso, piła wodę, wypróżniała się na żółto, i próbowała wydostać spod drucianej kopuły. Momentami siedziała spokojnie. Skrzydła ułożone symetrycznie, i potrafiła nawet się nimi przeciągać, ale wykonać ruchu do równmoeirnego lotu, nie. Mógłbym utrzymać ją przy życiu wiele dni jeśli je, ale na zwichnięcie, czy niewidoczne uszkodzenie kości, nie poradzę. Trzeba było odwieźć ją do azylu w Poznaniu, gdzie zaopiekowali się nią miejscy weterynarze, zrobili wszystkie badania i jeśli wydobrzeje wypuszczą ją na wolność. Ja prawka nie mam, a autobusem tłuc się nie chciałem wobec długiego stresu przez jaki musiałby przejść ptaszek takim transportem.

Z pomocą przybył inny Wędrowiec – Kamil, któremu w imieniu ptasim serdecznie dziękuję za podwózkę do kliniki i okazane serce. Z Kamilem poznaliśmy się u mnie na wyprawie – warsztatach rozmawiania z Drzewami, i od tamtej pory znajomość nam wzrasta, kiedy trzeba zrobić coś razem dla zwierząt lub drzew.

Wiecie co tu jest jeszcze zabawne? Dokładnie w zeszłym roku tego dnia, udostępniałem ciekawy wpis o sierpówkach w Polsce. Darzę te ptaki szczególną sympatią, z uwagi na ogrom czułości jaką okazują sobie nawzajem, swoisty spryt, uważność i świadomość otoczenia, emocjonalne przywiązanie do miejsc i wierność jakiej dochowują sobie wzajemnie. Pamiętam, że godzinę wcześniej czytałem ten wpis, i rozmyślałem o sierpówkach. Pytanie jakie mnie nurtuje, to na ile wymanifestowałem sobie tą sytuację? A może będąc jeszcze zespolony z Ziemią w energii przygody jaką miałem na rykowisku, zostałem ‘’zczytany’’ przez przestrzeń i wybrany dla tego ptaka… Ale jak to możliwe, że czekała akurat pod moimi drzwiami, schodkiem naszego domu?

Jest na pewno jedna sierpówka, synogarlicą turecką dawniej zwana, która mogłaby znać odpowiedz 😃

Serdeczne podziękowania dla wszystkich PATRONÓW i opiekunów bloga, dzięki którym możemy robić MOC DOBRA.